Donut Challange!

  • Mamo, odprowadzisz mnie do bramy?
  • Lilciak, już odprowadzałam Twojego brata. Muszę posprzątać zanim przyjedzie babcia. I nie chce mi się ubierać.
  • Możesz iść w klapkach.
  • A jak spotkam mężczyznę mojego życia? Przyjedzie ten szejk limuzyną, a ja w skarpetkach z lamą i niebieskich japonkach?
  • Powiesz mu, że to tradycyjny polski strój. Traditional.
  • Aha. Z okazji święta?
  • Donut Day.
  • Pączki Trial Day 🙂

Czekam na Lutkę z pączkami. Babcia wspaniale się czuje w wyzwaniach typu: zdobyć najlepsze pączki i jeszcze rok temu wyczaiła gdzie w okolicy serwują najlepsze. A w tym roku umawiała się już ze znajomymi na wspólne stanie w kolejce :))

Wikipedia mówi: „Przyjęło się, że jeśli ktoś w tłusty czwartek w ogóle nie zje pączka, nie będzie się mu wiodło. W tłusty czwartek statystyczny Polak zjada 2,5 pączka, a wszyscy Polacy razem w tym czasie zjadają ich prawie 100 milionów.”, więc tradycja zobowiązuje 🙂 Ja dziś wieczorem mam jeszcze dwa zebrania w szkole, więc pewnie zjem to co przywiezie Lutka, ale korci mnie by szybko podjąć wyzwanie i podskoczyć po takie pyszne z adwokatem, które wynalazłam ja. To w ramach degustacji się z babcią wymienimy!

Good by my love, goodby…

Nie był zły ten blox. Miał cudowny edytor do tworzenia wpisów. Fakt, czasem się wieszał i zjadał się cały wpis, ale mogłam niczym w wordzie układać sobie tekst w ramce, boldować słowa i ustawiać zdjęcia, żeby ZAWSZE były centralnie i tej samej wielkości. Poza tym miał wspaniały sposób promowania swoich blogerów. Mieliśmy forum i całą stronę o bloxie, gdzie można było przeglądać inne blogi, posegregowane na kategorie. I wszystkie blogi jakie czytam są na bloxie. Statystyki były konkretne i wszyscy, którzy z bloxa odchodzą, mówią, że nie ma szans na powtórkę takiej ilości wejść.

Boczna szpalta była łatwa w obsłudze, i pomijając aktywne zewnętrzne widgety można było wstawiać takie np. suwaczki z wiekiem dzieci. Skórka jaką posługiwałam się na tym blogu stworzyła niezapomniana Irytek. To była autorka najpiękniejszych (i bezpłatnych) szablonów. Likwidowanie bloxa to błąd. Powstała ogromna i w sumie wspierająca się społeczność. I było jakoś tak zacisznie… Btw. korzystając z bloxa zbywaliśmy się praw do tego co tu piszemy, czyli jeśli ktoś by kiedyś chciał stworzyć czyjąś biografię w oparciu o jego wpisy mógł by to zrobić gdyby działał z ramienia Agory.

Zanosiło się na to. Dokładnie rok temu blox łupnął na blogach bezpłatne reklamy i wtedy po raz pierwszy pojawiła się plotka, że może będzie trzeba zamknąć całość. Znalazłam wtedy gościa, który miał mi przenosić blogi, ale koniec końców nie zdecydowałam się na to… Cóż, teraz wyjścia nie ma.

Blog był dla mnie bamperem i bezpieczną strefą. Nie związałam się z żadną reklamową ofertą i nie mam tego w planach. Statystki miałam świetne. Największą ilość wejść miałam gdy ogłosiłam rozpad związku z Diablim, kiedy na na bloga weszło 20 tys osób/tygodniowo! Niezłe z Was świntuchy 🙂 że kręciło Was to najbardziej. W rankingu 1000 blogów bloxa byłam najwyżej na 58 miejscu. Teraz jest 65. To są liczby, które robią wrażenie.

