Wczoraj straciłam głos… No prawie, ale mówienie pod koniec dnia było i bolesne i z taką chrypą, że to w ogóle NIE przypominało mnie. Lutka z którą przez chwilę rozmawiałam przysłała mi esemesa, że DZIŚ przyjedzie i zabiorą dzieci na weekend, ale jednak odmówiłam. Panny mają sporo nauki, na przyszły tydzień zapowiedziano już sprawdziany, a Mieszko regularnie chodzi do szkoły BEZ czegoś. Bez kanapki, bez materiałów na plastykę, albo spóźniony. Musimy więc zrobić sobie DOKŁADNY plan tygodnia i MUSIMY również przerzucić szafy, bo co tu kryć, krótkich spodenek JUŻ w tym roku NIE będzie.
Jakby nie było dziś rano BYŁO lepiej, przypomniało mi się, że śpiewaczki operowe rąbią na okrągło jajka (tak przynajmniej w jakimś filmie było), więc na śniadanie zrobiłam sobie jajko sadzone. NIE miałam co prawda czasu by je zjeść, ale wsiadłam z talerzem i sztućcami do auta (w sumie mam blisko, mogę tam śmigać na rowerze, ale wożę laptop i te kserówki, więc jadę autem) i chwilę później stojąc w mikro korasie TĘ wyśmienitą potrawę sobie ELEGANCKO zjadłam.
Weekend? INNE plany? Ja muszę górę papierów wysmarować, co to mi się po nocach śni. Wiedzieliście tego mema, o czym myśli kobieta przed zaśnięciem? Kiedyś to już chodziło, a teraz znowu wszyscy rozsyłają. Co jutro na obiad?/O której rano wyjść z psem?/Czy ja mu zapakowałam tę plastelinę?/W co się ubrać?/Chyba nie schowałam dżemu do lodówki/Zabrać nową herbatę do pracy/Rano muszę zadzwonić do przychodni/Zamknąć drzwi od pokojów dzieci, jeżeli kot postanowi zostać w domu/itd/ Te wszystkie myśli przeplatały i się ze sformuowaniami z pism, które MAM stworzyć, także MUSZĘ je napisać, żeby się od tego uwolnić. Bieganie RANO odpuszczam.
Z plusów zdołałyśmy DZIŚ zrobić kolejną porcję MUSLI. Tym razem nie podpiekałam orzechów, moreli oraz żurawiny, a do piekarnika poszły wyłącznie otręby owsiane + jaglane wymieszane z miodem i jakąś przyprawą do kawy. Liliana obrała i dorzuciła pistacje i BARDZO dobre nam to wyszło!!!

<>
- Mamo, chemia jest taka strasznie nudna… Taka miła jest ta babka, ale to straszny przedmiot. A, i odkryłam, że mam talent do malowania sukien ślubnych.
- CHEMIA?
- Tak.
- To może szkoda, Łucja, że nie wybrałaś biol-chemu?
- Fakt. Wtedy chyba zaczęłabym je projektować.
- No ja myślę! I to z welonami!
Na krtań wypróbuj może pastylki do ssania Isla. Bez recepty. U nas foniatra je polecał,
PolubieniePolubienie
o dzięki! Testuję różne, a tych akurat nie znałam! 🙂
PolubieniePolubienie