WESOŁYCH i POGODNYCH!

Wielkanoc to są najradośniejsze święta. I nie chodzi nawet o tę euforię wiosną, której ja, miłośnik jesieni, NIE rozumiem, lecz o jakiś taki ogólny nastrój i przesłanie! Dom mam ogarnięty mistrzowsko. Nie umyłam łazienek, ale szoruję je co tydzień, więc w żaden sposób NIE jest to porządkowanie świąteczne 😉

Robią się dwa ciasta. Koniec końców tradycyjny sernik z pomarańczą, oraz wyjątkowo snikers z przepisu Siostry Anastazji. Kiedyś już o tym pisałam, to taka książka, którą dostałam lata temu pod choinkę od mojej cioci. Ula wspaniale piecze ciasta i wręczyła mi ją ze słowami: Z tej książki wychodzi KAŻDY przepis. True. Proporcje są jak na poligon/zakon więc trzeba wszystko zmniejszać o połowę, albo nawet 2/3, ale wychodzi.

Jak zrobię ruszam do dzieciaków i wracam jutro! Łucja rano szukała jakiś jajek (coś jak polowanie na pokemony) i bardzo fajnie, że ktoś taką apkę zapodał 🙂 Przynajmniej wyszła z domu i szukała po okolicy tych jajek. Ba, jakoś bardzo dużo ich podobno znalazła!

Prezenty od Zajączka są przygotowane, a o poranku się przebiegłam ubijając przestrzeń w żołądku na wielkanocne frykasy. Mam ochotę na biały barszcz i białą kiełbasę. Garderobę też szykuję sobie jasną 🙂

Gniazdka też gotowe! Z marchewką dla Zająca!!! (wiem to ta sama, na każdym zdjęciu, ale musiałam dzieciom wysłać zdjęcia, że przygotowałam :DD

Friday-leg day

W końcu spotkałam się z gościem, na którego polowałam od dwóch tygodni. Jako ten samozatrudniający ciągle kombinuję gdzie by tu można jeszcze/w ogóle/ dorobić. I do tego potrzebny był mi właśnie TEN gość. Śmieszna akcja, by gdy dotarłam do jego biura okazało się, że ja już TAM kiedyś byłam. Na rozmowie o pracę do innej firmy, która wyniosła się stamtąd dwa lata temu. Na miejsce spotkania dotarłam pół godziny za wcześnie, więc żeby nie czekać bezczynnie napisałam do innego znajomego, który tam w okolicy mieszka.

  • Jesteś może gdzieś na kawie? (on pracuje w takich przestrzeniach co-workingowych). Mam 40 minut przerwy do spotkania.
  • Dziś robię nóżki.
  • Friday-leg day. Jasne!

On coś mi tam odpisał, ja odbębniłam to spotkanie i wyszłam na ulicę. I wtedy zaskoczyłam, że on NIE mówił o fitnessie! Napisałam mu:

  • Dopiero teraz się ocknęłam, że Ty mówiłeś o jedzeniu, a ja myślałam, że ćwiczysz nogi. Tak na siłowni mówimy, kiedy ćwiczymy uda i łydki. Friday-leg day!

A on mi na to wysłał zdjęcia. Się uśmiałam, jakim to jednak kwadratem jestem :DDD

Natomiast wczoraj przekopując się przez Wielkanocne dekoracje, odkryłam, że mam ich MAŁO. Musiałam zrobić czystki, gdy na strychu zamieszkała kotka dziadków i wszystko powywalałam. Chyba tak… Nie miałam ani kolorowych trocin, które używałam do robienia gniazdek, ani przytłaczającej ilości ozdób! Gniazdka zrobiłam z trawy, którą dziś skosiłam, a przed domem doszły (projekt DOM- kwiecień) DWA ceramiczne zające! Bo jak się snułam się przed tym spotkaniem to trafiłam na sklep z zającami… Piękne były takie białe i wiśniowe o klasycznych sylwetkach, ale TE były a)o połowę tańsze b)czasem na święta trzeba trochę się rozpędzić z dekoracjami i różowo-złote króliki nam w tym pomogą c)sylwetki tych królików przypominają mi dr Kolloso z Grzmotomocnych!

