- Jak tam Łucz? Wracasz już?
- Tak. Rozdali nam wyniki z testu z angielskiego. Jestem w lepszej grupie. Trzecia w klasie.
- Wow. Niesamowite!
Pojechałam do cukierni po ciasteczka, żeby to godnie odświętować, a potem w domu przepytywałam dalej. Dowiedziałam, że WOS jest najnudniejszym przedmiotem na świecie i „NIE wiem po co JA wybrałam rozszerzony”, chłopaki w starszych klasach mają BRODY, ale z tej wysokości dwóch metrów JĄ widzą. Informatyka jest łatwa (jak to na humanie), ale pani posadziła ją pomiędzy dwoma wielbicielami i jej jest głupio ich poprawiać.
Mieszko ma nową panią od angielskiego i jest to babeczka, która uczyła Łucję. Klasy, które miała w ubiegłym roku, na egzaminie ośmioklasisty miały średnią 89% z angielskiego, więc bardzo się cieszę, że młody na nią trafił.
U Lilki wałkują warianty odświętowania Dnia Chłopaka i chociaż propozycje są różne, wygra pewnie ognisko ze względu na kiełbaski… Będą natomiast zawody biegowe, w których panna MOŻE pobiegnie!
U mnie trwa rozpisywanie dyżurów i w sumie to jak będzie to na stałe, to będzie ŁATWIEJ. I kanapkę dziś dałam radę zjeść. NA PRZERWIE.
<><>
Poniedziałek. Dziś ja i Łucja mamy na później i panna wczoraj sprawdzała GDZIE są miejsca z najlepszymi śniadaniami. CD trybu przygoda? Sprawdziła sobie menu, ceny, WIĘKSZOŚĆ ma po drodze do szkoły, a teraz tylko kombinuje jak tu namówić kogoś z klasy, by razem z nią odbywał „śniadania poniedziałkowe”. Rehabilitację DZIŚ odbębniłyśmy, w czwartek mam zebranie u Lilki i na razie cały czas jesteśmy w ogromnym czasowym niedoczasie!
