review

Dzień bez dzieci spędziłam tradycyjnie (jak to ostatnio) z dziadkami. Realizujemy sobie nasz program kulturalny i odwiedzamy różne wystawy oraz jadłodalnie dla dorosłych. Pojechaliśmy więc obejrzeć wystawę o czasopiśmie POLSKA, wydawanym za PRL-u. Nakład to miało niewyobrażalny, wychodziło w kilku wersjach językowych, a sprzedawano je i w Afryce, i w Azji, i na tym zgniłym Zachodzie. Polska/Polonia/Polsza była zawsze przedstawiana jako kraj mlekiem i miodem płynący oraz przyjazny dla innych. Były listy, które przysyłali ludzie z całego świata i stykówki, czyli mini obrazki z których wybierano te NAJ. Jest np. artykuł o dziewczynie, malarce, która tworzy na słonecznym rynku. W gazecie jest słońce, uśmiech, buty na nagrzanym chodniku i płótna, a na stykówkach widać, że wokół są obdrapane domy, brudne dzieci w podartych i za dużych ubraniach, ruiny i NIC. Czasem te artykuły miały poprawić relację pomiędzy krajami, dlatego robiono wielki artykuł o nowo budowanej Ambasadzie Chińskiej Republiki Ludowej, itd. Wystawa nam się podobała, potem wpadliśmy tylko na tajskie krewetki, które ostatnio wynalazłam, no i rozjechaliśmy się po domach.

Zaraz odpalę Templariuszy, którzy są moim nowym ulubionym serialem (POLECAM), chwilę poprasuję i może coś POHAFTUJĘ (to mój nowy konik, relacje kiedy indziej). Wrzucę Wam tylko jeszcze zdjęcie Lilki, które znalazłam w mojej komórce zrzucając zdjęcia z dzisiejszej wystawy. Panna zrobiła TO zdjęcie w czwartek rano, gdy odwoziłam ją do szkoły. Powiedziała: „DAJ mi SWÓJ telefon, to zrobię Ci zdjęcie JAKI mam teraz nastrój„… Jak widać miała MROCZNY :DDD

Dress code: „ubierzcie Wasze najlepsze DRESY!”

Społeczność biegowa do której teraz należę, zbiera się na wspólny trening w sobotnie poranki. Mój pierwszy parkrun z nimi był zimą 2016 roku. Przyjechałam tam, było zimno, ale ktoś tam miał urodziny, dostałam torcik, no i zostałam. Dziś, ta ekipa obchodziła swoje pięciolecie. Co tydzień komuś się chce przywieźć kawę, rozstawić stolik i zmierzyć nam czasy. Jest to bezpłatne, chociaż raz na jakiś czas każdy powinien być wolontariuszem. Parkruny odbywają się na całym świecie, w setkach, a właściwie tysiącach lokalizacji. Zawsze w parku, albo w lesie. I zawsze w sobotę o 9 rano.

Dziś ubrano mnie w koszulkę funkcyjną, bo byłam „zamykającym stawkę” 🙂 Z okazji naszej rocznicy było dużo osób gościnnych i ktoś musiał pilnować tyłów, żeby się towarzystwo po lesie NIE pogubiło. Zabrałam kidsy w zestawie bonusowym z koleżanką Lili. Był tort, kawy, herbata, morze ciast i drożdżówek (jeden gość pracuje w cukierni) oraz ciasteczka z wróżbą (wylosowałam: Strzeż się ludzi, którzy przeczytali tylko jedną książkę). Były nagrody losowane między wszystkich (jedna panna pracuje w centrali niezłej samochodowej marki i dostarczyła sporo gadżetów). Ja wylosowałam komplet długopisów w skórzanym etui :DDD. Były wielkie dmuchane balony- puchary, które dostali założyciele tego parkruna. Były ludziki z lokalnej prasy, no a ja rozwiesiłam wcześniej lampiony i nasze chorągiewki startowe. No i dziś był tłum. Na ogół jest nas około 15-20-stu, a dziś było 80 biegaczy!