Z rozpędu przemalowałam też doniczki przed domem, bo ubiegłoroczny błękit pordzewiał, lecz dochodzę do wniosku, że pędzelek jest dużo bardziej precyzyjny niż farba w sprayu…

Dodałam ptasi domek do Mieszkowego wianka:

I spróbowałam, korzystając z Golden Hour, czyli wyjątkowego światła, przy zachodzie słońca, sfotografować Miaustrę… LECZ to wyjątkowo trudna modelka! 😀


Wielki czwartek porządkami stoi

Nałożyłam farbę na włosy i ubrana w t-shirt, który MOŻNA zabrudzić, ruszyłam z myciem okien! I zrobione! Dowód poglądowy WYŻEJ 😀 Tzn. jedno mam takie okno, które jest schowane i myję je co dwa lata i nie pamiętam, czy rok temu myłam, ale to najwyżej umyję po trzech latach! 🙂 Z resztek w lodówce zrobiłam kotlety potraktowane solidnie Gaaram Masalą. I wyszły wybitne. Mam ich trochę i TO mój prowiant na nadchodzące posiłki. Byłam w sklepie i zrobiłam okołoświąteczne zakupy, a teraz z herbatką na chwilę siadłam. Mam szalony plan by wyprać firanki i jak skończą się wirować pobasenowe ręczniki to je wrzucę.

Wczoraj byłam na nieznanej mi siłowni, gdzie mój były trener otworzył na kettlowy klub. W miejscu takim, gdzie docierać NIE będę, bo półtorej godziny o 20-stej w środę, daleko ode mnie, nie będzie mi NIGDY pasować. Tym razem jednak mogłam i pojechałam. Gość, którego on szkoli, by prowadził te zajęcia, to taka góra wytatuowanych mięśni. I o nim mam taką małą refleksję… Bo to jest bardzo miłe, że ktoś kto w tym fitnessie siedzi docenia masę mięśniową, którą sobie zbudowałam JA! 🙂 Powiem więcej, to jest dość rozczarowujące, gdy rozmawiasz z „cywilem” i oni nie dostrzegają tego co sobie wypracowałam przez ostatnie cztery lata! I tą wyjątkowo rozciągniętą taśmę tylną (albo przednią), buły na ramionach (bluzek z falbanką już nie założę) i całą resztę. On widział te moje mięśnie i jednak jest dla MNIE ważne, żeby do zauważać 🙂

Macie jeszcze LOOK na moją przewietrzoną sypialnię (ususzone komary starłam z parapetów i toaletki) i wracam do roboty!


Akcja: ogarnianie

  • Co może być na śniadanie?
  • No więc tak Mieszeczku… Mamy trzy jajka, ciasto filo, masło i majonez. Sprawdźmy go… Majonezu jednak nie mamy, ale Wy go i tak nie jadacie. Jest jeszcze pół butelki mleka.
  • Chciałbym jajko. Jest jakiś chleb?
  • Nie. Zjedliście na kolację podsmażany na maśle. Nie ma. Mogę zrobić ciasto filo z kajmakiem.
  • To będzie dobre? – zainteresował się Łucja.
  • Nie wiem.

Nie było złe, ALE stan lodówki oznaczał nadchodzące zmiany! 🙂 Wywiozłam dzieci do dziadków! Po drodze zajrzeliśmy na jeden basen, który okazuje się, jest na czas strajku bezpłatny dla wszystkich uczniów i to było świetne. Żałuję, że odkryliśmy go dopiero teraz. Kawałek do niego mamy, ale były i mega zjeżdżalnie, i jazzuzi i wiry wodne! Super!

Dzieci wywiezione i moją PUSTĄ lodówkę mam tylko dla SIEBIE 😀 Dużo mam do zrobienia. O tej porze roku zawsze miałam już okna umyta i ozdoby świąteczne porozkładane. Nie mam NIC. To zrobię jutro. Muszę napisać kilka meili, bo przy dzieciach nie było jak zebrać myśli. Mam dwa ważne spotkania i dwa treninigi (dziś wieczorem i jutro). No i pewnie sobotnią przebieżkę. Z Lutką nie wiemy czy robić jakieś ciasta w tym roku. Nie ma za bardzo miłośników słodyczy i po prostu nie schodzą… Chociaż może jakiś sernik jednak zrobię? A potem jadę świętować Wielkanoc!

<><>

Wrzucam jeszcze trzy książki, które dzieci dostaną od dziadkowego Zajączka! Nić Ariadny to jedna z książek roku 2018. Przepiękne grafiki, zagadki, labirynty. Mity i legendy. To dla Mieszka. Szpieg, bestia… to Bękarty Wojny dla nastolatków. 15-stoletnia Żydówka w oblężonym Berlinie. To będzie dla Łucji. Widmo z Głogowego Wzgórza, to powieść kryminalna z duchami, którą dostanie Lilka.