<>

Przenosiny zajęły mi cały dzień, ale jest to PROSTE. Admini bloxa zrobili świetny tutorial (tu) jak to zrobić. I dacie radę. Warto zrobić to już teraz, bo w ten sposób zdążycie dać ZNAĆ wszystkim czytelnikom, b- można transferować wpisy do tych sprzed dwóch tygodni, będzie utworzony jeszcze jeden termin dla późniejszych transferów, czyli najnowsze przepadną. No i c) jeżeli okaże się wordpress Wam nie pasuje macie jeszcze chwilę czasu na szukanie innej platformy.

Przeniosłam wszystkie moje blogi.

  • TEN, który teraz czytacie tworzyłam od marca 2010. Jest najważniejszy i wrzuciłam go TU.
  • Szafę, czyli stronę, którą tworzę z myślą o dziewczynach, aczkolwiek nie wiem czy one będą z tego korzystać i wpisy są tam raz w miesiącu. STĄD ->TU.
  • No i mój pierwszy blog, który pisałam, od marca 2005 do marca 2010 i zmieniłam go na TEN, żeby zgubić ogony poprzedniego życia. STĄD -> TU.

Moi drodzy, bloxerzy, do roboty! Czas na przeprowadzkę! Gdyby coś się zmieniło i blox zdecydował się podtrzymać platformę, będziemy wracać :))

Herlisz wilkomen

NIE był zły ten BLOX. Miał cudowny edytor do tworzenia wpisów. Fakt, czasem się wieszał i zjadał się cały wpis, ale mogłam niczym w wordzie układać sobie tekst w ramce, boldować słowa i ustawiać zdjęcia, żeby ZAWSZE były centralnie i tej samej wielkości. Poza tym miał wspaniały sposób promowania swoich blogerów. Mieliśmy forum i całą stronę o bloxie, gdzie można było przeglądać inne blogi, posegregowane na kategorie. I wszystkie blogi jakie czytam są na bloxie. Statystyki były konkretne i wszyscy, którzy z bloxa odchodzą, mówią, że nie ma szans na powtórkę takiej ilości wejść. Jest jeszcze drugie dno, o którym świetnie wiecie. Media w Polsce są bardzo upolitycznione, a blox podlegał pod wielki dom prasowy. Każde narzędzie przekazu informacji jest albo skrajne z tej, albo z tej strony. My też zresztą tacy jesteśmy… No i zawsze się trochę bałam, że coś może się uciąć bo jest po złej stronie barykady. I zniknąć, o tak z dnia na dzień…

Blog jest dla mnie bamperem i bezpieczną strefą. Nie związałam się z żadną reklamową ofertą i nie mam tego w planach. Blox-owe statystki miałam świetne. Największą ilość wejść miałam gdy ogłosiłam rozpad związku z Diablim, kiedy na na bloga weszło 20 tys osób/tygodniowo! Niezłe z Was świntuchy 🙂 że kręciło Was to najbardziej. W rankingu 1000 blogów bloxa byłam najwyżej na 58 miejscu. DZIŚ jest 65. To są liczby, które robią wrażenie.

<>

Zakładam, że chwilę (miesiąc, dwa?) będę się przyzwyczajać. W bocznej szpalcie macie twittera i kalendarz. Nie wiem jak i czy się da wstawić suwaczki. Wolałabym troszkę inny kalendarz, bo to rolowanie strony do wcześniejszych wpisów jest irytujące. WordPress oferuje różne warianty płatnych blogów i być może zdecyduję się na ten najtańszy z pakietu płatnych, tym bardziej, że pierwsza płatność jest po roku, albo dwóch latach. Brakuje lupki i wyszukiwania? Być może to gdzieś jest… Ale nie smęcąc powtórzę to co zawsze mówię: ZMIANY są trudne, ale zmiany są dobre. Albo przynajmniej konieczne 🙂

1, 2, 3 :)

No dobra, to przerzuciłam. Nie ma, widzę, ostatnich wpisów. Zrzucę je na piechotę. Albo lepiej zaczekam aż admini spakują to co wysmarowałam przez ostatnie dwa tygodnie. Pytanie, czy jak to wkleję wtedy to będzie chronologicznie, czy wlepi się u góry, nad tym co do tego czasu napiszę? Zaczekamy, na piechotę nie chce mi się tego przeklejać.

