
Na zewnątrz coś, CO można by nazwać „piękną zimę mamy tej wiosny”, za to w domu KWIECIŚCIE! Żonkile, hiacynty, a nawet tulipan! Przyniosła go Lilka ze szkoły. Bukiet był różnokolorowy i KTOŚ jej wręczył bladoróżowy… Pytam się KTO, lecz NIE patrzyła!!! Minął jeden semestr i panna zrobiła przez te miesiące niewiarygodny skok. Tak myślę, że porównywalny z tym gdy dzieci idą do przedszkola… Znaczy się, cały czas uważa swoją klasę i rówieśników za głąbów, ale CAŁKIEM chętnie chodzi do szkoły. Ostatnio z nią rozmawiałam, bo Łucja przebąkuję o nauczaniu domowym, a z Lilka mam problem, bo ona często wraca ze szkoły z gorączką. Tak ją te lekcje i zawalony grafik przebodźcowuje, że wraca i pada. No i zapytałam się jej, czy NIE wolałaby jakiejś innej formuły? Zresztą, gdy panna najstarsza przeszła na indywidualne, Liliana była wściekła, że TYLKO ona musi tak rano wstawać, a ona ma największe deficyty snu w domu (to prawda). ALE panna mi odpowiedziała, ze NIE CHCE inaczej, bo ona zapamiętuje wszystko co mówią na lekcjach i w domu NIE musi się już uczyć. Rzeczywiście ona się w domu NIE uczy, a stopnie są okej.
<>
Niesamowicie wszystko się przeplata. Żadne to nowe odkrycie, ale czasem mam wrażenie, że nie ma rzeczy ze sobą NIEpowiązanych. Dziś rano rozmawiałam jedną z jedną znajomą i ona opowiadała o psie z którym się pogryzł jej pies. I ja znam tego drugiego psa i rozmawiałam z jego właścicielką chwilę po tym wydarzeniu! Albo cukiernia, koło dziadków, gdzie kupujemy kremówki, weszła w collab z naszym trochę dalszym sąsiadem, który robi lodowe desery… Tudzież oglądam Three Pines, który jest o przemocy wobec Indian w Kanadzie, potem czytam Głód Almy Katsu (karawana zmierzająca z jednego wybrzeża na drugi, która ginie pożarta przez kanibali jakiegoś plemienia – w dużym uproszczeniu), a w ostatnim Last of us pojawia się grupa ludzi na odludzi, która właśnie by przetrwać do takiego momentu zezwięrzęcenia dochodzi, Siódmy odcinek był zresztą naprawdę niezły!