Przyleciał któregoś dnia kolega Mieszka. Przyjaciel woli łuk i bieganie z walkie-talkie, niż malowanie kredą i telewizję… Nie wie nic o Star Wars, ALE zawsze chętnie zrobi okrążenie na hulajnodze po osiedlu. CZYLI dość pożądany zestaw cech uzupełniających dla naszego nerda! No i przybiegł, a po chwili zadzwoniła jego mama:
- Miłek jest u Was?
- Tak, tylko Mieszko musi coś zjeść, a on skacze pod oknem żeby zobaczyć czy ten już zjadł. Zaraz będą się bawić.
- Powiedz mu, że jeśli NIE odkurza mi samochodu, to te pieniądze, które miał zarobić, zarobi Pola, bo ONA odkurzy.
No i się zaczęło, bo temat złapały moje dzieci, że ONE też chcą zarabiać. Panny już uczą Mieszka angielskiego. Systematyczna jest Lila, a lekcje Łucji odbywają się w kratkę. Lecz zarabiać chce też Mieszko. Wczoraj mnie dręczyły co mogą robić, więc nowy tydzień otwiera potrzeba stworzenia cennika usług domowych. Możemy tam wrzucić wywalanie śmieci, regularne ścielenie łóżek po sobie albo rozładowanie zmywarki. Mieszkowi zapowiedziałam, że trawy kosić nie będzie, bo słabo mu idzie praca z ostrzami ;), ale przytaknęłam Lili, że zimą będą mogli odśnieżać. Lila segreguje ubrania i skarpetki i chce, żeby to też było w cenniku. W sumie to robi to chętnie, ale rzeczywiście nie musi tego robić. Najbardziej zależy mi na motywowaniu Łucji, ale ona coraz chętniej odpuszcza większość tematów
<>
Tymczasem w sobotę rano zgrabiliśmy liście (dziś po raz pierwszy wywożą zielone), a dzieci pomalowały domek dla owadów. Różowa farba w sprayu była użyta na technice, gdzie Lilka robiła z puszek coś tam. No i nam zostało, więc teraz tak knują co tu jeszcze przemalować??


