Bye, bye 2021!

Dłubałam cały dzień w tym telefonie oscylując blisko rozpaczy i decyzji, że jednak chyba oddam ten aparat. Nawet taki mesendzer mogłam pobrać wyłącznie w wersji odchudzonej i tak naprawdę niefunkcjonalnej… ALE przyszło mi go głowy, że skoro nie gugiel play i nie app galery to może coś INNEGO? I to było to! Wyobraźcie sobie, że mamy coś takiego jak Amazon App, który elegancko wszystko omija. Mam więc premium aparat komórkowy z niewyobrażalnie dobrym aparatem, dużą pamięcią i wyglądający DOSKONALE. Na dodatek wyposażony we wszystko co było mi potrzebne. Tworzy nam trzy nowe kategorie NAJ-ów roku:

  • Best Deal: moja komórka. Nie bójcie się tych Huaweiów, bo aparaty z takimi parametrami kosztują trzykrotnie więcej.
  • Best APP: Amazon App – tak przy okazji to, w TYM roku, sporo filmów obejrzałam na Amazonie właśnie.
  • Motto roku: Nie boimy się Czarnych Koni. Nawet jeśli fasada wydaja nam się niepozorna, ale czujemy, że to może być TO, to wchodzimy bez wahania!

<><>

Szykujemy się do Sylwestra! Ja zaraz z Mieszkiem jadę do dziadków, bo TAM na strychu nie ma okien i nie dość, że mniej strzelają, to pies NIE będzie tych wystrzałów widzieć. Btw. dziś na porannym spacerze gadałam z jedna babką i ona swojemu psu daje tabletki z konopiami i one pomagają… Niezłe, Za ROK poszukam! Panny NOC w sanato przespały dobrze, noworoczne marzenie Łucji, że na Sylwestra się z kimś pocałuje, chyba się nie spełni bo NIE ma z kim, ale za to Lilka JUŻ bez gorączki. Będę u nich JUTRO. Dodzwoniłam się też do banku i zamknęłam mój firmowy rachunek, żeby pierwszego stycznia nie łupnęli mnie opłatami za niego, a teraz sprzątam, bo wczoraj NIC nie zrobiłam. W Wenezueli na Nowy Rok zakładają żółtą bieliznę, na Filipinach dzieci o północy muszą podskoczyć 10x, żeby urosnąć, a w Japonii o północy trzeba się śmiać, żeby zapewnić sobie pomyślność. Chyba to wszystko damy radę zrobić? Ja to chcę w nocy obejrzeć Don’t Look Up, bo wszyscy o tym mówią, a u dziadków Netflix akurat śmiga… Taki plan, a tymczasem:

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

To mój cd telefonicznej ekscytacji: widzicie jak mogę szeroko łapać tą komórką? Piżama w serduszka to moje nogi, obok mnie jasno-szare centki to kigurumi Mieszka, w nogach łóżka (bo to rano było) śpi pies i WIDAĆ CAŁĄ sypialnię!

Marker na wyświetlaczu, czyli dalej żegnamy 2021 z emocjami…

Panny odstawione do sanatorium… NIE było gładko, ale u nas chyba NIE może być, bo gdy zmierzyli im temperatury, Liliana miała gorączkę. Siedziałyśmy tam, bo ja powiedziałam, że to z nerwów i od czapki, i od okresu (co to po raz pierwszy był w lipcu, a wczoraj zaczął się po raz drugi) i od nieprzespanej nocy i cichaczem dałam jej paracetamol co to go noszę w torebce. Łucja brzęczała: Lila, NIE rób mi tego, a ja wizualizowałam sobie jaka to będzie drama, gdy będę musiała wszystko w bagażniku przepakować, żeby TYLKO jedną zostawić, bo pakowały się WSPÓLNIE. Potem poprosiłam o rtęciowy i z 38,5 zrobiło się 37,5 a pielęgniarka zapisała w karcie 37,2.

Potem były testy, morze formularzy, potem Lilka beczała, ale w końcu, po trzech godzinach, WESZŁY. I mam nadzieję, że miesiąc tam posiedzą. Nie jeżdżą na kolonie, są za blisko mnie (szczególnie Lilka) i taki okres BEZ mamy dobrze im zrobi. Ja z Mieszkiem mam przygotowaną listę atrakcji i rzeczy DLA chłopca, ale NIC nam DZIŚ z tego nie wyszło… BO? BO tu wchodzi kolejny PRZEBÓJ… Otóż wczoraj po południu zastanawiałam się KTO pomalował wyświetlacz w moim telefonie jakiś fioletowym markerem… A wieczorem MALUNEK zajmował już 1/3 ekranu. Ups… Znaczy się wyświetlacz zaczął się wylewać. Przy każdym uruchamianiu było coraz gorzej… Gdy wyszłam od dziewczyn pojechałam odebrać kurtkę, którą kupiłam Mieszkowi i miałyśmy w sklepie problem ze zczytaniem kodu odbioru z esemesa… Przesuwałam, powiększałam, ale plamy zajmowały już prawie cały ekran. A chwilę później NIE było widać JUŻ nic.