Ach, i gniazdka muszę przygotować!


WIELKI tydzień trwa

Jechałam na jakieś tam spotkanie i zjechałam na stację benzynową. Tłum, awantura, kto za kim, ale jak już stanęłam przy dystrybutorze to z drugiej strony był znajomy. Pytam go więc:

  • Co to się dziś dzieje?? Skąd taki ruch?
  • Runęła katedra…
  • Ale korona ocalała!
  • Co z tego, skoro ludzie już złapali fazę na Armegedon!

Żarty żartami, ale historia chrześcijaństwa to historia relikwii i symboli. Nie cierpiętników, misjonarzy i opresji, lecz właśnie cudów. Oglądałam ostatnio Templariuszy (polecam) i tam doskonale to widać, że kolejni władcy Francji gromadzili relikwie (w serialu mowa akurat o Graalu). Było to oczywiście powodowane rywalizacją z Watykanem o wpływy w Europie, ale to nikt nie uzbierał tyle co Francuzi. Jeśli chodzi o sam budynek katedry, to ja jej NIE widziałam. Widziała Łucja na urodzinowej wyprawie z dziadkami. Podoba mi się, że mer Paryża już zapowiedział wielką konferencję jak odbudować tą wyjątkową świątynię, ale jeszcze bardziej podoba mi się pomysł konserwatorów by przywrócić kształt średniowieczny. Iglicę dołożono w XIX wieku i dużo było wtedy kontrowersji czy to pasuje?

Siedziałam wczoraj kilka godzin wpatrzona w wiadomości i niesłychanie dużo się jednak na świecie dzieje. Wiedzieliście, że Straż Pożarna we Francji jest zmilitataryzowana? Bo to jednostka wojskowa o ogromnych tradycjach. Wow!

<><>

Spotkanie udało mi się średnio – ustawiliśmy się na najbliższy piątek, bo i ja, i gość, z którym się spotykam, mamy teraz na głowie dzieci i to jednak nieco wszystko komplikuje. Wrzucę Wam za to PALMY. Palmy zrobiły dzieci na warsztatach palmowych w GOK-u, w sobotę. Pod fotką palm macie wierszyk Joanny Kulmowej – Mazurek. On ozdobił nasze tegoroczne Wielkanocne Kartki!

<>

Kilka nutek przełożę andrutem.
Dam cukier waniliowy.
Garść kluczy wiolinowych.
Rodzynki.
Szczyptę soli.
Trochę pomarańczowych skórek.
Różową kwietniową chmurę.
Krzyżyki.
Nieco gorzkich bemoli.
Bardzo słodkie migdały.
Wierzby,
co już sokiem napęczniały.
I to będzie mój cały mazurek!


S08E01

Cały świat na to czekał 🙂 Miałyśmy z Łucją pewien taki dylemat, CZY czekamy aż wypuszczą cały sezon, CZY lecimy na bieżąco i wybrałyśmy to drugie! I tak wszyscy będą spojlerować i przeżywać, więc po prostu będziemy W TYM. Serwery HBO podobno siadły o tej trzeciej w nocy, kiedy TO się pojawiło!!!! Wcześniejsze sezony Gry o Tron obejrzałyśmy do marca, teraz na tapecie mamy Walking Dead, ale będziemy sobie to przerywać kolejnymi odcinkami o dziejach miłośników ZIMY… Btw. z tymi Zombiakami z Walking Dead niezła akcja, bo wczoraj jak jechałam jaką kolejką z tego biegu to obok mnie jechał inny biegacz i na telefonie (w słuchawkach) oglądał dziewiąty sezon. Zerkałam mu przez ramię, chociaż my z Łucją dopiero na czwartym… Wiem, kto przeżyje do tego czasu 🙂

Game of Thrones! Wieczorem odpalamy!

Kolejny dzień bez szkoły przeleciał nam w pracowni protetycznej gdzie Łucja miała doklejone peloty do gorsetu. Razem z nami pojechały maluchy, potem zakupy, piekarnia i odstawiliśmy Lilkę na pianino. Wieczorem mamy ochotę dotrzeć na basen, bo mi zazdroszczą, że sobie wczoraj popływałam! Foteczka z godzin spędzonych w tej pracowni. Ja TAM siedziałam i znosiłam jajo z Łucją, a Lilka, biegająca z Mieszkiem w pobliżu, dosyłali nam kolejne zdjęcia (testy filtrów 😉

Medalownia

Dzisiaj mamy Narodowe Święto Biegania, więc… (nietypowo, zaskakująco i nieoczekiwanie) biegamy!

