review

Dzień bez dzieci spędziłam tradycyjnie (jak to ostatnio) z dziadkami. Realizujemy sobie nasz program kulturalny i odwiedzamy różne wystawy oraz jadłodalnie dla dorosłych. Pojechaliśmy więc obejrzeć wystawę o czasopiśmie POLSKA, wydawanym za PRL-u. Nakład to miało niewyobrażalny, wychodziło w kilku wersjach językowych, a sprzedawano je i w Afryce, i w Azji, i na tym zgniłym Zachodzie. Polska/Polonia/Polsza była zawsze przedstawiana jako kraj mlekiem i miodem płynący oraz przyjazny dla innych. Były listy, które przysyłali ludzie z całego świata i stykówki, czyli mini obrazki z których wybierano te NAJ. Jest np. artykuł o dziewczynie, malarce, która tworzy na słonecznym rynku. W gazecie jest słońce, uśmiech, buty na nagrzanym chodniku i płótna, a na stykówkach widać, że wokół są obdrapane domy, brudne dzieci w podartych i za dużych ubraniach, ruiny i NIC. Czasem te artykuły miały poprawić relację pomiędzy krajami, dlatego robiono wielki artykuł o nowo budowanej Ambasadzie Chińskiej Republiki Ludowej, itd. Wystawa nam się podobała, potem wpadliśmy tylko na tajskie krewetki, które ostatnio wynalazłam, no i rozjechaliśmy się po domach.

Zaraz odpalę Templariuszy, którzy są moim nowym ulubionym serialem (POLECAM), chwilę poprasuję i może coś POHAFTUJĘ (to mój nowy konik, relacje kiedy indziej). Wrzucę Wam tylko jeszcze zdjęcie Lilki, które znalazłam w mojej komórce zrzucając zdjęcia z dzisiejszej wystawy. Panna zrobiła TO zdjęcie w czwartek rano, gdy odwoziłam ją do szkoły. Powiedziała: „DAJ mi SWÓJ telefon, to zrobię Ci zdjęcie JAKI mam teraz nastrój„… Jak widać miała MROCZNY :DDD