
Pomysł na Wrocław pojawił się od TEGO artykułu. Gdzie dobrze zjeść we Wrocławiu? Punkt wyjścia był dobry, listopad to świetna pora na jedzenie, towarzystwo je CORAZ więcej, a zabawa w blogerów kulinarnych wydawała nam się ciekawa! I rzeczywiście był to pomysł trafiony. Na wyjazdach jadamy dwa posiłki dziennie: śniadanio-lunch, który czasem wypada nawet o 14-stej (wiem, że to późno, ale bywa, że dzień nam mija z żołądkiem zasilonym łykiem kawy lub herbaty), oraz obiado-kolację. Do wielu z tych knajp czekaliśmy w kolejce, ale było warto, zresztą byliśmy na wakacjach i mieliśmy CZAS!
Gdzie dotarliśmy? W całkiem sporo miejsc. Zaczęliśmy od Mango Mamma, bo byliśmy bardzoooo głodni, a oni byli otwarci od JUŻ 11-stej i chyba jest to nasz największy hit wyjazdu (byliśmy też w Masali, ale tam wszystko było za OSTRE). Niewypałem było natomiast W Kontakcie, gdzie stoliki były porezerwowane z dobowym wyprzedzeniem. Mieliśmy tam zjeść śniadanie i odeszliśmy głodni, ale odkryliśmy Majstersztyk, gdzie śniadania były absolutnie niezwykłe!Jaka tam była owsianka i rogaliki!! Najdłuższą kolejkę mieliśmy czekając do Pracowni Makaronu Ragu, a najbardziej zapchana była chyba VaffaNapoli, gdzie była pyszna pizza i doskonały (bezalkolowy) Apple Spritz. Zabrakło nam ciast serwowanych na Dzień Niepodległości, czy to rogali, czy dwukolorowych babeczek, ale serniki w Słodkim Chłopaku były wybitne (cukiernie wybieraliśmy stąd). Bardzo nam się taki kulinarny sposób podróżowania spodobał, największy problem jedzeniowy jest w tej chwili z Mieszkiem, któremu nie pasowały i kluchy, i neapolitańskie pizze, więc kupiona mu została ZWYKŁA pizza w kartonie, którą idąc zjadł po drodze…