Primo wrażenie, źle nie jest! 🙂

post

wielka migracja

Kiedy w ten sobotni poranek Łucja złapała takiego doła, że czegoś tam nie potrafi, udaliśmy się wspólnie na poszukiwanie bankomatu. I trafiliśmy na mega sklep papierniczy… By więc tak trochę pozytywnie całe towarzystwo naładować zarządziłam: Ja kupię papiery do kartek, a każde z Was może wybrać sobie COŚ. Ruszyli w regały i po bardzo emocjonujących poszukiwaniach wybrali! Łucja foliowego balona w kształcie hasztaga (#), a maluchy dwa małe konfetti w tubie z taką rączką do SLOWMO, czyli spowolnionych efektów w filmikach, które kręcą na okrągło 🙂 Patrzyłam ze zdumieniem, że ani nie chcieli dziurkaczy z jednorożcem, ani naklejek z kryształami, ani niczego więcej, tylko takie rzeczy potrzebne do PRODUKCJI 🙂

<>

Z wynalazków multimedialnych chciałam Wam natomiast polecić jedną apkę, którą wynalazła Lila. Zainstalowała ją też na mojej komórce i wczoraj czekając aż Mieszko skończy pianino ją wytestowałam. Wiedziałam co można w niej zrobić bo Lila mi pokazywała swoje obrazki. Jest bezpłatna, nazywa się PicsArt i może wspaniale zdynamizować Waszą partnerską korespondencję 🙂

 

Monday FUNday

Nowy tydzień rozpoczyna nam się roszadą w zajęciach dodatkowych Mieszka. Pani od dodatkowego angielskiego, prowadząca lekcje w szkole po lekcjach, zlikwidowała zajęcia we wtorek i zostawiła tylko poniedziałki oraz środy. Dokładanie w godzinach kiedy Mieszko ma karate. I teraz tak: mogę zlikwidować jedno karate i zostawić mu jeden angielski. Mogę zlikwidować karate/angielski i będzie miał wtedy 2 godziny jednego albo drugiego. Z tym angielskim to jest tak, że w czwartej klasie jest ten podział na grupy językowe. Jedna jest lepsza, druga jest słabsza. Mają inny program, ale co gorsza podział utrzymuje się na wszystkie zajęcia gdy dzieli się klasę. Czyli np. też na informatykę. Obie dziewczyny miały taki dodatkowy angielski przez te pierwsze lata i chciałabym, żeby on też miał. No a z karate, szykuje się do zdobywania kolejnego pasa, zresztą zajęć fizycznych jest w szkole za mało. Zapytałam więc Lilę:

  • Lila, czy jeśli Mieszko nie będzie miał angielskiego w szkole będziesz się z nim uczyła w domu?
  • Ile raz w tygodniu?
  • Maksymalnie trzy. Musisz się do tych zajęć przygotować i ja będę Ci za nie płaciła?
  • Ile?
  • Yyyyyy… Pomyślę…
  • Może być 5 złotych?
  • Tak.
  • To JA też chcę Mieszka uczyć! – dołączyła się Łucja.
  • To, Łucja możemy raz w tygodniu Ty, a raz ja – zaproponowała Lila

Nie wiem jak nam to wyjdzie, ale one już dziennik dla niego przygotowały 🙂

<><>

Dzisiaj Światowy Dzień Powolności. Powolnie ogarniam dom po weekendzie, powolnie odkryłam w windzie jadąc na siłownię (to taka zewnętrzna winda z za-dobrym światłem), że mam krzywe brwi, lecz powolnie nie zamierzam DZIŚ NIC z nimi robić. I powolnie kontynuujemy PĄCZKI TRIAL. Przed nami kolejna degustacja… Tym razem dotarłam do cukierni, która robi je KWADRATOWE!

Lasoterapia

Podobno w Finlandii lekarze przepisują na recepcie: SPACERY W LESIE! Bo kontakt z przyrodą jest niedoceniany i wyjątkowo dla nas korzystny :))

Zabrałam więc ekipę na jeden bieg, na którym cyklicznie bywam. Bieg jest dla miłośników lasu, ma swoje kolejne edycje raz na każdą kolejną porę roku i do TEJ pory biegi TAM trafiały mi się w weekendy bez dzieci. Skoro je jednak już miałam, zapisałam Lilkę i Mieszka by pobiegli w sekcji dziecięcej! Łucja wybrała wygrzewanie się przy ognisku i pilnowanie kurtek. Ja zrobiłam tradycyjną piątkę i bardzo dobrze mi się biegło. Było rześko i przyjemnie.

