BOOM! W sklepie wywiało szampany owocowe, ale myśmy NASZ zdążyli zdobyć. Łucja trochę miała focha, w związku z czym już został otwarty! No cóż, w tym roku Sylwestra obchodzimy wg czasu na Fidżi 🙂 Dekoracje wiszą (upps, jeszcze serpentyny dołożę!), a jak przestanie padać, to może nawet wyrwiemy się gdzieś świętować!
Żeby nam się dobrze działo w tym 2020!! Ależ cyfra!!!
„Nie podzielę się”
Na stole siedzi również Miaustra, a za nią w misce koło parapetu ananas. To na pomyślność – zjemy w koktajlu na dobranoc!
I bąbelki rozlane!
Spoko, mamy jeszcze jeden, ale ONI o nim na razie NIE wiedzą… 😀
To był dobry rok! Ale po kolej! Rodziły się dzieci i zwierzęta. U dziadków pojawiły się kotki, a u nas Bibek. Udało nam się dużo wspaniałych wyjazdów. Wspaniała była Białowieża na ferie, podziemne nocowanie w Wieliczce na majówkę, Rzym z Łucją i Kolonia z dziadkami. Dużo czytaliśmy i przytrafiły nam się dwa ważne książkowe festiwale. Tematy eko wciąż są aktualne i pomijając wszechobecną fazę na segregowanie śmieci przypomnę też, że latem zamiast trawników powstawały łąki. Przyrodniczo odkryliśmy również piękny las, gdzie będziemy chodzić na grzyby.
Skończyła się druga dekada XXI wieku i piknęło nam 10 lat w Unii. Skończył się blox i zaczęła się epoka WordPressa. Był strajk nauczycieli, który naprawdę na cały miesiąc sparaliżował kraj. Ja miałam mnóstwo fajnych szkoleń. Uczyłam się jak pomóc przy bolesnych okresach, jak tworzyć kolaże i jak przełożyć pop-kulturę na edukację. Byłam na niezwykłych wystawach i ciekawych spotkaniach. Skończyła się saga o Gwiezdnych Wojnach, Marvel i Gra o Tron (co dalej??)
Zdrowotnie było dobrze. Dwukrotnie zszywany był Mieszko (głowa i kciuk),a Łucja zaczęła nosić gorset (no dobra nosi go w kratkę, ale w lutym minie już rok). Chodzenie pojawiło mi się w głowie jako forma sportu i na specjalnym chodziarskim treningu też byłam. Zaczęłam się odczulać i CHYBA to działa, bo wiosnę przetrwałam.
Dzieci rosną i problemów z nimi NIE MA. Lila zaczęła zarabiać ucząc Mieszka angielskiego i jest świetna. Mieszko zdobył kolejny pas w karate i puchar w turnieju. Statuetkę i drugie miejsce na podium w bieganiu wywalczyła Lila. Łucja dostała kartę kredytową i uwielbia to płatnicze narzędzie. Maluchy były razem na koloniach karate, a Łucja spędziła dwa turnusy w sanatorium (i uwielbia tam jeździć)!
W kategorii NAJ:
Impreza Roku: Jarmark Jagielloński w Lublinie. Lato w Polsce jest cudowne, warto je spędzać właśnie tu i oto odkryliśmy kolejne wspaniałe wydarzenie.
Moda: adopcje zwierząt. Przywożono je z wakacji, przejmowano z domów tymczasowych i przygarniano ze schronisk. To bardzo pozytywne zjawisko. [tu powinnam dać emot:serduszko 😉 ]
Trend podróżniczy: pociągi. Byliśmy na wakacje w Sopocie i pociągi będą się pojawiać. Są wygodne, szybkie i tanie. Dworce są w centrum, odpada problem z parkowaniem, a i sama podróż mija łatwiej.