Myślałam, że dotrwam z tym zastępczą komórką do lutego, ale NIC z tego! A musiałam go mieć, bo tę Lilkę zostawiłam z gorączką, a przecież mogli do mnie ze szpitala dzwonić! Teoretycznie mogłabym przełożyć moją kartę sim do telefonu Mieszka, ale przecież on rozwalił sobie ekran trzy dni temu… Weszłam więc do sklepu i kupiłam komórkę. Gość mnie przekonywał:

  • Nie chce Pani telefonu z ekspozycji.
  • Chcę. Biorę go.
  • Ale on nie ma sklepu google.
  • Nie szkodzi.
  • Z TEGO będzie Pani dużo bardziej zadowolona.
  • Ale moje zadowolenie jest w takiej właśnie cenie. Jakaś szansa na zniżkę?

I w ten sposób w ciągu pięciu minut stałam się posiadaczką nowego telefonu, który na razie mnie niewiarygodnie frustruje. Krzycho chciał mnie co prawda ratować jakimś kolejnym swoim nieużywanym telefonem z szuflady, ale adaptacja do nowego aparatu jest ZAWSZE bardzo czasochłonna i ja po prostu nie mam ochoty zmieniać aparatu na kolejny co trzy miesiące.

Niżej fotki z okolic Świąt. Szłam wtedy z Lilką i Mieszkiem i trafiliśmy na lustro na poboczu. I Mieszko nam zrobił komórką zdjęcie!

2021?

Jutro rano panny idą do sanatorium, mamy przed-pobytowe urwanie głowy -> obie DZIŚ mają towarzyskie spotkania końca roku, u Łucji to jest połączone z koleżeńskimi Mikołajkami, więc można powoli zamykać 2021…

Jaki był?

Dużo się działo. Tak naprawdę DUŻO. Mieszko poszedł do klasy czwartej (zakończył edukację wczesnoszkolną), Lilka jest w klasie ósmej, a Lilka rozpoczęła naukę w liceum. Przetrwaliśmy komunię, egzaminy do szkoły średniej, a wszystko to z moją pracą w tle. I na dodatek dość zajmującą pracą. Były momenty ciężkie: straciliśmy kota, ja zgubiłam komórkę (będę to powtarzać, bo konsekwencje były koszmarne), galopowała inflacja i niewyobrażalnie brakowało mi czasu. Na początek 2021 wiedziałam, że muszę poszukać rehabilitacji dla Łucji i grafik roczny został wzbogacony o regularną, co-tygodniową wizytę u terapeuty. To wywaliło nam wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe, jak pianino, czy warsztaty plastyczne. Nie byłam ANI razu na siłowni i OGROMNIE mi tego brakuje. Tej siły wysportowanego ciała… No i schudłam, co u mnie NIE jest dobre. Latem było 68, teraz jest 61 kg i jest to ZA mało.

A potem zajrzałam do podsumowania 2020 i widzę, jak WIELE się zmieniło. Na dobre. Teraz czuję się PEWNIE. Przyszło mi do głowy, że ta gloryfikowana nadzieja, jest czymś złym. Fajnie żeby istniało inne słowo, bo NADZIEJA kojarzy mi się z pocieszeniem, Niepodległością i wspólnotą. Ale nie ma innego słowa, więc musimy używać TEGO. I nie chodzi o to, że przemawia przeze mnie dekadentyzm kobiety po przejściach czy wyostrzony realizm pragmatyka, bo NIE ma lepszej postawy niż hura-optymizm i życiowa naiwność. Chodzi o to, że, TAK długo jak liczymy, że coś się SAMO zmieni, NIC się nie zmienia. I to nie ma znaczenia, czego ta nadzieja dotyczy. Pomyślcie o pandemii. Gdy się zaczęła i wszyscy zastygliśmy, i te pierwsze trzy miesiące nam zniknęły. A potem gdy rozpoczął się kolejny rok z nią i ogólnie doszliśmy do wniosku, że ONA może nie zniknąć i trzeba się nauczyć z nią żyć., TO JUŻ było lepiej! To, że ja usunęłam pewien rodzaj myślenia z mojego życia jest niewyobrażalnym ułatwieniem. Miałam napisać, że 2021 był rokiem bardzo dobrym, lecz trudnym, lecz gdy przypomniało mi się JAK było, napiszę, że 2021 to BYŁ rok BARDZO dobry. I tyle!

Udały się nam wakacje. Byliśmy nad morzem, mieszkaliśmy w namiocie, zwiedziliśmy Śląsk i zajrzeliśmy na Morawy. Dotarliśmy na Litwę i byłam z Lilką w Rzymie. Zrobiliśmy sobie wypad do Wrocławia i otoczyliśmy się pięknymi przedmiotami. Wszyscy jesteśmy zaszczepieni (chociaż Mieszko dopiero jedną dawką) i pomijając epizod w szpitalu latem z Lilką, nic się u nas nie działo. No i zaszczepiłam Łucję na HPV, co nie było łatwe, bo NIE było tych szczepionek! Obie panny mają rachunki z banku i TO jest tak dobre, że nie mogę się doczekać aż i Mieszkowi założę. Sprawy odzieżowo- zakupowe JUŻ opisałam i one też wyglądają BARDZO dobrze. Nie mam problemów z dziećmi w szkole i chociaż codzienna logistyka jest WYJĄTKOWO wymagająca i skomplikowana, to dajemy radę.

W świecie makro dalej rządziła pandemia. Owszem były pożary latem w Grecji, zadymy w świecie polityki, ale zatrzymanie kolejnej fali, ratowanie gospodarki i szczepienia to były sprawy nr 1. Odbyła się przesunięta o rok Olimpiada w Tokio (zresztą w jakiejś niezwykłej eko-formule), rozwinęły się metody nauki zdalnej i zaklinował się kontener EverGreen na kanale Sueskim co opóźniło przesyłki na całym świecie. George Floyd został zabity co spowodowało zamieszki w Stanach, a w Kazaniu była strzelanina w szkole, którą urządził były uczeń. Elon Musk poleciał w kosmos i rozpoczął gdybanie o space-turystyce. Został zaprzysiężony Joe Biden, a wojska amerykańskie wycofały się z Afganistanu. W Glasgow odbył się eko-szczyt, pokazano w końcu premiery kinowe przesunięte z 2020, a latem pojawiły się lody Ekipa…

NAJ

  • Film: Diuna. Przy okazji warto zaznaczyć, że NIE mieliśmy nigdy TAK kinowego roku. W kinie byliśmy chyba pięć razy, co jest naszym absolutnym rekordem. Dużo w tym zasługi programu lojalnościowego mojej karty kredytowej -> on się zmienił, punkty dochodzą wolniej, ale raz po raz, przy jakichś randomowych zakupach jest opcja: przyspieszenie i znowu mam dużo. Weszłam np. wczoraj na to konto i widzę, że znowu do odbioru mam trzy bilety. A Diuna świetna! Wybitna, inspirująca – takie nowe Gwiezdne Wojny.
  • Książka: Uwolniona. Podobno branża wydawnicza ma górkę i rzeczywiście czytamy i podoba nam się to co wydają. Uwolniona to była niesamowita pozycja!
  • Serial: jesteśmy HBO team, więc tylko od nich… Listę otwiera Mare z EastTown, ale niezłe też były Dzieci z Dworca Zoo, choć to taka luźniejsza refleksja na temat oryginału.
  • Twórca Internetowy: jest taka babka, którą często Wam cytuję. Sylvetta-Księżniczka Wiatru. Znajdziecie ją i na Insta i na Fb. Jest wspaniała. Ja dotarłam do niej przez biegowy światek, ale to taka osoba niewiarygodnie prawdziwa. Realna. Ludzka. Pozytywna i szczera. Zamieszkała na wsi, hoduje kury (to moje marzenie), walczy z życiowymi kataklizmami i ma ogromne poczucie humoru. Rok temu gdy zastanawiali się CO można dać na Wośp dali jajka swoich kur. I poszły! Zawsze jak myślę o ludziach, którym powinno się udać, przychodzi mi do głowy ona.
  • Influencer: lody Ekipa zrobiły niezły boom, ale Mata rozwalił system globalnie. Nie dość, że stworzył utwór (Kisscom), który w wersji POLSKIEJ jest na światowych listach, to na dodatek wszedł w układ z Mac-iem. WOW i jeszcze raz WOW. A wszystko to w połączeniu z niezmanierowaniem? BRAWO.
  • Muzyczny twórca zagraniczny: z muzyką było lepiej niż w 2020, ale cały czas mam wrażenie, że NAJWIĘKSI nie wystartowali. Ucieszyło nas uwolnienie Britney Spears, ale to tak naprawdę czas dla nieznanych. Pojawił się np. Kungs, którego i Lipstick i Never Going Home są bardzo przyjemne.
  • Żywność: hitem lata był oczywiście smażony bób, ale JA miałam własny, OGROMNY sukces jedzeniowy, bo dzieci zdecydowały się poszerzyć dietę. Zaczęło się od kulinarnej wyprawy do Wrocławia, ale TERAZ wszystkie już jedzą… indyjskie żarcie. Fajnie by było, gdyby było tego więcej, ale to ogromna poprawa w stosunku do PIZZY i frytek, które były wcześniej rezerwowym daniem na mieście.
  • Napój: czarna herbata. Żaden oryginał, ale przyczyniła się do tego Litwa i morze dodatków do herbaty, które ZUŻYWAMY. Mieliśmy jarzębinę, teraz rozpoczęłam paczkę z liśćmi malin, w szafce mam JESZCZE dwie tajemnicze paczuszki, a na dodatek pod choinkę dostaliśmy cudownie pachnącą mieszankę herbacianą.
  • Słowo: Brytyjczycy robią co roku profesjonalny ranking SŁÓW obejmujący CAŁY świat. I im w tym roku wyszło słowo: vax, od vaccine, czyli szczepionka. RZECZYWIŚCIE o szczepieniach było dużo i NIE jestem w stanie przypomnieć sobie czy z KIMŚ o tym NIE rozmawiałam. My mieliśmy nasz śpiulkot i mój ulubiony: dwudzionek.