Dzieci pobiegły w leśnym biegu – po lesie, z tatą, a ja na dużym biegu miejskim. Czas miałam lichy, ale uwielbiam biegi, które zaczynają się wcześnie rano. Na metę wbiegłam właściwie nie zmęczona i bez potu :0. Dobrze mi się dziś biegło! Rześko i przyjemnie (zbliżamy się do przerwy letniej w bieganiu, bo nie biegam gdy jest gorąco). Na słaby czas wpłynęły różne rzeczy… Logistyka planowania była dobra. Przyjechałam na miejsce w pewnym wyprzedzeniem, ale pomyślałam, że zajrzę do toi-toja, żeby tego siku NIE nieść przez 10 km. No i mega kolejka była… A jak weszłam i zdjęłam gacie, to akurat zagrali hymn… Zamiast więc ruszyć z moją ambitną grupą biegową załapałam się na na tych co idą a nie biegną, więc musiałam wszystkich wyprzedzać :)) Inna sprawa, że NIE chciałam się zmęczyć, bo po biegu załapałam się na KOLEJNY trening!!! NAWET chciałam zrezygnować, ale tak mnie (i wszystkich innych uczestników) bombardowali esemasami, że cieszą się, że będę, że w końcu postanowiłam, że do nich jadę (i rano do auta wrzuciłam też basenową torbę). Co to było?? Przygotowanie do triathlonu i ironmana na basenie!!! Nie, nie startuję, ale trening był super! Mogliśmy testować różne pianki (to jest dość drogie, więc jak już kupować, warto wiedzieć KTÓRĄ) i uczyliśmy się w nich pływać. Rok 2019 rokiem rzeczy nowych i z piankami pływackimi jeszcze do czynienia nie miałam! Też było to fajne, tym bardziej, że dobrze się w tej wodzie po BIEGU rozluźniłam. By tego nie zgubić wrzucę tylko, że marka Aptonia pasowała mi bardziej niż Dare2Tri. I w piankach do pływania NIE wygląda się jak Beyonce, tylko raczej jak Celeste Barber (uwielbiam ją!) Btw. pianki dopasowują się do nas po jakichś dwóch tygodniach pływania i w tym cała nadzieja! 🙂

><><><

Podejrzałam rozmowę Liliany z koleżanką na jakimś czacie:

  • Maja, a co teraz robisz?
  • Wracam Uberem od dentysty.
  • A ten Uber to Hindus?
  • A wiesz, że nie wiem?

🙂

Chaos jest smaczny

Białe jabłka, Caroll

No to weekend! Dziadki pojechały nad morze, więc dziś muszę podjechać do ich kota. Dokładnie to do ich KOTKI, co to im ją załatwiłam 🙂 Wg mnie ta kotka wcale się nie chce ze mną spotykać, ale cóż zrobić!

<><>

Biegowe będą te dwa dni. Dziś rano miałam jedną przebieżkę (jak widać wyżej), a jutro kolejną, tym razem medalową. Dzieci mają w tym czasie kolejne wielkanocne warsztaty, na których zrobią PALMY! Bo jutrzejsza niedziela jest PALMOWA!!! Przypomnę Wam więc, bo ostatnio odkryłam, że nie wszyscy o tym wiedzą, że palmy to symbol dostatku, zdrowia i pomyślności. Piękna palma jest takim amuletem i zaklinaczem rzeczywistości na okres do kolejnej Wielkanocy. Nie przegapcie więc tego! 🙂

<><>

Pamiętacie mój zachwyt platformą envelo? To takie miejsce, gdzie on-line możemy sobie wydrukować znaczki. I przed chwilą to zrobiłam! Ja mam paczkę papieru do etykieto (oni piszą, że jest konieczna) lecz wydaje mi się, że można też drukować na zwykłym papierze. Trzeba tylko uważać przy przyklejaniu, żeby nie uszkodzić kodu, indywidualnego do każdego znaczka. I NIE wiem jeszcze CZY to dojdzie, ale gdyby coś było nie tak, to napiszę Wam, że lipa 🙂 Jako obrazek (jest dodawany bezpłatnie) wybrałam jedną z naszych kartek, ale oni mają tak bogatą bazę własnych zdjęć, że kolejnym razem wezmę ich grafikę. Taki wycinkowy kogutek będzie po prostu lepiej widoczny.