Serial: Z tym miałam duży problem… Wpierw pomyślałam: Przybysze, ale oni są jednak niskobudżetowi. Potem Czarnobyl, ale to nie każdy musi lubić takie klimaty. Głośno było o Mrocznej Materii, lecz to duuże rozczarowanie… Nr 1 2019 to Wiedźmin! Kluczem do dobrego serialu jest scenariusz i tu się dzieje i tu się będzie działo!
Wynalazek „gadżetowy”: envelo, czyli platforma do kupowania znaczków. My listy wysyłamy i to nam ułatwia sprawę.
Wynalazek DIY: pillsy na wróżby. Specjalne mini-pojemniczki w kształcie tabletek. Zamawiałam je z Alika trzykrotnie!
Rękodzieło: dużo było haftowania w tym roku. Haftowałam sztandar na Manifę, potem torby w domu, a na koniec kupiłam zestaw tamborków i haftowały dziewczynki na urodzinach Liliany!
Reklama: wspaniała była akcja Dacii, kiedy chłopaki z Make Life Harder pojechały złotą Dacią na wakacje. I w ogóle jeśli odcinać jakieś kupony o twórczości internetowej to takie! 🙂 W dziale reklam wizualnych wspomniana kilka dni temu reklama Samsunga #RescueChewieDog
Wydarzenie: tygrysy. Tym żyliśmy chyba dwa miesiące. Jest takie rosyjskie słowo, którego mi u nas brakuje: duszeszczipatielnyj, czyli poruszający. Szarpiący duszą 🙂 I każda wiadomość o tygrysach właśnie taka dla mnie była. Łzy za każdym razem.
Kolor: podobno kolorem tego roku był koralowy. Przyszłego ma być głęboki granat. To coś co śledzi branża ślubna, bo to TO decyduje o dominującym kolorze dodatków. Czy u nas był koral? Z całą pewnością Łucji dochodziły bluzy w tym właśnie kolorze.
Muzyk: branża mówi, że to Billy Eilish. Fakt. Ledwo wystartowała, a już ma swój styl taneczny, markę ubrań i typ odbiorcy. Dla mnie to ten Czech, co śpiewał Acapella. To był mój hit lata, a gość okazuje się jest Czechem, wygląda jak nasz pan od pianina i teraz nagrał niezły kawałek country. Colorado. Gość jest wyjątkowo zdolnym kameleonem!
Kosmetyk: puder do włosów. To jest cudo! Zaczęłam używać na ferie i zlikwidowałam wszystkie inne. Lakiery, pianki, żele? Puder jest wystarczający!
Danie: koktajle! Wiosną piliśmy warzywne, a teraz, od jakichś 2 miesięcy wegańskie. Na dobranoc, z roślinnym mlekiem, suszonymi wynalazkami typu morwa i korzeń maca, oraz dużą ilością cytrusów.
Filmy: w tym roku wsiąkłam w dokumenty. One mnie pochłonęły i cdn. Oglądałam duuużo ich na HBO i byłam na festiwalu filmów dokumentalnych. Z filmów „fabularnych” to Unce upon a time in Hollywood, który był świetny!
Słowo: cringe i sapiosexual
Sztuka: kolaże. O nich już było i one są fantastyczne. Uczyłam się robić ja, uczyły się dzieci i nawet tegoroczne kartki świąteczne są kolażowe.
Twórca internetowy: Nakarmiona Starecka. Sprawdźcie ja, jeśli nie znacie. Ja ją lubię na Insta, ale jest wszędzie. Jej podróże z jedzeniem to dla mnie jakaś zupełnie nowa forma przekazu. Sposób interakcji z ludźmi na świecie jest taki otwarty i pozytywny i to tak naprawdę to czego chcę nauczyć dzieci.
Odkrycie: Niemcy. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył ten kraj. I Niemiec będzie więcej!