Po biegu uczestnicy dostali grochówkę i kiełbaski, a leśnicy robili nam wykłady o DZIKACH. Były plastikowe figurki dzików i robiliśmy sobie przy nich fotki. Przyszło mi do głowy, że muszę kiedyś zabrać tam dziadków. Była kategoria Nordic Walking, a spacer w lesie jest czystą przyjemnością. Tym bardziej, że jak byliśmy nad morzem w lecie dziadek szukał miejsca gdzie serwują grochówkę z kotła. I nie było. Nawet gdy poszliśmy do jadłodalni przy bunkrach… A tu dają i to na dodatek smakowo z sezonu na sezon coraz lepszą. Leczy by ją dostać trzeba najpierw sportowo się wysilić 😀

Niżej jeszcze dwie, trochę lepsze fotki:

Na pierwszej Lilka (polar w groszki, biała czapka), na drugiej Mieszko (turkusowa bluza). Mieszko chciał biec z Lilą i pobiegł w kategorii 10-11 lat.

Che giornata!

Zrobiliśmy sobie dzisiaj konkretny muzealny maraton 🙂 Nie zanosiło się na to, ale jak ruszyliśmy to atrakcje mnożyły się same! 🙂

Pierwsze na liście mieliśmy Muzeum Druku. Był wykład o historii drukowania, przegląd przez różne prasy, no i samodzielny druk obrazków z matryc oraz własnego imienia. Trochę się spóźniliśmy, ale było fajnie. Pewien zgrzyt się pojawił gdy okazało się, że płatność za zajęcia wyłącznie gotówką, której na ogół NIE posiadam i na poszukiwanie bankomatu wysłałam Łucję, która miała od rana lekkiego focha. Wyprawa zakończyła się fiaskiem, trzeba było inaczej pokombinować, a Łucji foch zamienił się w rozpacz i samobiczowanie…

A potem… pojechaliśmy douczyć się o pieniądzach! 🙂 Trafiliśmy do cudownej placówki, gdzie można było podnieść PRAWDZIWĄ sztabkę złota, dowiedzieć się jak rozwijały się systemy monetarne, nauczyć się korzystać z bankomatu (czujecie klimat jaki fuks?? Łucja się doszkoliła a z bankomatu na koniec wyfrunął dyplom-naklejka, że już potrafi!), obejrzeć wóz do transportu pieniędzy, zobaczyć jak wygląd MILION złotych, stworzyć własną wirtualną monetę, obejrzeć giełdę i wejść do gigantycznego sejfu! (BEZPŁATNE) Bilety wstępu wyglądają jak karty płatnicze a jakby tego było mało dzieci wzięły udział w grze muzealnej i zdobyły nagrody. Książki, płyty, kolorowanki, ołówki i zakładki do książek. Wydaje mi się, że gość, który wydawał DAŁ nam za dużo, bo na koniec inny gość poszedł po PAPIEROWE torby dla nas, żebyśmy się zabrali (i NIKT TYLE nie wynosił), no ale wzięliśmy co dawał 🙂

Łucja szukała plenerów do fotek na swojego Insta…

Tu znaleźliśmy banknoty, które były emitowane w Polsce i były z SAMYMI kobietami. Pamiętacie akcję: kobiety na banknoty? TO już było!

To są zniszczone banknoty. Czy wiecie, że nawet za spalone dostaniecie zwrot pieniędzy w banku? I że trudniej spalić 200 niż 10? Większe nominały mają lepszy skład papieru (to właściwie bawełna).

Niżej Lilka trzyma SZTABKĘ złota:

A niżej Łucja jako gangsta szykuje się na WŁAM 😀

Tu wchodzą do wozu z pieniędzmi…

A tu Łucja stoi nad MILIONEM w banknotach 10 złotowych. Waży to 70 kg!

Tu się uczą korzystać z bankomatu:

A tu ja sięgam, żeby zadzwonić po dzwonek na giełdzie 😀

Tu macamy bilon:

Tu Mieszko wstukuje kod do sejfu, gdzie czeka na niego nagroda za prawidłowo wypełnioną grę terenową (rozwiązanie to był kod do sejfu):

I tyle! Super! Wracając zajrzeliśmy do kolejnej polecanej pączkarni z listy, LECZ to nie jest TO. Szukamy dalej DONATA doskonałego! 🙂

a w nocy spadł śnieg..