Wzorek na znaczkach zrobiłam dziurkaczem, a wzór to ten królik z kartki Mieszka niżej:


OOhoclesses

Muszę przyznać, że wszyscy szybko się dostosowali do tych nieoczekiwanych ferii. Ktoś mi opowiadał, że u nich po prostu przychodzi się teraz do roboty z dziećmi i one biegają po korytarzach biurowców. Jedna znajoma miała wyjazd do Kielc i wzięła 9 letniego syna ze sobą. Odfajkowała delegację i wylądowali w Muzeum Bajek. Niemniej jednak wszystko raczej się utrudniło. Miałam plan, żeby gdzieś z dziećmi pójść, ale mam taki gorący okres, że nie jest to łatwe. Na dziś zaplanowałam wyprawę do kina. Mieszko sprawdził repertuar i zarządził, że w kinie mamy być o 11-stej. Tak też byliśmy, lecz okazało się, że o 11-stej jest seans 3D, a ja aktywowałam vouchery na seans 2 D. A taki był o 13-stej. Po kinie miały jechać ze mną coś tam załatwić! No a gdybyśmy wyszli o 15-stej, to bym już tego nie załatwiła… Siedliśmy więc z fastfoodzie i wymyśliliśmy, że ich zostawię. Odebrałam bilety, załatwiłam w barze, żeby pop-corn i napoje dostali DOPIERO przed wejściem na salę i koło 12-stej pojechałam. I akurat na 15-stą obróciłam! Szkoda, bo bardzo chciałam SHAZZAM obejrzeć, a DZIECI wyszły z sali zachwycone, no ale za pół roku obejrzę na małym ekranie 😀

<><>

  • Mamo, idziesz do auta?
  • Po co Łucza?
  • Zostawiłam tam… uchoklessy.
  • I co to takiego?
  • A jak będą słuchawki do telefonu po angielsku??
  • Coś z ear na pewno! 🙂 100% nie uchoklessy, choć to dobra nazwa!

Odrost over

Jedną z pierwszych wielkich mądrości, które przyswoiłam, jest, że KAŻDA wiedza, w którą się ubierzemy, PEWNEGO razu nam się przyda. I zawsze tak do tej pory było. Ale wiem też, że można się TAK zapętlić w szkoleniach i kwalifikacjach i na nic to się nie przełoży. Jeżdżę więc na różne spotkania i wykłady i uwielbiam je, ale nie wiem czy będę umiała to wykorzystać. I zawsze mam takie poczucie winy, gdy wychodzę i zostawiam dzieci. Tak jak wczoraj wieczorem i dziś rano. I na ogół nikt nie pyta: Czy Ty na pewno musisz tam iść? Ale zawsze się boję, że gdy gdy CZASEM proszę kogoś by z nimi wtedy pobył, czy TAK sobie ta osoba nie myśli.

Z takich wątków bardziej przyziemnych i NIE tak enigmatyczych (ale obiecuję, że jak już coś z tych moich wielkich planów, co to mi się się raz po raz roją, wyjdzie, to WAM się do nich przyznam!) postanowiłam pofarbować włosy. Ostatni raz robiłam to we wrześniu, potem miałam wielki plan, żeby mieć własne i przeczekać odrosty, a ostatnio doszłam do wniosku, że podoba mi się to co mam na głowie (odrost do połowy długości). Wydawało mi się, że nie jest źle… No i jednak NIE. Spotykam się z różnymi osobami, NIE mogę mieć takie czegoś na głowie!

<><>

Tak zupełnie nie w temacie kariery pokażę Wam moje wyszywanki 🙂 Bo postanowiłam nauczyć się wyszywać. Wzory, które wzięłam na pierwszy ogień to wielkie diamenty i tatuaże więzienne z początku XX wieku. Marzono wtedy TAM o kobietach w różnych ich postaciach 🙂 Ładnie napisała to jedna osoba, która mnie pchnęła w tym kierunku, że jak wchodzisz do przedziału w pociągu i trójka siedzi z nosami w telefonach, a jedna haftuje to do kogo zagaisz? Wzory,które na razie ogarniam są zupełnie nie publiczne, ale to tak naprawdę bardzo odstresowujące!

A to moja donica. Taka jest cudna! 🙂