Gra: brawstar i mindcraft. Muszę o tym napisać, bo to świat Mieszka. Gamerzy to jego nowi idole i nawet już ja ich rozróżniam!!! A tak wygląda MÓJ ulubiony Gamer:
Jeleń w polskiej kulturze kojarzy nam się trochę tak jak disco-polo. Niby wszyscy widzieliśmy przynajmniej jedno poroże i w każdej rodzinie, w którymś tam domu wisiał „Jeleń na rykowisku”, ale tak trochę wstyd się do tego przyznać. Mamy ponad 30 miejscowości, które w herbie mają jelenia. Jedne mają go w nazwie, inne tylko w herbie. Podchodzili do tematu różni artyści (Hasior robił zdjęcia jeleniom ogrodowym) i temat podobnie jak disco-polo doczekał się muzealizacji, czyli trafił do placówek muzealnych jako część naszej kultury! Totemiczność tego zwierzęcia sięga aż do czasów mitologicznych (a nawet wcześniejszych, bo w jaskiniach malowano szamanów w porożu) i są kraje, które legendą o jeleniu prowadzącym w określone miejsce rozpoczynają historię o swojej państwowości (Węgry). Jeleń, którego poroże przypominało krzyż to biblijna opowieść o św. Eustachiaszu i Hubercie. Boom na jelenie to były lata ’70. Wtedy powstały cykle obrazów i wieszanych zdjęć (ZDJĘĆ obrazów) z jelenimi landszaftami. Miały swój urok, ale nic na nich nie trzymało się kupy. Kolory, proporcje i sytuacja…. Zdobiono nimi i mieszczańskie m4 i luksusowe domy, typu kostka. Był na pocztówkach i kostkach masła. I chyba żaden przedstawiciel fauny nie był wcześniej tak kochany i tak kontrowersyjny!
Jeleń wraca. Ja na lodówce mam magnez z jego pluszową głową, są plakaty z jeleniem i fajansowe ozdoby, a w skandynawskiej stylistyce poroże pojawia się właściwie co chwilę! Rok chciałam zamknąć kulturalnie i pojechałam na wystawę o JELENIACH w naszej kulturze :)) Można było przymierzyć maskę i to też zrobiłam! 🙂 I chcę więcej jeleni w domu! Będą mi pasować 🙂 Pluszowe, plastikowe, z porożem ozdobionym kwiatami!
<>
Zmieniam dzieciom pościel, żebyśmy Nowy Rok zaczęli na CZYSTO, prasuję, a na obiad zjadłam kaszę z boczkiem (czyścimy lodówkę). Wrzucę Wam fotkę z wczorajszego parkruna. Mamy pewną nowość. Była ze mną Lila! Jest taki plan, którego cel Wam zdradzę dopiero w 2021-szym :), żeby panna przebiegła w nowym roku 10 parkrunów. A ponieważ nie wierzę w postanowienia noworoczne, bo to jest takie odkładanie (za kilka dni, za tydzień, od nowego roku), to ruszyliśmy JUŻ! Panna zrobiła tylko jedno kółko (2,5 km), na spokojnie, ale statystyki na parkrunowym koncie już jej wystartowały.
Dzieci pojechały do taty, ja mam chwilę czasu, więc zaczynamy PODSUMOWANIA! Pierwsze, to podsumowanie DOMU. I pochwalę się, że w 2019 wydarzyło się bardzo dużo! Oczywiście nie były to takie spektakularne zmiany, jak nowy dom, czy nawet nowa łazienka, ale wydarzyły się rzeczy, które planowałam od LAT kilku.
Przede wszystkim został uszczelniony dach!!! To jest niewyobrażalny komfort słyszeć padający deszcz i nie martwić się, czy zaraz gdzieś mi będzie kapać! Przy okazji został zabudowany jeden skos na poddaszu. I to też jest kamień milowy, bo mam miejsce, gdzie pochowałam milion rzeczy i wygrałam dodatkową przestrzeń. Całe lato działo się jedno albo drugie (dach/poddasze) i bardzo się cieszę, że jest to zrobione. Kolejnym mega ważnym elementem było przerobienie szaf dzieciom. Mieszko ma półki, a panny mają przemalowane drzwi. Mieszko ma przykrytą naklejka JEDNĄ połówkę lustra. W planie a)chciałam wymienić szynę na której przesuwa się drzwi w szafie dziewczyn, ale wciąż NIE zostało to zrobione… Natomiast przy okazji lakierowania szafy dziewczyn, zabezpieczyłam też progi i parapety w całym domu. A początek roku otworzyło dorosłe łóżko dla Mieszka, co wymusiło mini-meblowanie jego pokoju.
