Mam takie mieszane uczucia do SWAP-ów. I to nawet nie dlatego, że JA nie będę miała co wybrać, lecz, że to co ja przyniosę okaże się średnio atrakcyjne… Myślę, że one nie zawsze jednak są udane… BO mój parkunowy team wymyślił, że dziś robimy SWAP-a! Każdy miał przynieść 1-3 rzeczy i mógł sobie coś za to wybrać (z tego co przynieśli inni). Otworzyłam szufladę prezentów awaryjnych i znalazłam klocki! Mieszko ze dwa lata temu dostał dwa identyczne pudełeczka ze star warsami… Jedne złożył, a drugie czekały komu tu wcisnąć? Lecz te serie są coraz nowsze i głupio takie pudełko z sprzed trzech kolekcji dawać… No więc wzięłam i znalazły nabywcę! HA! A ja wybrałam sobie bluzę do biegania! Jedna babka pracuje w centrum pewnej prestiżowej marki aut i przyniosła kilka siatek gadżetów. W tym tę niezłą bluzę. Najpierw przymierzył znajomy, nie zapiął się, więc przymierzyłam ja i pasuje! Interes życia zrobiłam! 🙂 Kolejna edycja ma być po świętach!
<>
I w takim dobrym nastroju pojechałam na wydarzenie, na które szykowałam się od dawna! Festiwal Opowiadaczy. Bilety, podobnie jak rok temu, kupiłam ponad miesiąc temu i tym razem wybrałam spotkanie z mistrzem opowiadania z Iranu. TO było niesamowite! To był pierwszy jego wyjazd do Europy i musiał zapytać o zgodę mistrza Irackich Opowieści, czy może opowiedzieć tę historię. Zgodę otrzymał, ale wywiezienie na tydzień artysty z Iranu to było bardzo trudne zadanie. Zaangażowane były w to liczne osoby z dyplomacji i ośrodków światowego dziedzictwa!
Wysłuchałam jego opowieści, którą w Iranie wszyscy znają. To ciekawe, bo tam coraz trudniej znaleźć opowiadacza nie eposów religijnych, a starej sztuki „Szahname”. To królewska księga, która opowiada o historii tego kraju od początku stworzenia. 60 tysięcy wersów utrzymanych w jednym tempie metrycznym. Człowiek, który to opowiadał jest jednym z najlepszych irańskich „szahnamechanów” i na co dzień mieszka w małej wiosce, gdzie rośnie jedno z najstarszych drzew na świecie. Prowadzi kawiarnię i podaje słodką herbatę. I opowiada. O miłości, zazdrości i prawdzie. Mówi tylko po persku, ale był z nim tłumacz, a treść opowieści leciała na napisach, na ekranie za jego plecami. Fotki pewnie jeszcze będą, więc tylko takie coś z komórki:
