I don’t consider myself to be a particularly ethical person… but I am fair.

Lady Gaga w „House of Gucci”. NIE mogę patrzeć na Adama Drivera, ale TEN film to będzie petarda!

Jutro rocznica Powstania i w weekend jest sporo quzi-wojennych atrakcji dla dzieci. Gry terenowe, warsztaty i „wycieczki szlakiem”. Znalazłam taką, która zainteresowała wszystkich: Szlakiem powstańczych ślubów, bo okazuje się, że podczas Powstania zawierane były taśmowo. 4 dziennie, a to tylko tych zarejestrowanych! Tak bardzo ci młodzi chcieli PEŁNEGO życia spróbować! Ale na wycieczkę NIE dotarliśmy!!!! Ruszyłam wczoraj wieczorem kolejną stajnię Augiasza i chciałam to skończyć…. BIURKA. Bo książki i zeszyty mamy z dwóch lat!?! Rok temu, przed wakacjami, nauczyciele mówili: Zostawcie wszystko, to powtórzymy, gdy się spotkamy w szkole, LECZ miniony rok szkolny znów był na zdalnych i zaległości nie było jak nadganiać, bo robiły się nowe…. Mieliśmy więc sterty książek, zeszytów i ćwiczeniówek. Latały jakieś luźne kartki, pojedyncze sprawdziany i prace plastyczne. Wczoraj zrobiliśmy pokój dziewczyn (Łucja niektóre podręczniki jednak zostawia, a opracowania ośmioklasisty przechodzą do Lili), a dziś Mieszka… Plecaki już w pralce, ale i Łucja i Mieszko potrzebują nowe. Lilkę może przeciągnę do końca pierwszego semestru z tym, który ma.

Jakby nie było RANO parkrunowo pobiegałam, towarzyszyła mi babeczka starsza o 20 lat, która jest maratończykiem i myślałam, że padnę tam dziś w tym lesie, a element kulturalny, zaplanowany na dziś, zastąpiłam rezerwacją biletów do teatru. Na wrzesień, dla mnie i dla… Mieszka!

„Zrobię jeszcze zdjęcie koziołkowi”

Piąteczek

  • Mieszko, w jakim języku Ty oglądasz tę bajkę?? Po japońsku?
  • Z napisami po angielsku.
  • A nie było po polsku?
  • Było, ale to był dubbing i mi się nie podobał.

Młody więc zastygł przed telefonem, a ja z pannami podjechałam do jednego serwisu, z którymś z naszych bezcennych elektronicznych urządzeń. Co ciekawe, serwis mieścił się w pewnej galerii handlowej i Łucja słuchając naszych planów na TEN tydzień, COŚ tam sobie zamówiła w konkretnym sklepie. Byłam przekonana, że to jeansy z dziurami, bo polowała na wyprzedażach-wyprzedaży na SWÓJ rozmiar. Odebrałyśmy i JA niosłam… I niosłam i myślałam CZEMU to takie ciężkie i jak ona będzie w takich ciężkich spodniach chodzić?? A w domu okazało się, że to, po prostu TRZY pary! Nie wiem po co komu aż tyle spodni z dziurami i absolutnie NIKT oprócz niej nie będzie widział różnicy???

Półmetek wakacji. A nawet trochę więcej. Usechł mi las w słoiku (a miał być wieczny), pojechałyśmy z Łucją na rehabilitację i umyłam kubły ma śmieci. Oddałam audiobooki do biblioteki, pożyczyłam nowe i odebrałam z poczty zamówioną z alika maseczka (dotarła po dwóch miesiącach!!!) . Tym razem koperta miała pieczątkę z punktu przepakowującego z Malmo. ??? Jakim cudem to wszystko się opłaca, to chyba nigdy nie zrozumiem :0

śmiałyśmy się z Łucją, że Lila zniszczyła psychikę kelnera sposobem w jaki wyławiała borówki z lemoniady… Borówka była wymieszana z lodem i koleś jak zobaczył to misterne wypluwanie kostek lodu to po prostu stał i patrzył. Normalnie TAK nie-elegancko chyba nikt jeszcze nie robił 😀

za gorące lato

  • Taki upał, że nic się nie chce – zagadałam do gościa, który sprząta u nas na osiedlu.
  • Tak. Jest strasznie gorąco.
  • Miało być takie chłodne i deszczowe to lato, a jest znowu upalne.
  • Liści tyle co na jesieni.
  • Wiem, mam to w ogródku.