Mieliśmy taką śmieszną rozmowę tydzień temu. Tak staliśmy chwilę przed dziewiątą i patrzyliśmy czy ktoś jeszcze podjeżdża na parking. I podjechał wielki czarny i błyszczący suv. Spojrzeliśmy na siebie i jeden gość powiedział:

  • Nie… Takim sprzętem to nie do nas! 🙂

Czym byśmy tak jednak nie przyjeżdżali jest nam zawsze bardzo miło. Zabiera się psy, dzieci i drugie połowy. No i się biegnie te pięć kilometrów przez las!

świętowanie cd

Oddałam karnet na siłowni, gdyż od kwietnia zmieniam treningi na te na basenie! Tak umawiałyśmy się Łucją, że będziemy chodzić pływać. Równolegle załapałam się na bezpłatne treningi w piankach (na innym basenie) w ramach przygotowania do triathlonu 😀 Nie startuję, ale jak mnie tak przegonią, to trening będę mieć solidny. Oddając trenerom karnet obiecałam im, że na jesieni wrócę. Nie będę tęsknić za aerobami, ale tych ćwiczeń na klatę to mi będzie brak. Takie rozpychanie torsu jest po prostu przyjemne!

Dziś Lila razem ze swoją przyjaciółką świętują urodziny na zakupach w galerii handlowej. TAK chciały, więc my (mamy) wyraziłyśmy na to zgodę. Dostały środki, planują pójść do kina (Kapitan Marvel vs Dumbo (który podobno jest dokonały), vs Droga do Ovido), zajrzeć do kilku sklepów i kawiarni. W końcu to nastolatki!

Rano odwiozłyśmy je z Łucją i przy okazji panna starsza mnie zaciągnęła przymierzać BLUZY (LECZ ona ma ich ZA dużo)!!! Dziś Lilka nocuje u koleżanki, a jutro rano ją zabieram bo jedziemy świętować urodziny mojej biegowej ekipy 🙂

Tolerancja

  • Mamo, dlaczego ja nie mam żadnego hobby?
  • Bo, Lila, NAM hobby kojarzy się ze zbieractwem. I mamy w rodzinie przypadek osoby, która gromadzi za dużo (dziadek). Lepiej mieć pasję. Coś co lubisz ROBIĆ. Skąd takie pytanie?
  • Bo na rekolekcjach o tym rozmawialiśmy.

No i tak zaczęła nam się rozmowa o tym co się działo na rekolekcjach. I powiem, że jest to zorganizowane świetnie. Na sali gimnastycznej w jednym sektorze było zgromadzonych 200 uczniów (tura Lilki). Do tego było trzech księży, którzy z mikrofonem moderowali rekolekcje. I np. zadawali pytania i Ci których to dotyczyło musieli wstać. Lilka jest zadowolona, bo aż 4 x wstawała: Jest dobra z matematyki/Ma młodszego brata/Ma starszą siostrę i coś tam jeszcze. Było pytanie o to, kto czuje się gnębiony i było pytanie o to, KTO gnębi innych. I co ciekawe NA to pierwsze wstało bardzo dużo dzieci! Sens ćwiczenia był taki, żeby pokazać, jak wiele nas łączy. Nie wiem czy to taki ogólnopolski program, czy to tak u nas zrobili, ale to doskonałe warsztaty tolerancji i wspaniale, że ktoś je przeprowadza!

Za oknem trzech rosyjskich chłopców bawi się z Miaustrą (do sąsiadów przyjechali znajomi). Tacy po 7-8 lat. Co chwilę każę wyglądać Łucji przez okno czy kocica jeszcze żyje, czy już ją za ogon powiesili, ale NIC się nie dzieje, a zachwycona głaskaniem kotka łazi za nimi po osiedlu. :)) Ja tymczasem (ZARAZ) wejdę na alika. Dziś jakiś Dzień Wyprzedaży, wszystko tańsze o te kilka centów, więc jak macie coś w schowkach to można dodać. Nam się pokończyły naklejki (z pusheenem, gwiazdami i flamingami/kawaii i inne), które używamy do całej masy rzeczy oraz SZNURÓWKI. Miałam dużą partię tęczowych, którą Łucja rozdała wychodząc z sanatorium, a jakoś JE zużywamy. Wkręcają się do rowerów, urywają się i brudzą. Wszyscy teraz lansują pomarańczowe jako sprzeciw przeciw hejtowi w internecie, ale my lubimy po prostu różnokolorowe!


