WESOŁYCH i POGODNYCH!

Wielkanoc to są najradośniejsze święta. I nie chodzi nawet o tę euforię wiosną, której ja, miłośnik jesieni, NIE rozumiem, lecz o jakiś taki ogólny nastrój i przesłanie! Dom mam ogarnięty mistrzowsko. Nie umyłam łazienek, ale szoruję je co tydzień, więc w żaden sposób NIE jest to porządkowanie świąteczne 😉

Robią się dwa ciasta. Koniec końców tradycyjny sernik z pomarańczą, oraz wyjątkowo snikers z przepisu Siostry Anastazji. Kiedyś już o tym pisałam, to taka książka, którą dostałam lata temu pod choinkę od mojej cioci. Ula wspaniale piecze ciasta i wręczyła mi ją ze słowami: Z tej książki wychodzi KAŻDY przepis. True. Proporcje są jak na poligon/zakon więc trzeba wszystko zmniejszać o połowę, albo nawet 2/3, ale wychodzi.

Jak zrobię ruszam do dzieciaków i wracam jutro! Łucja rano szukała jakiś jajek (coś jak polowanie na pokemony) i bardzo fajnie, że ktoś taką apkę zapodał 🙂 Przynajmniej wyszła z domu i szukała po okolicy tych jajek. Ba, jakoś bardzo dużo ich podobno znalazła!

Prezenty od Zajączka są przygotowane, a o poranku się przebiegłam ubijając przestrzeń w żołądku na wielkanocne frykasy. Mam ochotę na biały barszcz i białą kiełbasę. Garderobę też szykuję sobie jasną 🙂

Gniazdka też gotowe! Z marchewką dla Zająca!!! (wiem to ta sama, na każdym zdjęciu, ale musiałam dzieciom wysłać zdjęcia, że przygotowałam :DD