Jakoś tak myślałam, że przyroda złapała oddech, po tym jak z niej zniknęliśmy, ale to lato jest ciężkie. Upały na południu Europy są powyżej 40 stopni, Niemcy cały czas nie doszli do siebie po powodziach, a i u nas burze i gradobicia przeplatają się z klejącym gorącem. Komary mnożą się na potęgę, cała masa roślin pada (usycha, albo gnije), a inne rosną jak oszalałe. I rozpoczęły się pożary. Kolega Mieszka jest ze swoimi rodzicami w Turcji. To taka para z trójką chłopaków i oboje są bardzo fajnymi ludźmi. Zakochana jestem w niej, bo ona jest ładna, mądra i pozytywna. Studia kończyła w Belgii i zrobiła dziś rano coś co robi niewiele osób, a jest niezłe. Otóż jest taka zakładka na fb, o której mówiono mi kiedyś na jakimś szkoleniu, dzięki której możesz dać znajomym znać, że chociaż jesteś w strefie zagrożenia wszystko z Tobą w porządku. Szalenie przydatna funkcja i tak jak wiele można powiedzieć o mediach społecznościowych ->>że rozwijają wirtualną Dulszczyznę (ja też to robię), tworzą iluzoryczne fasady czyjegoś życia i mogą wpędzać w kompleksy, to TA funkcja jest ważna. Bo nie tylko dajesz znać bliskim i znajomym, że wszystko u Ciebie ok, ale nagłaśniasz też problem katastrofy, która wydarzyła się w danym regionie. Gdy JA kliknęłam na komunikat: Agnieszka jest bezpieczna w strefie zagrożenia pożarami w regionie Alanyi zniosło mnie na filmy, które umieszczają ludzie (jazda autem przez płonący las, cywili, którzy próbują zatrzymać ścianę ognia) oraz na komunikaty i ogłoszenia zamieszczane przez hotele i osoby prywatne: pomogę/udzielę schronienie/czekamy na osoby z dziećmi/itd. Jest to bardzo pozytywne. Pokazuje empatię, uwrażliwia i tworzy wiarę w ludzkość. Potrafimy być razem, kiedy zachodzi taka potrzeba.

<><>

Łucja zaszczepiona na HPV! Super. Bardzo się cieszę, że to załatwione, a tak przy okazji to chyba już NIE powinnam z nią za bardzo chodzić do pediatry, bo ogólnie pediatrzy są do 14-roku życia, a potem przechodzimy na internistów. Nie miałam takiej wiedzy, a okazuje się, że chociaż MOGĘ, to przyjęte jest, że powoli zmieniamy. Ok. Dziś była druga dawka, trzeciej nie musi, bo zdążyłyśmy przed 15 urodzinami, więc teraz muszę ogarnąć Lilkę. I zrobię to jakoś na wiosnę, po jej 14-stych urodzinach.

Kwiaty w donicach mi padają, ale doskonale rozwinęły się samosiejki koniczyny tworząc takie zielone czapy w donicach. No i lilie. One dobrze w tym roku rosną (róże nie dały rady)

Wszystko co nas spotyka jest błogosławieństwem. I dobre i złe.

-„Sen o Okapi” -> podobno Buddyści tak mówią. Ładne. W sumie to rzeczywiście warto tak TO postrzegać!

5 minut PO!

Lilka zaszczepiona! Pfizerem jak to nastolatki. Łucja JESZCZE nie, bo jutro panna ma drugą dawkę szczepionki na HPV i pediatra, który orzekał gotowość do szczepienia uznał, że powinny być 2 tygodnie przerwy pomiędzy jakimikolwiek szczepieniami. HPV nie ma jak przełożyć, bo druga dawka Gardasilu musi być PRZED 15 urodzinami, a to już lada moment. Łucja została więc przeniesiona z Covidem na 18-go sierpnia, a Lilka drugą dawkę ma 23-go. Panna L. ma się dobrze, Łucja jest na nią OBRAŻONA, bo ona TEŻ chciała, no ale nie szło jak tego przyspieszyć. Rzeczywiście było zamieszanie z jej szczepieniem, ale okazało się, że szczepionki na HPV są już dostępne w Polsce, wszystko jak to u nas się napięło i poprzesuwało, ale PEWIEN grafik już jest.