Przypomniała mi się akcja jaką miałam daaawno temu. Pracowałam wtedy pewnej firmie jaki taki freelancer i pewnego razu jeden gość, który był zresztą strasznym dupkiem, przywalił gdy wychodziłam:

  • A może można się z Tobą umówić na dodatkowe spotkanie poza firmą?
  • Pewno. Możemy się dogadać.
  • Ale podobno z Tobą można spotkać się w nocy.

Były tam jeszcze inne tła tej sytuacji, ale było to pierwszy raz kiedy zderzyłam się z takim dorosłym brudem. I strasznie mnie to zabolało. Tak bardzo, że więcej tam nie wróciłam. NIKT nigdy nie powinien tak móc powiedzieć. Skończyło się to potem dymem z moim ówczesnym chłopakiem, że ja chcę ślubu, bo dopóki jestem wolna, to każdy myśli, że może na mnie położyć swoją łapsko.

A przypomniało mi się  to, bo zdałam sobie sprawę, że główną zaletą upływu czasu, jest to, że ubieramy się w pewność siebie. Taką, której nikt nie może nam zabrać. Dzisiaj zamiast cegły i burknięcia, że „źle słyszałeś”, zapytałabym się wprost: A co na Twoja żona? Może mogę do niej od razu zadzwonić? Czy nawet jeszcze mocniej, gdyby mnie sytuacja zirytowała równie mocno jak wtedy. I aż mi się żal zrobiło, że nie mogę się przenieść w czasie, stanąć niewidzialna za swoim 20-letnim wtedy uchem i podpowiedzieć coś :))

<><>

Testujemy pączki. Dziś byłam w jednej z lepszych okolicznych pączkarni i kupiłam CZTERY. Różne. Jeden z adwokatem od razu wrąbałam sama. Gdzieś podobno serwują pączki z whisky, ale adwokat wydaje mi się wystarczająco alkoholowy do pączków 🙂 Pozostałe TRZY pokroiłam na TRZY kawałki i Łucja dokonała pierwszej degustacji. Jej typem był pączek z WIŚNIĄ!

<><>

I jeszcze Lilka. Kolejna chodząca do szkoły z GOŁĄ łydką! 🙂

Kostką wucetową go! (tego MYSZA)

Zadzwonili do mnie z serwisu, że w moim modelu jest źle zamontowana poduszka. Oraz, że zapraszają na bezpłatną wymianę… I była to bardzo dobra wiadomość, bo zawsze jak do nich pojadę to MYJĄ mi auto! A być może pamiętacie, że był to jeden z punktów, który otwierał plany na POPRZEDNI tydzień 😀

Ha, i mało, że umyli na zewnątrz, wyszorowali też w środku! Odkurzyli, wymyli gumowe dywaniki i mam pięknie! Btw.widzę, że pada, bo deszcz rozmywa kredowe malunki, które przedwczoraj zrobił przed domem, razem z sąsiadką, Mieszko… Zdiagnozowali mi natomiast, że jakiś gryzoń przegryzł przewód do tylnego spryskiwacza. I mówię do tego gościa, że mieszkam na wsi i ten rodzaj usterki będzie się powtarzał… I może MOŻNA jakoś uszczelnić podwozie?? A on mi na to, żebym zawiesiła kostkę do w-c pod klapą silnika i to roztacza TAKI zapach, że gryzonie nie włażą! Bardzo mi się ten pomysł podoba, jak kupię kostkę, mam do niego wrócić, to mi zawiesi, a ja Wam wtedy pokażę, gdzie to ma być 😀

<>

Sfiniszowałam z Łucją Grę o Tron i czekamy obie na kwietniową premierę. Też panna zauważyła jak doskonale, przez te wszystkie sezony, rozwinęły się postacie kobiece w filmie. Były tłem, a stały się głównymi bohaterami. Wiedzą czego chcą, są silne i dobrze zarysowane.

I ogródek. Podniosłam szufle do śniegu, a pod nimi TULIPANY idą! Czas schować sanki! 🙂