  • Kierunek: i tu myślę, że też POLSKA, ale inaczej niż rok temu, była to Polska wcześniej NAM nieznana. Mieliśmy bon turystyczny i docieraliśmy w TE zakątki, gdzie wcześniej nas NIE znosiło.
  • Kosmetyk: dalej odkrywaliśmy polskie marki. Niezła okazała się być Herla i Dr Wilsz, ale złoto zdobywa odżywka do włosów z Podlasia. Kupiliśmy przypadkiem, bo lubimy duże opakowania i maska do włosów Revoss, jest naprawdę NIEZŁA.
  • Sklep: Action. Namówili mnie na zakupy tam moi uczniowie, kupujemy tam papiery craftowe i całą masę DIY akcesoriów.
  • Nurt: panny wkręciły się w te kamulce. Cytryn, kryształ, kwarc? W ogóle ten rozwój mistyki to chyba z pandemią i szukaniem dodatkowej osłony, ale sporo ludzi w to wchodzi. W sanatorium panna chce się nauczyć stawiać tarota, a relacje horoskopowe ma w małym palcu. Jej koleżanki TEŻ to ciekawi i nie wydaje mi się, żeby w 2022 było to mniej popularne!
  • Come Back: ostatnio Lutka powiedziała, że papierowe gazety są coraz lepsze i ja się pod tym podpisuję. Po latach czytania informacji w necie, gdzie dominuje kopiuj-wklej, papierowe tytuły chroniące swoje treści płatnymi subskrypcjami piszą CORAZ lepiej. Namawiam Wam do sięgania po magazyn czy gazetę gdy będziecie kolejnym razem gdzieś jechać!
  • Transport: znowu wygrywają pociągi. Pociągami jeździ do szkoły Łucja, pociągiem dotarliśmy do Wrocławia i na urodziny Łucji do Lublina. Muszę też dodać, że na koniec roku gmina otworzyła nam aż DWIE zamknięte przez ostatnie pół roku ulice, a kawałek dalej jest otwarty łącznik, który może zmienić drogę do szkoły Łucji. To są bardzo ważne zmiany, które MOŻE nam to przemieszczanie ułatwią. Btw. z początkiem lata marzył mi się kamper, ale jak po-podglądałam jak to życie w kamperze wygląda (z wymianami filtrów, opróżnianiem ścieków i tworzeniem zapasów na wyjazd) TO mi przeszło.
  • Zwierzę: pies. Pojawiały nam się ślimaki i motyle w najmniej oczekiwanych momentach, ale największe zamieszanie było jednak przy naszym psie. Na dodatek widzę, że wiele osób decyduje się na psa i to chyba dobrze? Tydzień temu sąsiedzi, których syn chodził z Łucją do podstawówki adoptowali sześcioletnią suczkę ze schroniska i otwarcie mówią: chcieliśmy mieć co robić pomiędzy pracą i domem. Mieć kogoś, kto będzie nas wyciągał na spacery i widzę, że jakby zimno nie było dają sobie radę! Bardzo za nich trzymam kciuki!
  • Sport? Rok temu pisałam: bieganie. Teraz to bieganie jest nawet nie regularne… Za to cały czas DUŻO chodzę. I te psy są ludziom potrzebne do chodzenia! Czyli CHODZENIE!

Lilka końca roku z kawą. Podrzuciłyśmy Łucję na ustawkę z koleżankami i weszłyśmy na Ginger Latte. Postanowienia i plany na 2022 zdradzę pierwszego stycznia!

Metaforyczna bajkowa kraina!

BARDZO chciałam w tym roku pojechać oglądać jakieś ILUMINACJE… Któż wie JAK długo będzie taka piękna zima? Poza tym, panny znikają mi z pola widzenia, więc CZASU za bardzo nie MA!

Wczoraj wieczorem udało mi się spotkać z dzieciakami i ich rodzeństwem ciotecznym na jednym z takich wydarzeń! STRASZNIE było zimno, NIE uratowała nas herbatka z termosu i palce poczułam dopiero gdy wieczorem zanurzyłam się w wannie. No, ale czego się nie robi dla wrażeń! 🙂

Projekt DOM w 2021

Przywarła mi dolna szuflada w lodówce i chociaż zamrażarka, jest umiarkowanie oszroniona, to brak 1/4 chłodniczej części lodówki jest BARDZO irytujący. Na dworze mrozi ostro, więc korzystając z naturalnej chłodni za oknem zabrałam się za ROZMRAŻANIE lodówki! No bo nie dało się nic wyjąć z tej części warzywnej już od jakiegoś czasu, a koniec roku to taka naturalna potrzeba czystek i porządkowania. Btw. wiecie, że Włosi w Sylwestrową noc wywalają przez okna niepotrzebne rzeczy? Żeby w ten sposób pozbyć się złej karmy minionego roku! 🙂 Lecą ubrania, tostery, a nawet telewizory! Nie wiem czy u nas w gminie mieszka dużo Włochów, ale 31-szego zabierają nam gabaryty z czego bardzo się cieszę, bo stary odkurzacz zajmuje zdecydowanie za dużo miejsca!

