Cieplejszy powiał wiatr!

Pojechałam rano z maluchami (wyżej rysunek Mieszka) do sklepu… Po weekendzie w domu pusto, ani wody do szkoły, ani żadnego pieczywa. I przy kasie nerw, bo NIE mam portfela w torebce… Buff… Zrobiłam zakupy na krechę, odstawiłam towarzystwo do szkoły, fuknęłam coś, bo brzęczeli, a utrata portfela to poważna sprawa! Gdzie ja go miałam??? Na pewno miałam GO na marszu, ale jest wielki i może mi jakoś wypadł?? Chociaż nie, przecież później zajrzałam do jakiejś hipsterskiej knajpy na wegańskie jedzenie (w domu, w weekendy bez dzieci, nic nie ma). Tam płaciłam kartą i stałam przed knajpą z tym brzęczykiem, kiedy mi przygotują i zapakują na wynos… Ale przecież później byłam na stacji benzynowej! Na stacji zawsze jak znajdą to odkładają! Bo przecież NIE wyjęłam go ot tak w domu razem z gazetkami manifowymi?

Ale okazało się, że WYJĘŁAM 🙂 Duże uff i tak relaksacyjnie nabrałam ochoty na podsumowanie zimy!

*ZIMA 2018/2019*

Coraz krótsze wydają mi się te pory roku. W listopadzie było mi zimno, ale teraz, przy tych samych temperaturach wydaje mi się już znośnie. Łucja była w sanatorium co przyblokowało trochę urodziny Mieszka. Miały być w śniegu, ale jak tu zrobić party w sobotę, skoro pannę przez CZTERY śnieżne soboty odbierałam po południu? Młody już urodzin nie chce, powiedział, żeby zrobić za rok. Ok. Zrobimy po prostu wtedy z większym rozmachem. Dostałam jakiś astronomiczny rachunek za elektrykę, ale na szczęście okazało się, że inkasent miał źle skalibrowany czytnik i machnął się o cały rząd. Czekam na korektę i wtedy dopiero będę płacić. Zamówiłam na jesieni drewno, bałam się, że mało, lecz nawet połowy palety nie zużyłam… Przeniosłam bloga, ale ostateczny transfer jeszcze się nie wydarzył. Przeczytałam kilka książek, ale nic nie było specjalnie poruszające. Nieźle wyszło, że w Białowieży czytałam Tajemnice Icemarku. To taka zdobycz ze Stonki, gdzie cała akcja dzieje się w niewyobrażalnie zaśnieżonej krainie. Ach, no i pod koniec zimy jakoś dużo dzieci mi się po znajomych pojawiło. Raz po raz, ktoś przysyła fotkę bobasa. To co znajomi z nurtu siłowniowego, wszyscy są co najmniej o dekadę młodsi, ale to dobrze! 🙂

  • SPORT – spróbowaliśmy biegówek i bardzo nam/MI się spodobało. Cieszę się, że mamy taką elastyczność do wybierania dyscyplin sportowych i łatwo nam próbować nowych rzeczy. Biegówki z pewnością będą wracać.
  • WZÓR – pantera. Tak jak rok temu była czarno-czerwona kratka, tak teraz w którą stronę nie spojrzę, zawsze ktoś jest z jakimś panterzym elementem.
  • JEDZENIE – mieliśmy kontynuację nurtu ubiegłorocznego, czyli Komfort Food. Lubiliśmy jeść to co nam sprawia przyjemność i dobrze nam się kojarzy. Miłe jest dla mnie, że moja zupa rybna awansowała jako główna zupa Wigilijna.
  • Apki- mam nowy telefon, który daje mi zupełnie nowe możliwości. Mam tam kilka przydatnych rzeczy np. program do kolaży oraz inny do ozdabiania zdjeć.
  • PROGRAM – bo tak naprawdę dość techniczna była to pora roku, to Capture NX, czyli coś czym obrabiam fotki z mojego aparatu fotograficznego. Poprzedni aparat miał rozbudowane menu, ten takiego nie ma i tak szukałam po lighroom-o podobnych. Polecam.
  • RĘKODZIEŁO: kolaże, kolaże, kolaże. Ależ mi podeszły! Chociaż, idzie nowe, bo wkręciłam się w wyszywanie! Dostałam obrazek (ten co niżej) i mam go wyszyć 🙂 Potem sobie chyba powieszę na ścianie w sypialni 🙂
  • FILMY: kinowo urzekł nas Aquamen, ale ważne jest to, że Łucja zaczęła pochłaniać seriale dla nastolatków. Riverdale, 13 powodów, Heathers, itd
  • NAPÓJ – smakowały mi toniki (shwebbsy) Nie to, że jakoś kompulsywnie, ale ja w ogóle takich napojów NIE pijałam, a tu z… osiem butelek przez TĘ zimę poszło 🙂