Friday-leg day

W końcu spotkałam się z gościem, na którego polowałam od dwóch tygodni. Jako ten samozatrudniający ciągle kombinuję gdzie by tu można jeszcze/w ogóle/ dorobić. I do tego potrzebny był mi właśnie TEN gość. Śmieszna akcja, by gdy dotarłam do jego biura okazało się, że ja już TAM kiedyś byłam. Na rozmowie o pracę do innej firmy, która wyniosła się stamtąd dwa lata temu. Na miejsce spotkania dotarłam pół godziny za wcześnie, więc żeby nie czekać bezczynnie napisałam do innego znajomego, który tam w okolicy mieszka.

  • Jesteś może gdzieś na kawie? (on pracuje w takich przestrzeniach co-workingowych). Mam 40 minut przerwy do spotkania.
  • Dziś robię nóżki.
  • Friday-leg day. Jasne!

On coś mi tam odpisał, ja odbębniłam to spotkanie i wyszłam na ulicę. I wtedy zaskoczyłam, że on NIE mówił o fitnessie! Napisałam mu:

  • Dopiero teraz się ocknęłam, że Ty mówiłeś o jedzeniu, a ja myślałam, że ćwiczysz nogi. Tak na siłowni mówimy, kiedy ćwiczymy uda i łydki. Friday-leg day!

A on mi na to wysłał zdjęcia. Się uśmiałam, jakim to jednak kwadratem jestem :DDD

Natomiast wczoraj przekopując się przez Wielkanocne dekoracje, odkryłam, że mam ich MAŁO. Musiałam zrobić czystki, gdy na strychu zamieszkała kotka dziadków i wszystko powywalałam. Chyba tak… Nie miałam ani kolorowych trocin, które używałam do robienia gniazdek, ani przytłaczającej ilości ozdób! Gniazdka zrobiłam z trawy, którą dziś skosiłam, a przed domem doszły (projekt DOM- kwiecień) DWA ceramiczne zające! Bo jak się snułam się przed tym spotkaniem to trafiłam na sklep z zającami… Piękne były takie białe i wiśniowe o klasycznych sylwetkach, ale TE były a)o połowę tańsze b)czasem na święta trzeba trochę się rozpędzić z dekoracjami i różowo-złote króliki nam w tym pomogą c)sylwetki tych królików przypominają mi dr Kolloso z Grzmotomocnych!

Z rozpędu przemalowałam też doniczki przed domem, bo ubiegłoroczny błękit pordzewiał, lecz dochodzę do wniosku, że pędzelek jest dużo bardziej precyzyjny niż farba w sprayu…

Dodałam ptasi domek do Mieszkowego wianka:

I spróbowałam, korzystając z Golden Hour, czyli wyjątkowego światła, przy zachodzie słońca, sfotografować Miaustrę… LECZ to wyjątkowo trudna modelka! 😀