Lodówka ->Szuflady i półki już umyłam, obsychają w łazience, a ja mogę spokojnie zrobić DOMOWE podsumowanie roku! Bo TEN rok był naprawę dobry dla mojego domu!

Doszły rzeczy, które chciałam wymienić albo nabyć od DAWNA. Przede wszystkim nowe kanapy, dzięki którym DOM wygląda ZUPEŁNIE inaczej. I nowy materac dla mnie…. Tamten miał z 17 lat i czułam emocje tego czasu na nim. Sporo się działo w strefie AGD. Nowa zmywarka, bo tamta padła i nowy odkurzacz. Doszedł komp dla Mieszka, który okazał się być bardzo dużą inwestycją i nowy telefon komórkowy dla Łucji. Z telefonami było słabo, bo ja zgubiłam mój, Łucji się rozpadł, a Mieszko rozbił wyświetlacz w swoim. Ten ostatni wymieniłam, ale DZIŚ mi napisał, że znowu rozbił, ale wymianę zrobimy już w 2022.

Z rzeczy małych DOSZŁY gałki. Wymieniłam je w mojej toaletce, szafie dziewczyn, a w pokoju Mieszka wiszą na nich JEGO medale. MAM nowy kran w łazience, nowe sztućce, a drewniane samoloty zrobione przez dzieci zdobią dom. Dom ma zdobić też ceramiczny mrówkojad z Litwy, ale STANIE na regale, którego JESZCZE nie ma… Mamy nowe śliczne bombki, które kupiły dzieci wracające latem z Bieszczadów z dziadkami. Na wiosnę kupiłam blender (bo stary się rozpadł) i cudowne miseczki z Lubiany. Zrobiłam sobie „cycatą makatkę”, która wisi w sypialni, a górny korytarz zdobi nowa słomkowa lampa. Rok zamykamy spieniaczem do mleka, którego JESZCZE nie potrafimy obsługiwać.

Warto też odnotować, że TEGO lata oddałam do pralni dywan z dużego pokoju (wygląda teraz naprawdę nieźle), odkręciłam listwy w kuchni i posprzątałam POD szafkami, a przed domem zasadziłam wielką kępę żółtych kwiatów (zawsze chciałam mieć żółte kwiaty przed domem). No i że zorganizowałam komunię, co było o tyle trudne, że TYM razem nikt tego nie organizował i wszystkie pojedyncze elementy (krzesła, pokrowce i jedzenie) ogarniałam sama lub z Lutką.

Wszystkie te NOWE rzeczy bardzo nas ucieszyły i strasznie mnie unieszczęśliwia, że od września właściwie do NIC nie dochodziło. Ale nie marudzę, bo zaczynając ten rok nie spodziewałam się, ze aż tak nam się to uda. Co przechodzi na za rok? Absolutne niezbędne są laptopy dla dziewczyn. Miały być w tym roku, ale komp Mieszka pożarł wszystkie wolne fundusze. Panny potrzebują je do szkoły, komórki to NIE to, co pokazują obecne zdalne… Gdy mają pisać sprawdzian ja muszę udostępniać im mój laptop, a na czym mam pracować JA? PLUS, JA nie mam komórki. Moją zgubiłam i korzystam teraz ze starej komórki dziadka, co oznacza, że mam sprzęt służący wyłącznie do dzwonienia i ustawiania budzika. I te trzy sprzęty muszą DOJŚĆ w pierwszej kolejności.

Dla domu- DOMU marzy mi się regał. Koncepcja jaki i który mi się zmienia od lat, ale miejsce już jest i chciałabym w tym roku TO zrealizować. Pralka się wiesza, ale robi to już od kilku lat i obczaiłam, że jak załaduję pół bębna, to program zawsze dochodzi do końca, więc nie będę się nią przejmować. I marzy mi się też nieustannie wymiana drzwi tarasowych, bo od nich tak ciągnie, że jest to nie wytrzymania. Powinnam również wymienić prysznic. Wymieniłam baterię, a słuchawka prysznicowa jest stara. Przydała by się nowa… W lecie zmienia się ustawa o wywozie śmieci i mój zielony kubeł na zmieszane powinien być czarny, ale to przemaluję. Chcę też latem pomalować sufit w łazience i może w końcu zrobić grilla??