Ludzie czasem potrzebują znaku, żeby uwierzyli w siebie

-Kobieta idzie przodem – kolejny film, który Wam polecam. O malarce i Siedzącym Byku. XIX wiek i kawałek brudnej historii Stanów Zjednoczonych. Bo była to historia eksterminacji narodów amerykańskich.

W szkole zaczęły się rekolekcje. Trochę nam się rozregulowuje grafik, ale zmiany przez te kilka dni są na lepsze, bo chociażby szkoła zaczyna się o ósmej, a nie siódmej. Gut. Śnieg rzeczywiście wczoraj spadł, więc do ogródka dziś nie wyjdę. Tymczasem net zalały obrazki, że marcowe temperatury sprzyjają grillowaniu w Polsce… :))

Upadł projekt kolonijny dla dzieci. Trudno zaplanować wakacje bo jeśli wysyłać to całą trójkę naraz i zupełnie nie szło tego wszystkiego dopasować… Znalazłam fajne kolonie na rowerach, gdy się jedzie z namiotami przez Niemcy. Trwa to siedem dni i na coś takiego chętnie bym wysłała Łucję, ale to wiekowo jeszcze dla niej niedostępne (bo od 14 roku życia). Lilka chciała jechać na kolonie jogowe ze swoją przyjaciółką, ale one są za długie i w terminie, który NIE pasuje. Mieszka mogłabym wepchnąć na kolonie karate, lecz nie ma już miejsc. Będzie długie to lato, szkoła już przyklepała projekt, że wakacje zaczynają się od 19 czerwca, ale i tak muszę to podzielić na pół. Siedzę jeszcze i szukam, ale na chwilę obecną to zupełnie się nie układa :/ I nawet przez sekundę myślałam, że coś znalazłam w układzie, że Mieszko jedzie na obóz piłkarski (musiałby na taki jechać, żeby byli w tym samym terminie i na dodatek obok siebie), ale zadzwoniłam i NIE ma już miejsc. Moi drodze, pamiętajcie więc na przyszłość: zapisy na kolonie- robić na początku LUTEGO! A przed nami jeszcze zagospodarowanie długiej przerwy w kwietniu i dwa tygodnie majówki :/

Gmina szykuje nam Garażówkę, czyli Akcja Wielkiego pozbywania się/wymiany tego co mamy w domach, no i ruszam z przeglądem dobytku!

Bociek

Trudny był ten.. poranek. Miałam gdzieś tam być na 8:30, więc wstałam o szóstej pomalowałam się, ubrałam i dopiero wtedy zaczęłam budzić maluchy. Najpierw Mieszka (bo zasnął pierwszy, więc spał CHWILĘ dłużej). Nałożyłam mu majtki, skarpetki i poszłam do Lilki. Ta już siedziała na podłodze i się ubierała. Szlochając, że ZNOWU obudziłam Mieszka pierwszego… Tłumaczę, że TAK, bo chciałam, żeby te 5 minut dłużej pospała. Ale rozpacz, spazmy, że ona powinna wstawać przed Mieszkiem. Czas leciała, nie dawała się jej uspokoić, więc mówię: Lila, ja muszę go odwieźć, bo potem mam spotkanie. Ona na to, że NIE idzie do szkoły. Ok– odpowiedziałam -Jak się uspokoisz to idź. I pojechałam. Około8:50 zaczęłam dzwonić do domu. Cisza. Dzwonię na telefon Łucji. Cisza. Wpadłam do domu o 10-tej i widzę, że Lilki nie ma (czyli jednak poszła – CHYBA), a Łucja śpi. To dojrzewanie objawia się u niej, że w końcu zaczęła spać. Nie budzi się o szóstej rano, ale śpi bez oporu. I w sumie dobrze, bo zawsze wydawało mi się, że śpi za mało. Obudziłam ją 20 minut przed lekcjami i w szkole była na styk… Btw. jak wysadziłam ją przed szkołą i ruszyłam to ujrzałam w lusterku, jak ściąga czapkę :DD Bo wcześniej kazałam założyć!