AGD -> Siadła szatkownica do warzyw i cały czas nie ma nowej. Podobnie jak nie ma nowej gofrownicy i plan by ją mieć przechodzi na kolejny rok. Poszło żelazko (standard) i jest nowe. Mam też nową szczotkę do odkurzacza, dzięki której uwierzyłam, że mój odkurzacz się jeszcze do czegoś nadaje 😉 Mamy też prostownicę do włosów i jest wspaniała! Ja i dziewczyny korzystamy nareszcie z nowych telefonów. Ja już od 2018, ale pannom doszły w TYM roku. Ponieważ telefony są tej samej marki, to innowacją było PODPISANIE ładowarek! Wkręciłam się w kolaże i jeden (zrobiony NIE przeze mnie) wisi u mnie w sypialni. Trochę przybyło kuchennych rzeczy: mała patelenka, coroczne skorupki z Chodzieży, naczynia do zapiekania ze Stony, nowa tortownica i dwie foremki do ciasta. Mega przydatną i upragnioną rzeczą było również LUSTRO koło drzwi wejściowych.
Doszło oczywiście również kilka zapychaczy przestrzeni: fajansowy borowik ze skansenu w Sanoku, który stoi w ogródku koło koguta, ceramiczne zające, które pilnują domu na Wielkanoc i słomkowy pająk z warsztatów na Jarmarku Jagiellońskim w Lublinie. Mamy też PSA i on ma SWOJE (nieużywane) legowisko!
Mini-patelnia, naczynia do zapiekania, kolaże, ceramiczne króliki i łóżko Mieszka
Nowe poduchy na krzesła, bombki, fajansowy grzybek i poddasze!
GRILL!!! Nie było a jest! Oraz nowe hotele dla owadów!
Las w słoiku w kategorii zieleń, szafy i LUSTRO!
Psie legowisko, miseczki z Chodzieży, słomkowy pająk i szafa dziewczyn.
Co przechodzi na 2020? Niestety cały czas sporo… Dojrzałam do tego, że NIE remontuję łazienki. Kafelki są ładne, wanna NIE poobijana, więc nie ma co wybrzydzać. Panny chciały by dwie umywalki i białą łazienkę, ale nie przesadzajmy. MUSZĘ wymienić jedynie sedes i baterie… I będzie doskonale! NIE zmieniam też kuchni. Nie jest zła. Może można by wymienić blaty, ale spokojnie może to być w 2021. Fajnie było by jednak wycyklinować parter i kupić nową KANAPĘ do dużego pokoju. Ona od lat jest przykryta narzutą. Miałam plan zmiany tapicerki, ale tu prostu potrzebna jest nowa. MUSZĘ -koniecznie!-uszczelnić poddasze. Finał naszego remontu był szybki i tego nie zrobiłam. Efekt jest taki, jakby TAM było otwarte okno. Zima jest ciepła, dajemy radę, ale to mój PLAN na lato. Było lepiej zanim zabrałam stamtąd pudełka na bombki, ale one teraz są na dole i blokują przejście pod choinką (żeby pies nie przechodził i jej nie wywalił)… Marzy mi się TEŻ nowy materac. W tym roku nowy dostała Łucja (na urodziny ;), Mieszko ma nowy bo na nowe- większe łóżko, Lila ma podwójny (bo swój i poprzedni Łucji), no a JA mam to co było…
Wychuchałam sobie ogródek, ale pies zrobił w nim w drugiej połowie roku tornado. Wiosnę rozpoczynam więc od wielkich porządków. Wykarczowano już jest poziomka, ale psa wykopała też większość kwiatków.