„Zapach” ryb

W kategorii cudów świątecznych przydarzył się nam MOTYL. Włączyłam piecyk na strychu i może jakiś kokon z larwą się aktywował? Jakby nie było miałam w domu MOTYLA i aż zajrzałam do netu, czym to KARMIĆ, bo przecież na dwór, na ten MRÓZ, nie wygonię… Motyl to był wielki pawik i najchętniej siedział mi na ręce. Bo ciepło? Łaziłam więc cały dzień z tym motylem, a jak kładłam się spać to odstawiałam go na okno, bo tam mu przygotowałam bufet. Są kultury, które uważają ćmy i motyle za duchy zmarłych i tak wykombinowałam, że może Klarens mnie tak odwiedził? Jakby nie było, gdy wczoraj wróciłam z dziećmi motyla już nie było.

A ponieważ dzieci wczoraj zabrał Diabli, DZIŚ od rana robię zupę rybną! To taki rarytas, który bardzo lubię, ale przy powstawaniu dom zalewany jest zapachem ryb (bo najpierw robię wywar), którego DZIECI nie znoszą… Gotuję sobie więc spokojnie, bez marudzenia, bo później zapakuję to do auta i jadę z powrotem do dziadków!

*

Ten odcinek między świętami i nowym rokiem zawsze był leniwy, lecz w tym roku, do ostatniego dnia 2021 będzie zamieszanie… Ale może TAKI rok nie może się zamknąć w inny sposób? Porządkująco zapiszę sobie, że za rok potrzebne będą papiery do pakowania, bo w tym roku było z nimi krucho. Lutka twierdzi, że w ogóle nie było ich w sklepach, za to ja dorzucę, że większość to było to SAMO co w latach wcześniejszych. A LUBIĘ kupować nowe. Najładniejszy jaki w tym roku znalazłam, był szary w zielone choineczki oraz bordowy z dziadki do orzechów. Ale nie pamiętam GDZIE ja je upolowałam. Za to zawieszki stylizowane na takie wielkie retro-znaczki były z Aldi. Łucja uważa, że musimy też dokupić COŚ do tworzenia kartek świątecznych, bo wszystko JUŻ używaliśmy. Będziemy też potrzebować nowe ozdoby świąteczne dla NAS (spinki, wisiorki), bo co święta to TO samo nakładamy!

A i jeszcze około świątecznie polecam Wam najnowszą Politykę. Jest świetny artykuł o biblijnym Józefie, bo o ile jeszcze o Maryi coś tam w Biblii jest, to o nim nie ma ani słowa. Rzeczywiście był młody, niewiele od niej starszy i wychowywał jak swoje, nie-swoje dziecko. I wszyscy musieli się wokół dziwić, że skoro Bóg błogosławi w dzieciach, dlaczego mają tylko jedno? Albo akcja w świątyni, gdy zginął im jedenastoletni Jezus i oni go znaleźli, a on im odparł: Gdzie mam być, jak nie w domu OJCA mego? Była to więc bardzo nietypowa i trudna sytuacja. Wałkowałam tę dojrzałą postać Józefa wczoraj z dziećmi, bo w ogóle się na ten aspekt nie patrzy, a jest to niesamowite!

Qwacker

Co roku z Lutką jesteśmy dumne, że tak CELNIE wyliczyłyśmy z jedzeniem i co roku jest jednak trochę za… dużo. Za to tegoroczną modyfikacją było BRAK potraw dziecięcych. Towarzystwo jest już duże, a to BRAK konieczności robienia osobnych dań, SPORO upraszcza. Taki więc np. Mieszko na Wigilię jadł cytrynę przeznaczoną do RYBY. I tyle. Lilka z Łucją coś tam dziubały, ale byłyśmy z babcią nieugięte i dzieci po świętach są RACZEJ głodne.

Mikołaj się spisał na medal! Ja dostałam kolejny biały sweterek, doszło nam morze maseł do ciała i rękawiczki. Z puli u nas w domu Łucja zarobiła spieniacz do matchy. Bardzo to chciała i pomyślałam, że okej. Tylko, że wybrałam z podgrzewaczem, bo za kilka dni panny idą do sanatorium i będą mogły sobie w pokoju a takiego wynalazku korzystać. I babcia i Lilka dostały ciepłe dzianinowe spodnie, a największą radość sprawiły dziadkom kalendarze z wnukami.

Spacerowaliśmy. Wczoraj, po Wigilii i dzisiaj przed obiadem. Mieszko odśnieżył dziadkom podjazd, a Bibi się skąpała. Mają, niedaleko domu, dziadki staw. I na zamarzniętym stawie siedziały kaczki. I KWAKAŁY. I to było ZA dużo dla psa, który do nich wskoczył. I oczywiście lód pękł i Bibi znalazła się w wodzie. Naprawdę myślałam, że przy tych -10 będę się morsować…. Na szczęście udało się jej wydostać na drugi brzeg , my tam dobiegliśmy i pędem ruszyliśmy do domu, bo woda na sierści zamarzała… Rzecz miała miejsce w nocy i była tak zmęczona, że zasnęła i o PÓŁNOCY znowu nic nam nie powiedziała!