Ale za to potem pojechałam na siłownię i widziałam PIERWSZEGO bociana. Biegłam na tej bieżni ustawionej pod oknem z panoramą na okoliczną wieś (drugie piętro) i ujrzałam, że nad domami leci wielkie ptaszysko. Patrzę, a to BOCIAN!!! I nie pamiętam, kiedy miałam TAK, że pierwszy bocian był w LOCIE! 🙂 Zmarznie gość, bo dziś ma jakiś śnieg jeszcze padać :0

<><>

W weekend za to było ładnie i sucho. I kolejny też ma taki być! Niżej fotki z sobotniej przebieżki. Tym razem biegłam z biegowym znajomym. Gadaliśmy o polityce i czas mieliśmy oboje świetny 🙂 Może i tak trzeba, skoro mi życiówki wtedy wychodzą? 🙂

Btw. bo zapomnę. Polecam Wam film Lemoniada. Obejrzałam w sobotę, korzystając z tego, że Łucja miała nocowankę u koleżanki i nie podłączała mi się pod seans. A miałam go w ulubionych od dawna. Taki inny i po prostu dobry!

Chores/obowiązki/домашние дела

Przyleciał któregoś dnia kolega Mieszka. Przyjaciel woli łuk i bieganie z walkie-talkie, niż malowanie kredą i telewizję… Nie wie nic o Star Wars, ALE zawsze chętnie zrobi okrążenie na hulajnodze po osiedlu. CZYLI dość pożądany zestaw cech uzupełniających dla naszego nerda! No i przybiegł, a po chwili zadzwoniła jego mama:

  • Miłek jest u Was?
  • Tak, tylko Mieszko musi coś zjeść, a on skacze pod oknem żeby zobaczyć czy ten już zjadł. Zaraz będą się bawić.
  • Powiedz mu, że jeśli NIE odkurza mi samochodu, to te pieniądze, które miał zarobić, zarobi Pola, bo ONA odkurzy.

No i się zaczęło, bo temat złapały moje dzieci, że ONE też chcą zarabiać. Panny już uczą Mieszka angielskiego. Systematyczna jest Lila, a lekcje Łucji odbywają się w kratkę. Lecz zarabiać chce też Mieszko. Wczoraj mnie dręczyły co mogą robić, więc nowy tydzień otwiera potrzeba stworzenia cennika usług domowych. Możemy tam wrzucić wywalanie śmieci, regularne ścielenie łóżek po sobie albo rozładowanie zmywarki. Mieszkowi zapowiedziałam, że trawy kosić nie będzie, bo słabo mu idzie praca z ostrzami ;), ale przytaknęłam Lili, że zimą będą mogli odśnieżać. Lila segreguje ubrania i skarpetki i chce, żeby to też było w cenniku. W sumie to robi to chętnie, ale rzeczywiście nie musi tego robić. Najbardziej zależy mi na motywowaniu Łucji, ale ona coraz chętniej odpuszcza większość tematów :/

<>

Tymczasem w sobotę rano zgrabiliśmy liście (dziś po raz pierwszy wywożą zielone), a dzieci pomalowały domek dla owadów. Różowa farba w sprayu była użyta na technice, gdzie Lilka robiła z puszek coś tam. No i nam zostało, więc teraz tak knują co tu jeszcze przemalować??




Sto-larz po raz kolejny!

  • O zobacz Lilu! Nawet MAM świeczki! A już się bałam, że nie mam. A tu takie śliczne, w serduszka…
  • Tak mamo, tylko, że ja mam 11 lat, a tych świeczek jest 10.
  • Poważnie? Zaraz jeszcze jakąś znajdę!