Ach, no wiem, że dużo w tych wymuszonych zmianach słowa PIES, ale zyskałam taką czujkę bezpieczeństwa, że nie ma lepszej! Np. pralka jest w łazience koło drzwi… I gdy wiruje (pranie włączam na noc), to ten bęben niemalże się urywa (tak, wiem, jej czas też jest policzony). No i jest to taki hałas, jak gdyby ktoś walił do drzwi. I za każdym razem, pies się zrywa z mojego łóżka i z ujadaniem gna na dół 😀 Gdy listonosz wrzuca list do skrzynki reakcja jest ta sama…
Żenująca mama, beznadziejne rodzeństwo, nie pozwoliłam Ci założyć ulubionych butów i na dodatek tam dużo fajnych chłopaków było?
Jesteś zła?
Nie, słońce. Cieszę się, że tam byłyśmy. Musisz przyznać, że fajne miejsce. Może z koleżankami tam po prostu pojedziesz?
Są miejsca, które odwiedza się dla FOTEK. Hot-instagramowe miejscówki. Dzisiejsza wyprawa miała być DLA Łucji. Wczorajsza dla Mieszka, dzisiejsza dla panny Ł… Lecz foch przysłonił wszystko… Kocham tę moją humorzastą nastolatkę, która nawet nie bardzo wiedziała o co jej chodziło 🙂 Za to potem podjechałyśmy zobaczyć wyprzedaże i w sklepach tłumy! To co potrzebne kupimy więc przez net!
Ludzki żołądek może pomieścić litr do półtora treści. Bez obaw, jeśli wrzucimy więcej to może się rozszerzyć czterokrotnie! Lecz im bliżej tej górnej granicy tym szybciej będziemy odczuwać ból i poczucie ciężkości. Co gorsza, informacja o przejedzeniu dociera do mózgu z opóźnieniem. Nawet kwadranso-minutowym!
Wczoraj wieczorem myślałam, że będę pierwszym człowiek w naszej rodzinie, który wezwał karetkę do świątecznego obżarstwa. Wrzuciłam serniczek i makowca, a potem szybko chciałam „odtrącić” to słodkie. Sałatkę jarzynową wyżarłam prosto ze słoika, podobnie jak groch z kapustą. A potem leżałam przed telewizorem i myślałam, że jeśli ich wezwę, to może przyjedzie jakiś przystojny i zabawny ratownik? Wejdzie i powie: Pani Justyno, trzeba by zwymiotować, ja potrzymam Pani pięknie wyprostowane włosy, żeby się nie pobrudziły! Ale zleciał pierwszy odcinek Opowieści Wigilijnej i było trochę lepiej. Potem jeszcze wzięłam kąpiel z solą mandarynkową (sól wyciąga wodę i toksyny) i czułam się niemalże idealnie. Nie na tyle, by jeść znowu, ale zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie zieloną herbatę. A potem przypomniało mi się, że kazałam Wam zjeść jabłko i MI jabłko też dobrze zrobi. I z jabłkiem i herbatą poszłam do łóżka na świąteczne czytanie książki 😀
Dziś rano wróciły do mnie dzieci i pojechaliśmy do… kina! Wiem, że to może mało świątecznie, ale dziadki mają dziś imprezę i właściwie to nie mieliśmy żadnych planów. A „Gwiezdne Wojny” z tym swoim wielkim przesłaniem pokoju i zwycięstwa dobra nad złem i mrokiem, są w sumie zupełnie niezłą- współczesną Opowieścią Wigilijną.
