słonecznie i zielono (św. Patryk!)

Lubię czasem wpaść na te trochę inne, niż edukacyjne, szkolenia. Dużo finger-food, wszyscy ładni i eleganccy oraz sporo naprawdę niezwykłych osób. Było o social-mediach, budowaniu marki, algorytmach szczęścia, zasięgach, podcastach i całej masie innych rzeczy. Skończyło się po 22-giej, a do domu wkroczyłam dłuższą chwilę później, ZATO razem z Mieszkiem, który pojechał wczoraj na basen! W tej rodzicielskiej społeczności, która nas otacza, czasem ktoś zabiera dzieci i z nimi jedzie. Tym razem jeden tato postanowił spontanicznie zabrać chłopców do aqua-parku i bardzo to było miłe. Młody co prawda po drodze wyrwał sobie sam mleczaka, czyli jak wypadał z rury, to basenowa woda trafiała prosto do krwiobiegu :D, ale wrócił zadowolony.

Dziś miałam urzędowe bzdety, a zaraz wyciągam cytrynową babkę z piekarnika (wychodzi mi ostatnio ŚWIETNIE -> nie daję cytryn, tylko sporo limoncello) i jadę z nią do dziadków! Z Bibs, gdyż psa TAM do niedzieli zostanie! Bo jutro rano jedziemy na wycieczkę! Teoretycznie jutro TEŻ wracamy, ale wychodziło nam, że pies będzie w domu około 13 h SAM. No i technicznie rzecz biorąc wytrzyma, lecz będzie szczekać na każdy ruch za drzwiami i jak przyjedziemy w nocy, to trzeba JESZCZE będzie ją wyprowadzić… A tak spędzi ten okres, ze swoim kocimi kompanem Mruczkiem!

<><>

  • Mieszko, co to za jedynka w dzienniku?
  • To kartkówka. Nie da się poprawić. Babka nie mogła mnie rozczytać.
  • MUSISZ pisać wyraźniej. Pasek cały czas realny?
  • No… Tak. Da radę.
  • Taki zdolniacha jak Ty, da radę na pewno… Jestem pewna, że jesteś najmądrzejszy w klasie!
  • Matko! Gdybym zaczął wierzyć w to co mówisz, to miałbym ego jak Burj Khalifa!