Weszła na to Łucja i powiało nastoletnim buntem:

  • Widzisz Lila? Mama nawet nie wie ile MY mamy lat…

11-stą znalazłam, lecz co gorsza zapomniałam je zabrać do dziadków :/ Torcik zapakowałam, aparat też, szczotkę dla Łucji bo postanowiła się uczesać DOPIERO w aucie i nawet ładowarkę do komórki bo dziadki mają doskonałą łazienkę do selfie, a miałam rozładowany telefon… Torcik zamówiony dotarł do nas rano, później jeszcze poszłam ze znajomą i jej psem na spacer, bo wczoraj NIE pogadałyśmy, Łucja wróciła z nocowania u koleżanki i pojechaliśmy! Babcia na szczęście miała jakieś zapasowe świeczki, które Lilka z dużą fantazją rozstawiła po całym torcie!

Był obiad z rosołem, turniej szachowy 🙂 i prezenty. Najważniejszy z nich to chyba walizka. Miętowa z flamingiem. I za tą walizkę Łucja się obraziła. Bo ONA w tym roku będzie musiała na ZIELONĄ szkołę jechać z tą starą, fioletową, po MNIE!!! Normalnie dramat, nie? :))

To jest właśnie to lustro w górnej łazience, w której ZAWSZE tak świetnie wyglądamy!!! 😀 Warto zwrócić uwagę na korale Liliany, która JA kiedyś dostałam od Łucji (jeszcze w ciąży z Mieszkiem). Panna je chwilę później rozerwała i teraz muszę pokombinować z gumką by je je na nowo złożyć.

Nie mam siły nawet się przekręcić

-Łucja o poranku. Ja ledwo funkcjonuję przez to wiosenne przesilenie, ale ona znosi obecną porę roku zdecydowanie gorzej…

Mieliśmy na dziś plany spacerowe… Znalazłam ekipę, która co tydzień idzie SZLAKIEM nad rzeką. Zaczynają za każdym razem w innym miejscu, prowadzący to grupka ekologów i pokazują dzieciakom gniazda ptaków i różne ciekawostki. A mam po Białowieży niedosyt spacerów po przyrodzie… Lecz gdy dostałam od nich meila ze szczegółami stwierdziłam, że jednak NIE. Wycieczka miała trwać 5 godzin, należało się wyposażyć w kalosze (nie mamy) i na końcu miało być ognisko. I chyba tak naprawdę przeważyło to ognisko, bo miałam ochotę na kontakt z przyrodą, a nie z integracją z kolejną ekipą ludzką. Pogoda była jednak piękna, więc gdy wróciłam z porannej przebieżki, to zaproponowałam inny plan!

Jak mogłaś mnie zabrać w miejsce, gdzie są SAMI brzydcy ludzie???!!– męczyła mnie ostatnio Łucja po którejś tam naszej wyprawie, więc namawianie zaczęłam od NIEJ. ŁUCZ, tam gdzie pojedziemy będą same ciacha! W muzeach olimpijskich są wyłącznie przyszli sportowcy!

Nie było 🙂 Było pusto, wjazd był dziś za darmo, co mnie pozytywnie zaskoczyło, zanim przeszliśmy po wielkim obiekcie historii polskiego sportu. Pośmialiśmy się z tego jak wyglądali kiedyś siłacze od ciężarów i jak wyglądały retro stroje do pływania. Obejrzeliśmy znicze olimpijskie i pierwsze rowery. Łucja nam znikała, bo ona szukała plenerów do selfie na insta/albo innych, ale chyba też była zadowolona!



To są medale! Tyle ILE zdobyliśmy na poszczególnych olimpiadach!

I podobne ujęcie, lecz z kobietą o trzech brodach…

Znicze olimpijskie:

Nasza ulubiona ostatnio perspektywa:

Spacer po parku wokół muzeum i rozpoznawanie dyscyplin sportowych na rzeźbach.

