
Weszliśmy wczoraj do domu i zaczęła się jakaś taka bieganina. Lila z Mieszkiem chcieli kiełbaski z patelni, ja je smażyłam, a oni włączyli sobie Grzmotomocnych i co chwila przybiegali do kuchni po kawałek bagietki. Pieczywo leżało na krajalnicy i co chwila tylko słyszałam warkot maszyny i szybkie tupanie z powrotem przed telewizor…
I nagle ryk i kuchnia stanęła w czerwieni! Po środku tej scenki stał i Mieszko trzymał się za dłoń…Zawołałam Łucję: SZYBKO!!! i rzuciłam się do czystych ścierek w szufladzie. Panna przybiegła i mówię: Wyciągnij plastry! ale widzę, że ona stoi blada jak ściana i mówi: W uszach mi dzwoni. Więc mówię: Siądź, bo jak jeszcze Ty mi fikniesz, to będzie za dużo. I wrzeszczę ZNOWU: LILIANA!!! Wyciągnij wszystkie koszyczki z apteczki i wysyp je na podłogę. Powiem Ci co masz mi podać. A ona wyciąga i stojąc wysypuje. Wrzeszczę więc: Ale kucnij, bo porozbijasz wszystko!

Użyłam plastra chłodzącego, żeby przestało się lać, zabandażowałam, a chwilę później zdecydowałam, że jednak lekarz. Chirurg założył trzy szwy. Trzy. Na kciuku prawej dłoni. Młody miał ogromne szczęście, że krajalnica była ustawiona na wąskie plasterki i ostrze przecięło opuszek i zatrzymało się na kości. Gdyby ucichało niżej trafiło by w ścięgna. No i że się zatrzymało.
Powiem Wam, że w NOCY przyniosłam go sobie do łóżka i ogarnął mnie taki paraliż. Dopadło mnie TO, co nas czasem dopada. Taka wiedza, że mamy TAK dużo i to jest takie ważne. I tak leżałam przytłoczona tym, chyba ze dwie godziny.

Wyżej -> to chwila po zabandażowaniu, gdy pokrwawiony młody je tę KIEŁBASKĘ, co to w międzyczasie się zrobiła, a niżej chwilę po wyjściu od lekarza. Archiwizacyjnie muszę dodać, że Mieszko podczas zabiegu nawet nie pisnął. Gość najpierw wbijał mu w ten palec znieczulenie. Z różnych stron, bo na palcu nie ma przestrzeni, żeby to znieczulenie dobrze się rozlało…. I by objęło całość to musiał go konkretnie ponakłuwać. A potem jak szył to Mieszko leżał na tej leżance i patrzył. Miał w oczach łzy, ale nie próbował się wyrywać, czy walczyć. I wszyscy na tej sali byli w szoku jaki gość jest twardziel.

A dziś pojechaliśmy na pokaz 3 D. I na pizzę… BO lubimy! 😀