A qwacker? A to taki żarcik. Łucja miała na angielskim filmiki z brytyjskim humorem świątecznym. W ogóle NIE były śmieszne. Cracker to taki cukierek niespodzianka, który rozrywają na pół Brytyjczycy. I było pytanie co wyjdzie z połączeniem crackera i kaczki? A kaczka po angielsku robi qwack… Czyli qwack-er… Ha, ha, nie? Dla nas to słowo fatum tych świąt 😉 Z jednej strony klasyczne udane ŚWIĘTA, z drugiej niespodzianka czyli Bibi co prawie utonęła w pogoni za tą perfidnie kwaczącą istotą. Normalnie qwackerskie święta!

to właśnie TA cytryna
My z Lutką mamy tradycyjne zdjęcia w kuchni…

I spacer:

I to już dziś:

A tu macie taką typową scenkę, że ci DWOJE, nie mogą bez siebie żyć 🙂

Wesołych Świąt!

Rozmawialiśmy ostatnio z Krzychem o Polsce. Dziadek jest tym typem, który za wszystko wini polityków, bo on by to wszystko LEPIEJ urządził. Rozumiem go, ja również jestem nieomylna oraz wszystkowiedząca i jestem także pewna na milion procent, że przy Waszym świątecznym stole TEŻ znajdzie się osoba, która myśli podobnie jak mój tato. Niezależnie od poglądów ktoś kiedyś, czy teraz, RZĄDZI/-Ł źle. I dlatego Polska nie jest krajem dobrym dla życia tutaj.

No a ja, opozycyjnie do takiej postawy, uważam, że w Polsce NIE dzieje się źle. Pomijając moje obserwacje już z dziesięcioleci, uważam że dużo rzeczy jest dobrych. Łucja co spotka się z koleżankami to lądują w drogerii na R. Spędzają tam nawet godzinę i wychodzą z odżywką do brwi, która była akurat w promocji (7 złotych). I TAKICH miejsc w moim nastoletnim życiu NIE było. Co więcej MY jako naród jesteśmy zachłanni. I jest to DOBRA cecha. Łukasz Orbitowski, pisał ostatnio, że nie chce być sławny, bo nie za wie za bardzo co z tym zrobić. Bo gdy ktoś go zaczepia, żeby pogratulować mu książki, to jest tymi komplementami zawstydzony i czuje się z nimi niezręcznie. Za to WIE, że chce być bogaty. Obrzydliwie bogaty. Bo w ten sposób będzie mógł dać WIĘCEJ tym, których kocha. I to jest bardzo TYPOWA nasza cecha. JA też CHCĘ mieć dużo. I to pcha nas do przodu, sprawia, że żyjemy z większym rozmachem, nawet jeżeli od połowy miesiąca nie ma już na nic. Miałyśmy z Lilą takie spostrzeżenie w Rzymie, że nie chciałybyśmy tak żyć na stałe. Ja wiem, że ich łupnęła pandemia, ale tam nie ma takie pędu jak u nas. Jedziemy tramwajem środkiem miasta, godziny szczytu, zwężenie z dwóch pasów do jednego, a TAM nie ma korka! Tam w ogóle nie ma aut, a ludzi jest mniej niż u nas! Albo te, przepyszne zresztą, pizzerie i piekarnie, w których na ścianie wisiały zdjęcia gospodarza od 40 lat. Z żoną, z dziećmi, od zawsze w tym samym miejscu. PRZEPIĘKNE, ale u nas, ktoś kto funkcjonuje od 40 lat ma już sieć sprzedażową (najpierw filia, potem kredyt w banku i ZASIĘG), albo go nie ma! Bo kto nie odniósł sukcesu przez pięć lat zmienia branżę. Tak też powiedziałam Krzychowi. Jesteśmy Chinami Europy. Jest nas dużo, mamy ogromne potrzeby i determinację. Byłam kiedyś na szkoleniu o finansach i tam gość mówił, że ludzie w Polsce, gdy kupują dom czy mieszkanie, a potem sprzedają ten w którym mieszkali do tej pory, nie próbują zainwestować tych pieniędzy (bo to że nie nadpłacają kredytu jest w sumie logiczne, skoro zakładają, że dadzą radę), LECZ wydają na auta i sprzęt. My takich górek nie miewamy, ale ponieważ mam silne przeświadczenie, że NIE wolno NICZEGO odkładać, to regularnie łapiemy rozmach, co przez kolejne trzy tygodnie odbija nam się czkawką. Jestem więc klasycznym przykładem nierozważnych narodowych zachowań.

<><>

Tak świątecznie przytoczę Wam zdanie jednej mojej znajomej. Zawsze gdy zrobi coś na odwal i wszyscy patrzą zdumieni na maliznę tego jej projektu mówi: Skromnie, ale z klasą! 🙂 BARDZO mi się to podoba i polecam jako ideę na TE święta. Czegoś Wam wyszło za mało? W tym roku: skromnie, ale z klasą! Ja okien w końcu NIE umyłam, za to rano byłam w cukierni, odśnieżyłam przed domem, prezenty dla dzieciaków i zwierząt JUŻ pod choinką, zaraz pakuję auto i jadę do dziadków! Wesołych Świąt! Znam kilka osób, które będą siedziały na te święta same (bo np. są grypowe i nie chcą jechać do rodziców), więc jeśli WAM uda się być z najbliższymi doceńcie to! Niezależnie od napięcia związanego z przygotowaniami czuć w powietrzu taką radosną aurę, którą ja poczułam i w cukierni i na spacerze z psem. Ach, pamiętajcie, że SPADŁ śnieg!

