W jedwabnym kapeluszu, wolny od żądań innych ludzi.

-„Pozłacane Wilki” – powiem Wam, że wspaniale, BO daję radę chwilę przed snem poczytać!. Realnie było to 10 minut, ale TO przyjemne, bo to DLA mnie wskaźnik, że mam fragment wolnej chwili! Wiem, wiem, złudzenie i pozory, ale MIŁE!

Zachwyca mnie zaradność małych chłopców. Mieszko jest pierwszym z moich dzieci, który nauczył się korzystać ze szkolnych szafek. JEGO plecak jest LEKKI. W szkole trzyma nie tylko podręczniki, ale UWAGA: również zeszyty. Wyszło to wczoraj gdy kazałam mu się zapakować do szkoły, a on odparł, że już JEST zapakowany. Zajrzałam do plecaka, a tam… PUSTO. Do domu ma zamiar przynosić wyłącznie zadania domowe. Genialne. Odchudził nadgorliwość do poziomu MAX!

Panny dobrze, a ja miałam dziś niezłą akcję. Miałam dyżur na auli, która jest przestrzenią DZIKĄ. Stoją, rozglądam się, a tu do mnie podbiega dwóch chłopców z okrzykiem, że SIĘ BIJĄ. Ruszyłam w stronę skupiska i jak szłam na moich oczach utworzył się okrąg z dwoma chłopcami w centrum. Wkroczyłam, rozdzieliłam – NIE oberwałam, czego nie byłam pewna i zaczęłam dochodzić O CO poszło. Poszło o ławkę, ale prowodyrem była dziewczyna, która chciała by jeden z JEJ świty TĘ ławkę odbił. Panna jest nieprzeciętnie atrakcyjna, ale żeby się pogodzić z tym, którego chciała zniszczyć, powiedziała: Sex na zgodę? Dodajmy, że chodzi o 11-latkę… Oczywiście, nic za tymi słowami NIE szło, chodziło o samą formę, którą małolata znała. Także tak.

Ach, no i żeby nie było tak idealnie, że JUŻ wszystko zaczynam ogarniać, ZAPOMNIAŁAM o zebraniu u Lilki. Pojechałam po Łucję do szkoły (wtorek i czwartek kończy o 16-stej), po drodze zatrzymałyśmy się na kawę i w domu byłyśmy kwadrans po 17-stej. Spacer z Bibs, obiad, a teraz otworzyłam kompa i mnie olśniło, że o 17:30 miałam MIEĆ zebranie :/