Czy wiecie, że w Chinach też świętują Boże Narodzenie? Fakt, tam nie ma Katolików, więc święto jest podobne głównie z nazwy. Obchodzą głównie młodzi i jest to obyczaj NOWY. Jest choinka, są prezenty, ale przede wszystkim goście dzielą się… JABŁKIEM! Jabłko ma specjalny napis i jest zawinięte w ozdobny papierek. Jabłko symbolizuje zdrowie i siłę, więc zjedzmy sobie i my dziś po jabłku! 🙂
Bardzo był domyślny tegoroczny Mikołaj! Dostałam gruby wełniany golfik, o którym marzyłam. Biały, z takim warkoczem z przodu, dokładnie taki jaki miał być. Uwielbiam swetry i naprawdę je zużywam! Dostałam TEŻ paletkę do malowania ust i to również to jest idealnie trafione. Poprzednia mi się rozpadła kilka dni temu i już nawet sprawdzałam gdzie takie coś mogę kupić… Ale oto MAM! Łucja dostała prostownicę do włosów. Brzęczała od dawna, więc pękłam. I jest to niesamowite. Dziś rano OBIE prostowałyśmy sobie włosy!!! Pozostali obdarowani? Też zadowoleni!
DOSKONAŁA wyszła mi zupa rybna. Ona wychodzi mi tak dobra, że sama siebie podziwiam! A byliśmy tak głodni, że REALNIE siedliśmy do stołu WRAZ z pierwszą gwiazdką… I ucztę rozpoczęliśmy od mojej zupy rybnej! Potem był barszcz z uszkami (kto powiedział, że na Wigilię nie można jeść DWÓCH zup?) i ryby. Dzieci zjadły „Wigilijny rosół” i dopchały ciastami. Zrobiłam sernik, czekoladowe z orzeszkami i tiramisu, a dziadki kupiły wybitny makowiec. Po kolacji dziadki pojechały do swoich pozostałych małych wnucząt. Bliźniaki mojego bro są wcześniakami i młodzi nie chcieli ich przebodźcowywać oraz wychładzać. My w tym czasie poszliśmy na spacer, a potem zaczęliśmy oglądać Wiedźmina! Bardzo przyjemne święta! Dziś dzieci z tatą, a jutro znowu świętujemy! 😀
Schody prowadzą do dziecięcej jaskini… Telewizor, czipsy i koty…
No to kiedy możemy otwierać?? Wiem już, który jest mój!
Lilka z porożem i z trochę za czerwonymi ustami… (MOJA szminka!!!)
Podobno w KAŻDYM polskim domu była Tokarczuk i za Lilką leżą Księgi Jakubowe, które akurat czyta babcia!
Nakrywanie…
Zobaczcie jaki gość jest wylansowany. Spodnie z dziurą na kolanie są jego ulubione.
Niby nic, lecz siła tkwi w szczegółach. Dziadek śpi, a Łucja leży na kanapie… Widzicie łunę z komórki?
Dance, dance, dance i PATRZCIE na moją świąteczną biżuterię!!! Naszyjnik z bombek!
I kolejny szczegół: Łucja dostała kardigana i przechodziła w nim całe święta. Też bardzo trafiony prezent!
A to już spacer szlakiem świetlnych instalacji. Odbieranie ORZECHA od wiewiórki…
To ja w etoli ze sztucznego futra pod jeleniem. A, co!
Biegam między punktem C i F. G i L. Sprawdzam, czy wywar już gotowy, a w międzyczasie, czy ostygła już kawa do biszkoptów do tiramisu, kroję czosnek i cebulę do zupy, a po chwili miksuję ser do sernika! Wieszam pranie, podzielone na dwie kupki, bo pralka nie odwirowała w nocy całości… Gdzieś pomiędzy tymi punktami stoi zimna herbata, którą zrobiłam sobie rano, a wczoraj wieczorem wywaliło mi korki jak pewnie w wielu domach w Polsce! WI-GI-LIA!!! Pierwsza gwiazdka ma się pojawić ok 15:30 i będzie to WENUS. Do tego czasu zamierzam już wszystko zrobić i siedzieć w kuchni u dziadków pytając się Lutki, czy mogę coś pomóc!
Prezenty już w aucie (dla dziadków) i pod choinką (te dla dzieciaków). Gdy siadłam na chwilę Bibek postanowił się na mnie wgramolić – coś ostatnio uznała, że jest kotem. Zepchnęłam i siadłam z laptopem na fotel. Ciekawe co powie mi o północy?