<><>

Poza tym JEMY cebulę. Cukrową. Wczoraj na rynku kupiłam wybitne pomidory, wybitne ogórki, fasolkę.. i ZNIEWALAJĄCĄ cebulę. Schodzą nam jedna za drugą kanapki z pomidorem i z CEBULĄ (ja i Lila) oraz z ogórkiem, koperkiem i cebulą (Łucja). Oddech mamy zniewalający i nie wiem jak ten Mieszko, który wybrał klasyk (SALAMI only) z nami wytrzymuje…

po szczepieniu pojechałyśmy na KAWĘ i croissanty – btw. ja z Lilką wzięłam taki z kozim serem, musem z pomarańczy i z rukolą i zdecydowanie jest to obowiązkowy smak do odtworzenia w domu!

Arbuzik

Strasznie mam zawalony ten tydzień… Wiem, ZNOWU…. ALE udało się zakończyć sprawę z autem! Wymienili mi jedną uszczelkę oraz nakrętkę przy wentylu, która się wykrzywiła i uruchamiała kontrolkę ciśnienia w oponach (znalazłam nowy-tańszy warsztat do wymiany opon i tam doszło do usterki). Chłopaki ZNOWU umyli mi auto na zewnątrz i w środku, a na wieść, że po odbiór przyjechałyśmy z Lilą na rowerach, wprowadzili auto na halę, bo zaczynało mżyć. ŻEBYŚMY mogły na sucho załadować dwukołowce. SUPER.

Byłam też z Lilką u fryzjera (z Łucją idę w poniedziałek) i włosy zostały radykalnie (15 cm) ciachnięte. Ona ma je TAK gęste, że powstaje mega szopa na głowie! W pamięci mam wydarzenie sprzed kilku dni, kiedy panna stoi przede mną o tej drugiej w nocy, zaraz zemdleje, bladej buzi w ogóle nie widać, a czarne źrenice wypełniły całe oczy. Żywy chaos. No i wczoraj w jej włosach zamieszał….ŚLIMAK. Moja to wina, bo wysiadałyśmy w krzaczorach (ona w tych większych) i tam taki baby-ślimak się jej przyczepił.. Był na włosach jakieś cztery godziny zanim go zauważyłam! Otrzymał imię Arbuzik, został nakarmiony arbuzem i rozpuszczonymi lodami i matka LILIANA zaniosła go w miejsce, gdzie go nikt nie rozdepcze. Arbuzik był naprawdę wyścigowym ślimakiem, więc jest to dziwne, że tyle czasu był nie odkryty…

Kudły i loki JUTRO rano powstaną no nowo!
  • Wiesz mamo, powiedziałam Oli o Arbuziku. Ona się brzydzi owadów, więc to była dobra historia.
  • Powiedziałaś jej, że to wina Pani Matki, która kazała Ci wysiąść w krzaki, co jest zresztą zagrywką bardzo w stylu Pani Matki? Źle mu u Ciebie nie było. Kilka godzin przesiedział na Twojej głowie.
  • I zupa ogórkowa mu smakowała.
  • Mhm. Ty to jedzenie masz wszędzie jak jesz… Dobrze, że go nie zjadłaś!
  • Skąd wiesz, że był tylko jeden?

Cnót szukanie

  • Mdleje Pani? – zawahała się pielęgniarka szukając żyły.
  • Od 10 lat nie.
  • To wbijam!

