-Łucja
Dziś mieliśmy ciekawy dzień 🙂 Primo: Mieszko miał ściągnięte szwy. Długo siedzieliśmy w gabinecie, bo pielęgniarka nie mogła znaleźć JEDNEJ nitki. W końcu wyszliśmy i na korytarzu tłumaczę młodemu:
- Pani doktor, nie mogła znaleźć jednej nitki. Dlatego to tyle trwało, brała światełko…
- Bo ja sobie jedną nitkę wyjąłem sam.
- KIEDY??
- Wczoraj
- To DLACZEGO nie wyjąłeś wszystkich???? Nie musiałabym płacić!
Także taki z niego Rambo. Macie fotkę PRZED zabiegiem:

Druga „krwawo NIE krwawa” akcja jest z Łucją. Najpierw mi podpadła. Jeszcze wczoraj. Wyszłam z domu, po Mieszka, nabuzowana, LECZ właściwie od razu pomyślałam, że przesadzam… Tym niemniej jednak jak wróciłam zobaczyłam na podłodze TAKIE dzieło 😉 Przepraszam Cię 🙂

A dziś, po szkole, pojechałyśmy ZROBIĆ uszy. Panna chciała od dawna. Ja czekałam aż będzie to jej decyzja i będzie taka dość świadoma. Ja podjęłam ją gdy miałam 15 lat i byłam w podobnym momencie rozwojowym. Miało być na Dzień Kobiet, ale trochę się nam przesunęło. Pewnie chciała ostatnio bardziej, bo JA zaczęłam nosić kolczyki i ona też chciała. No i PRZEKŁUTE! 🙂 W takim salonie gdzie przekłuwają dziewczynkom, specjalnym urządzeniem z zainstalowanym już kolczykiem. Wybrała gwiazdki (z kółeczek, kwiatuszków i serduszek). Bardzo nam się podobało i wcale nie było strasznie. Górna fotka jeszcze bez dziurek, dolna to przekłuwanie drugiego ucha.