Wesołych Świąt!
Jest takie słowa ENTROPIA. Miara stopnia nieuporządkowania. Mówi o procesach spontanicznych, nielogicznych i narastających. To słowo doskonale pasuje do bałaganu i… świąt! Życzę Wam wspaniałych i intensywnych! Rodzinnych i nieprzewidzianych. Dobrego przeżywania chaosu przygotowań z całą tą wielofazowością i entropią! I zróbcie na te święta coś czego nie robiliście wcześniej? Może spacer po kolacji? Nie na Pasterkę, tylko by zobaczyć światełka? Albo podejrzeć choinki i dekoracje innych? Albo zamiast Kevina włączcie wszystkim jakiś mega hit typu Wiedźmin? Wrzucam Wam fragment bocznego ołtarza z kościoła w Kolonii. Bardzo mi się spodobał!
–Prestiż (2006), film o iluzjonistach- nawet niezły
Prezenty zapakowane! Lubię ten moment przed-pakowaniem, kiedy układam sobie kupki i rozkładam wszystko… Wybieram papiery, zawieszki i wstążki (z roku na rok wydają mi się coraz ładniejsze i znowu mam ich za DUŻO). Leci mi wtedy minuta za minutą, kwadrans za kwadransem, a ja po prostu sobie na to patrzę! RZECZYWIŚCIE prawdziwy sens Świąt nam w tym pędzie i wydatkach GINIE, ale dawanie innym upominków jest dobre. W końcu musimy o tej osobie pomyśleć, czasem podpytać, a potem ładnie zapakować. Jest w nas wątpliwość czy znamy ją na tyle dobrze, że trafiliśmy i warto wykorzystać tę doroczną możliwość obdarowania. U nas tegorocznym hitem będą leginsy na siłownię 🙂 Kupiłam ja dla Lilki, bo mało dla niej miałam, a akurat trafiłam na wyprz dziecięcych strojów sportowych (a będą jej potrzebne) i kupiłam dla babci. Lutce kupiłam w Polsce i te, które zamawiam z Chin są lepsze… Tamte mają takie fajne elastyczne tkaniny, a te TO są takie zwyczajne, chociaż miały być takie super. Najwyżej na marcowe urodziny dokupię jej kolejne… Leginsy też kupiła babcia Łucji. Jest to rodzaj stroju, który się zużywa!
Byłam w sklepie po mascarpone, bo Bibek wyżarł, to które było. Tak mi się wydawało, że jest COŚ podejrzanego w tym, że nie chciała iść ze mną na górę, a ona po prostu zapamiętała, że nie schowałam czegoś do lodówki… Pusty, wylizany kubełek znalazłam rano w jej legowisku. A potrzebuję i do sernika, i do tiramisu! I nie zazdroszczę tym co dopiero zabrali się za zakupy. Ja kupiłam je dopiero w trzecim sklepie! Za to we wszystkich sprzedawcy byli bardzo mili i wszyscy życzyli mi Wesołych Świąt! Takie mamy grzeczne i pozytywne społeczeństwo!
Nie mają już panowie jemioły?
Tylko te. Po pięć złotych.
Czemu takie byle jakie? Coś takiego okazalszego JUŻ nie ma??
Wszyscy już kupili.
Jak wszyscy, skoro ja jeszcze nie mam??
To może Pani weźmie dwie za pięć?
Niech będzie. Wezmę tę i TĘ, bo TEJ i tak nikt nie kupi.
Także CHYBA już wszystko mam. Jutro rano ruszam z: 1) szykowaniem zupy rybnej (grafik sobie już przygotowałam) i 2) ciastami. Czekoladowe z orzeszkami może upiekę już dziś? Mam sporo orzechów, które zbierałam na spacerach z Bibkiem (mijamy po drodze orzech) i muszę je wpierw rozłupać!