Rano, w ramach zdrowotnego przeglądu, dałam sobie pobrać krew, a potem pojechałyśmy z Łucją złożyć papiery do szkoły. Oryginały świadectw i kartę zdrowia. Szkoła nam się podoba. W pierwszej chwili, po ogłoszeniu wyników, byłyśmy NIEzdecydowane… Bo chociaż w rankingu wysoko, to DALEKO… Gugiel mówił, że dojazd to 1,30h, albo nawet godzina,40. Czyli na dojazdy schodziło by pannie 3 h dziennie. Za dużo. Ale Łucja już wynalazła trasę godzinną, a jest to czas, który zakładałyśmy, że na DOJAZD będzie potrzebny. Poza tym MOŻE ruszy nowa trasa, bo jest takie zapotrzebowanie. Szkoła jest w obszarze zalesionym (ze wsi na wieś 😉 i pierwsze wrażenie jest bardzo dobre. Klasa, do której dostała się Łucja jest najmocniejsza, z najwyższym wymaganiem punktowym. Wos-Geo-Angielski. Jako drugi język wybrała rosyjski, a to dlatego, że TEGO języka po prostu mało gdzie uczą. Zajęcia językowe są międzyklasowe i wybór był spory: mogła kontynuować niemiecki, albo rozpocząć hiszpański. Lecz wracając do domu będzie mijała niezłą szkołę hiszpańskiego i najwyżej tam rozpocznie naukę na drugim roku. Nie wybrałyśmy czy religia, czy etyka, bo cały czas nie ma orzeczenia rządowego, czy dzieci muszą coś wybrać (jeśli NIE muszą, chętnie ją zwolnię z obu, to będzie miała MNIEJ lekcji).

Może trzeciego sierpnia sprawdzimy CZY da się ją gdzieś przenieść, ale NIC na siłę. Szkoła może być. Lubię zresztą, jak wiecie, podejmować decyzje nielogiczne i niepopularne. Ostatni będą pierwszymi/Czarny koń zawsze wygrywa/Itd. Ach, no i co tu kryć, jakaś na razie jest katastrofa z tymi szkołami, Znamy dzieci, które się NIGDZIE nie dostały, a to naprawdę nieźle przygotowane, ze stypendiami i konkursami dzieciaki.

A cnoty? Kojarzycie ten trend z netu, że uczy się psa, żeby szukał cnót niewieścich? Szukaj- szukaj! No więc, Bibi NIE szuka. Stoi i warczy :DD Za to Miaustra przynosi nam myszy. Pierwsza czekała na nas po powrocie ze Śląska, na środku domu, ale TERAZ, co wieczór przynosi kolejną. Mam nawet plan, że będę zamykać „kocie okienko” na noc, bo jeszcze pewnego razu obudzę sie z takim DAREM na poduszce…

Źródłem największego codziennego bólu, jest poczucie, że wszyscy wokół ogarniają. Albo już ogarnęli.

„Czuła przewodniczka”. Jest TO też podstawą naszego poczucia osamotnienia.Niezłe, nie?

  • Mieszula, jedziemy do dziadków!
  • Dlaczego?
  • Bo tam jest jedzenie. I dziadek ma imieniny. Wyłączaj sprzęt, za 5 minut wychodzimy! Po drodze musimy jeszcze zdobyć jakiś torcik!

<>

Szykują mi się zmiany od września. Zmieniam szkołę. Tamta była naprawdę wspaniała, na dodatek do jednej z placówek (z tej grupy szkolnej) było 27 osób na jedno miejsce i szefowa ogłosiła, że od nowego roku szkolnego wszyscy będziemy zarabiać o 10% więcej. Lubiłam tamte dzieciaki, lubiłam tamtych rodziców, lubiłam tamto miejsce i warunki. Montessori jest naprawdę komfortowy. Chodzisz na korytarzu w skarpetkach, dzieci uczą się siedząc na podłodze i ogólnie WSZYSCY się lubią. Brak ocen nie wywołuje u dzieci niechęci przedmiotowej i kadra nauczycielska była wspaniała. Miałam wypracowane własne rytuały, jak kawa na stacji benzynowej w poniedziałek rano i tacka pierogów w pierogarni, którą kupowałam wychodząc stamtąd. Jadłam je potem w drodze do domu… Nowa szkoła to szkoła państwowa, na dodatek nie mam żadnych zawodowych szczebli, więc pensja będzie podstawowa, ALE będę ją miała niemalże na sąsiedniej ulicy. Ta ilość kilometrów jaką wytłukłam przez ostatni rok była jednak spora, no i będę bliżej dzieci. Być może będzie mi się udawać podrzucanie Łucji do kolejki? Pewnie w październiku będę walić głową w mur, lecz na razie cieszę się na kolejną zmianę. No i od połowy sierpnia kończą mi się wakacje, bo czeka mnie maraton szkoleń. DZIŚ napisałam do mojej poprzedniej szefowej wiadomość, że odchodzę, oraz przesłałam jej meil jaki napisałam do dzieciaków. Gdy da mi zielone światło, prześlę to szkolną skrzynką do uczniów. Nie było to łatwe, jest duże napięcie teraz i w sumie to mogłam im dać sygnał wcześniej. True. ALE rozmowy były dopiero w ubiegłym tygodniu, więc sprawa jest naprawdę świeża. Dobrze nam zrobił dziś wypad do dziadków, a zaraz z przyjemnością obejrzymy drugą połowę Terminatora (Mroczne Przeznaczenie jest naprawdę świetny i wczoraj pochłonęliśmy kawałek, tylko, ze późno było i zarządziłam przerwę).

