Nie pojechałam dziś na bieganie, bo mam za dużo do zrobienia. Nie wiem jak ludzie dają sobie radę wracać z pracy o 17-stej i ogarniać dom. Kumulacja wszystkiego jest taka, że jak przychodzi weekend, to pralka chodzi, śmieci trzeba wystawić, zaraz czeka na mnie prasowanie (przy wybitnym Szogunie na Disneyu), a jeszcze później muszę zrobić zakupy. Byłam rano po chleb, bo nie było nic na śniadanie, ale teraz, kiedy dzieci pojechały na komunię przyrodniej siostry (ja nie, bo się nie wyrabiam) muszę pojechać jeszcze raz. W niedzielę sklepy zamknięte, a w przyszłym tygodniu znowu mnie nie ma i potrzebujemy mleka roślinne, kabanosy, parówki i jajka, żeby towarzystwo miało co jeść. Odebrałam maile z całego tygodnia i tutaj szok, bo przysłali z elektrowni duże wyrównanie za energię, które muszę zapłacić do końca tygodnia. Spodziewałam się tego, bo miałam wrażenie, że mi za mało wyliczyli prognozowanej opłaty miesięcznej, co nie zmienia faktu, że kwota wydaje mi się zawyżona i najprawdopodobniej w czerwcu gdy przyślą mi nowy rachunek, który uwzględnia wszystkie wcześniejsze wpłaty znowu będę miała nadpłatę. Zmieniam też dziś pościel Mieszkowi, bo ta jaskinia testosteronu, czyli jego pokój, ma taki zapach, że MUSZĘ. Natomiast jutro jadę rano do dziadków po opony, bo na poniedziałek rano ustawiłam się w warsztacie. Zostawiam tam auto i jadę na egzaminy! Odbiorę je po kilku dniach, a w warsztacie w tym czasie wymienią mi koła na letnie i sprawdzą co mi tam stuka od spodu (pls, niech to nie będzie nic poważnego!). Niemniej jednak, żeby nie było tak, że te dni były wyłącznie wykańczające, to obiektywnie muszę przyznać, że w tym okresie byłam BARDZO dobrze karmiona, dostawałam wielkie śniadania i wielkie kolacje. Luncho-obiady to osobna bajka, bo potrafiłam wciągnąć dwie zupy, dwa dania główne i jeszcze dopchać to ciastami i nawet jeśli jesteś bardzo zmęczony, to jak się tak ożresz pysznościami to masz energię do funkcjonowania!
<><>
Absolutnie każde zdjęcie od dziewczyn wygląda jak pocztówka!