Zanim przejdziemy do jutrzejszych i pojutrzejrzych życzeń świątecznych, mam moralizatorski sucharek… Wczoraj wywiozłam dzieci do dziadków i ruszyłam z kopyta z szykowaniem domu, a wieczorem włączyłam sobie do prasowania dokument. To sześć historii dzieci (szczerze mówiąc, po trzech pierwszych miałam ochotę to wyłączyć, ale dwie ostatnie były wspaniałe), którym udało się wyrwać z makabrycznej machiny sierocińców. Bo aż 8 milionów dzieci na świecie mieszka w takich właśnie miejscach, a co jeszcze bardziej szokujące: większość z nich ma rodziców. Ale nie o tym miało być. Zadzwoniła do mnie również znajoma, która rozstała się z mężem. I jeśli powodem rozstania jest potrzeba bycia kochaną mocniej albo przeświadczenie, że zasługuje się na więcej, to jest to całkowity bezsens. Nic lepszego się NIE wydarzy, a psychologiczny bzdet, że musimy walczyć o to WŁASNE szczęście, zrobił więcej szkody rodzinom niż cokolwiek innego. To nie jest, że po rozstaniu dostajemy nową szansę, bo oznacza ono wyłącznie to, że musimy zacząć od nowa. Z drugiej strony, nawet jeżeli czeka na nas książę, to jest równie poharatany przez życie jak my i w nowy związek wejdzie zachowując bezpieczną odległość chroniącą go przed kolejnym zranieniem. Drugi raz, szczególnie gdy są dzieci, nie uda się zrobić TEGO co już mieliśmy, tym bardziej, jeśli zakładamy, że musi to być w LEPSZEJ wersji.
<>
Tymczasem DOM z grubsza ogarnięty! Pamiętacie, że latem byliśmy w Bieszczadach? I wracając zajrzeliśmy do Muzeum Bombek? Pokażę Wam co WTEDY doszło! Bratki, które wybrała sobie Lila, piernik i szyszkę, które spodobały się Łucji i wóz z donatami, który chyba siostry wybrały Mieszkowi… Ja chciałam tego królika z zegarkiem w stylu Lewis Carroll 🙂 Kto wybrał kule, nie pamiętam! I choinka ozdobiona stoi!
Choinka w perspektywie. Na planie pierwszym Bibek pożerający Nietoperza Nikodema. Wyjątkowo trwałe te stono-we maskotki.
Królik w szuwarach, czyli nowe bombki już wiszą!
Starłam kurze i zastawiłam resztki wolnej przestrzeni gromadzonymi przez lata figurkami :DD
Widzicie, że mam buteleczkę na wodę święconą z Watykanu? Co przypomina mi, że muszę zadzwonić w sprawie wizyty „po kolędzie”… Świąteczną ozdobą jest też zrobiony przez Mieszka ludzik z klocków w ZIMOWYM kamuflażu.
Na tle lasu w słoiku, który o dziwo, cały czas żyje, jedzie świąteczny pociąg!
A tu coś co kupiłyśmy sobie z Łucją w Rzymie. To był specjalny sklep otwierany w listopadzie i czynny do końca grudnia. Mr.Christmas. Wybrałyśmy wzór (wianuszek), ilość postaci (dwie), rodzaj postaci (gladiatorów) i poprosiłyśmy, żeby je nam podpisano!
<>><<>
Siedziałam z Lutką w kuchni dziadków i rozmawiałyśmy. Muszę ją ze sobą wszędzie zabierać, bo się boję o choinkę…. Bibek sprawdzał zawartość kocich misek.
Nie jest grzeczny ten Twój pies.
Dlaczego?
Bo jak byłam u Was we wtorek, gdy Ciebie nie było, to mnie atakował. Gryzł i wskakiwał, gdy chciałam pójść do dużego pokoju do dzieci.
Hmmm… Ona chyba tak ich pilnuje. Jeden gość na spacerze, on opowiadał o swoim psie, mówił, że suki tak mają. Że pilnują swojego stada. Może ona chciała zaznaczyć, że tu możesz być, ale oni są moi. Porozmawiam z dziećmi, żeby ją trzymały gdy mnie nie ma.