Błyszcząca wstążeczka. Tu się srebrzy, tam ginie.

Marcin Orliński to poeta TEGO naszego pokolenia. Jak wszyscy współcześni twórcy literaccy robi całą masę innych rzeczy, bo przecież z poezji nigdy nie dało się wyżyć… Wyżej macie jego WIERSZ o pakowaniu prezentów świątecznych. Oczywiście można GO rozumieć wielorako: bezpośrednio i uzyskacie scenkę z mojego małżeństwa, kiedy uwielbiający perfekcję i symetrię Diabli odmawiał pakowania NIERÓWNYCH paczek i zarzekał się, że za ROK wszyscy dostaną książki, ale można też spojrzeć na te wersy szerzej. Widzimy wtedy rytuały, powtarzalność rzeczy małych, napięcie i przeciążenie końca każdego roku, ale też groteskowość naszego życia. Btw. tytuł wpisu to cytat z Tuwima – jak widać wszyscy te wstążeczki jako coś żywego widzą 😀

Wywiozłam dzieci do dziadków, bo muszę się przygotować do świąt. ZAPAKOWAĆ prezenty (tego NIE da się zrobić PRZY nich, bo cały czas SĄ- ba,nawet były problemy z zakupami, bo wszędzie ze mną jeździła Lilka i gdy raz jej NIE wzięłam to się popłakała), posprzątać i zrobić piernik. Resztę ciast kupuję ->panny podczas degustowania smaków w cukierni wybrały jeden z serników i ciasto MECH, a makowca kupuję Lutka. Za to z tym piernikiem to ŻADEN nam nie smakował, bo są zbyt „zabakaliowane” i spróbuję zrobić sama. Tradycyjnie SOBIE odkurzę i w wersji MAX mam zamiar przetrzeć okna w kuchni OD środka. Do sklepów JUŻ nie jadę – byłam rano po karmę dla zwierząt i RESZTA jest. Zacznę od pakowania!

Rozprężenie PRZED świętami!

No! TAK, TO można jeździć! Btw. Jest pewien taki algorytm, że na święta benzyna zawsze tanieje… Kiedyś słuchałam o tym jakąś audycję… No jakby nie było, BARDZO to miłe! Było już przecież ponad sześć zeta i to już chwilę trwało!

Za to MY, pojechaliśmy dziś do Aquaparku! Skończyłam słuchać Maryninę w aucie i miałam takie poczucie, że fabuła fabułą, ale NIE da się żyć w pędzie. To co jest obocznie widoczne w stylu życia pani detektyw to niewyobrażalne zarobienie. Pracowała sześć dni w tygodniu (wiem, że nie tylko w Rosji, u nas też TAK było), ale moje ostatnie tygodnie/miesiące taki system przypominają, a o wychodzących z pracy o 18-stej mówiła, że NIE myślą o karierze. Musimy mieć odskocznię, musimy gdzieś zostawiać ślad węglowy, a nie tylko wykonywać TO co powinniśmy. Zaraz po moich lekcjach zapakowałam WIĘC do auta: „basenową” torbę oraz dzieciaki z lekcjami zdalnymi na słuchawkach! I ruszyliśmy!

I jakież to BYŁO super! W ogóle to polecam TERAZ, bo wszyscy są w wirze szykowań do świąt i było pusto. Jako nowość odfajkowaliśmy basen z wielkimi falami i zajrzeliśmy do strefy jedzeniowej. To jest świetnie rozwiązane, bo się nie płaci, lecz ta kwota którą się wydało obciąża czip, który masz w opasce na nadgarstku (w sensie nie musisz mieć przy sobie portfela, bo zapłacisz wychodząc). Mieszko najbardziej lubi strefę ‚POZA”, czyli ten obszar basenów na świeżym powietrzu z których bucha para do góry, a Łucja DZIŚ nie zjeżdżała bo panna nosi MÓJ kostium kąpielowy, który składa się z samych sznurków, więc zjazd tubą mógłby spowodować obnażenie…. Lilka jest fanką dzikiej rzeki, która od ostatniego razu została rozbudowana o „straszne elementy” i tak naprawdę ta jaskinia w której PŁYNIE jest najcieplejszą strefą wodnego parku.

  • Łucja co Ty robisz przed tym lustrem??! Babo, ubieraj się, wychodzimy! Zaraz przekroczymy czas!
  • Matko, robię nudesy. Odejdź stąd.
  • Córko, ja TEŻ chcę!!!
  • Ty źle stajesz. I źle trzymasz aparat. Zobacz TAK się staje! I dalej! Nie przy samym lustrze!