Potem pojechaliśmy dalej! Jest taka hala, w której KIEDYŚ ćwiczyli pięściarze. Na ścianach wiszą wielkie fotografie zawodników, którzy tam trenowali, a odbywa się tam teraz modny jedzeniowy spęd. Środek food courtu zdobią stoliki, a wybierać możesz w wyśmienitym i w żadnym wypadku fast-foodowym jedzeniu. Byłam tam ostatnio na rewelacyjnych krewetkach, lecz jak się pewnie domyślacie, fantazja kulinarna moich dzieci jest zerowa. Próbowałam ich skusić taką inną pizzą, ale głównie jedli opiekane ziemniaczki popijane wegańskimi lemoniadami. :/

W nagrodę za ten sportowy dzień i względną chęć dostosowania zaproponowałam jeszcze jedną miejscówkę! Kolejką kłębiła się przed wejściem, a w środku do zdobycia była donuty! Podobno najlepsze 😀 I chyba wolimy pączki, ale JAKIE Łucja miała pole popisu do zrobienia zdjęcia przed jedzeniem! :DDD

Kiedy zaczynać wiosenne porządki???

Mieszko był wczoraj na jakieś uczelni wyższej, na wydziale nauk ścisłych… Szkolna wycieczka. Mieli zajęcia z fizyki. I uwaga: ON też jest genialny 🙂 Profesor, który prowadził zajęcia, uznał Mieszka za fenomen. Że NIE tylko ma dużą wiedzę (on chodził jako pięciolatek na zajęcia z chemii i fizyki), ale też MYŚLI i szuka rozwiązania. Bardzo jestem oczywiście dumna, miałam do południa doła egzystentencjalnego, ale odszedł w dal! Kilka dni temu wałkowałam z dziewczynami tę kwestię wolontariatu, bo okazało się, ze można robić go w 6, 7 i 8-smych klasach, czyli, że od września mogą ruszyć obie dziewczyny. Łucja mi powiedziała, że na jednej świetlicy jest przestrzeń z wolontariatem i tam są wszystkie oferty. Mamy 40 godzin do odbębnienia, czyli po 20 na rok. Może będzie można podjechać do schroniska wyprowadzić psy, to już zejdzie 5 godzin, czasem można wstawić dzieciaki do imprezy masowej – mamy w pobliżu wyścigi porozbijanych aut i tam też są potrzebne dzieciaki do ustawiania trasy, a potem do roznoszenia ulotek i kierowania przyjezdnych (typu gdzie biuro zapisów, albo toalety). Zdobyte punkty przydadzą się im do szkół średnich. I martwiły się panny, że skoro one zrobią to razem, to z KIM Mieszko będzie robił wolontariat? Więc im powiedziałam, że ON zda olimpiadę i jemu punkty nie będą potrzebne! A tu okazuje się, że może rzeczywiście tak będzie? 😉

<<>>

Mix taki

Primo kolaż Lilki. Pokazałam jej wczoraj co JA zrobiłam na programie, którego mnie nauczyła (apka Pisc Art), a Lila się zapytała, czy ona MOŻE zrobić na moim telefonie kolejny obrazek? Pozwoliłam i to co ONA zrobiła jest świetne! 🙂 To ona i Mieszko (w piżamach) wklejeni w okładkę magazynu ułożonego na flat layu (czyli takim gotowcu do fotografowania z góry) z kawą i swetrem. Jednorożce i donuty podoklejała.

Drugie to kartka, którą Lilka przygotowała dla swojej przyjacółki, która urodziła się DZIEŃ po niej. Wczoraj jej nie było, ale dziś ma z cukierkami być. Przygotowana została więc laurka z wykresem historii ich przyjaźni (BFF to Best Friend Forever) i malutki prezencik!

A trzecia fotorelacja to moje pranie z pralni. Zawsze mnie rozczula gdy te babeczki znajdą coś w naszej pościeli (typu majtki) i piorą to oraz kładą na szczyt górki z maglem 😀