<><>

Pamiętacie sytuację, którą Wam wczoraj opowiadałam? Otóż jest na filmiku z drugiego dnia Festiwalu. Dokładnie 28 sekunda, jak ktoś mam ochotę. I jeszcze jedna fotka ze strony Karnawału:

Stereotyp

  • Mamo, a wolisz Francję czy Włochy?
  • Francji właściwie nie znam, ale lubię Włochów, Mieszeczku. Mam wrażenie, ze Francuzi uważają się za lepszych od innych, i kulturowo oraz historycznie, trudno się temu dziwić, a Włosi są dostępniejsi. Też uważają się za najlepszych, podobnie jak Polacy, ale chcą się tą swoją wspaniałością dzielić.

Jakoś tak mi się wydaje, że na hasło Italiano, kobietom zaczyna szybciej być serce i chociaż to pewnie koszmarni mężowie, ojcowie i narzeczeni, to wspaniale poprawiają humor. W taki pocieszny i oczywisty sposób czują się darem dla kobiet.. (oczywiście daleko nie wszyscy, daleko nie zawsze, ale mówimy o bardzo dużym i sytuacyjnym uogólnieniu). Wszystko to przyszło do głowy wczoraj. Jeden z buskerów to był włoski komik. Błyskawicznie zebrał wokół siebie ludzi i zaczął występ na ulicy. Część osób tamtędy przechodziła i on zablokował to przejście. Puścił jakąś parę, dwóch kidosków, a uchaną 28 latkę zatrzymał. Ona stała i śmiała się do łez, a on robił szoł dalej. Podszedł do kobiety w szarej dopasowanej sukience. W tzw. średnim wieku, zadbanej, ale z taką widoczną obawą, że złote lata już za nią. I zaczął przy niej pozować, bo inna ekipa robiła mu zdjęcia. Objął ją, przytulił, a potem położył się pod jej nogami wznosząc ręce na nią. I ona w którymś momencie się włączyła. Pogłaskała go po włosach i zrobiła się podatna na to cudowanie. Zajęło mu tu minutę. Może trzy, żeby ją tak rozluźnić i rozpromienić. I było niesamowite. Zwróciłam na to wszytko uwagę Mieszkowi, bo tak naprawdę do spektakli zawsze są wciągane podobne osoby. Omija to pary, ale często wchłaniane są nastolatki, ojcowie albo babskie ekipy. I między innymi dlatego wydawało mi się, że taka wyprawa nastolatek na Karnawał będzie trafiona 🙂

Wrzucę Wam fotki ze strony organizatorów. Gość, o którym Wam piszę, to ten drugi. Ach, no i żar od tego ognia, który wypluwają performerzy ognia, to czuć nawet jak się kilka metrów dalej stoi!

W Lublinie MAK między zębami jest dobrze widziany!

Bo stamtąd są CEBULARZE!!!

A co tam robiliśmy? ANO, świętowaliśmy turę urodzinową Łucji – pierwszą, przedwstępna! Panna jest z sierpnia, ale Karnawał Sztukmistrzów jest w lipcu! Podobnie jak rok temu, (wtedy było-> do Torunia), na TEN uroczysty TRIP zabrała ze sobą koleżanki. Podróż była pociągiem, a incognito, jako zabezpieczenie (w osobnym wagonie), byłam ja. Panny miały do wyboru wariant 1) z powrotem tego samego dnia oraz 2) z nocowaniem i powrotem dnia kolejnego. Ten wariant drugi byłby lepszy, lecz nie mieliśmy zielonego światła od ich rodziców. Wieczorem lepiej widać pokazy z ogniem, zresztą tak namieszali w programie festiwalu, że atrakcje są NIE cały dzień, lecz od 17-stej!!! Czyli WTEDY, kiedy my ruszyliśmy w stronę dworca, zabawa dopiero się zaczynała!!! Byli jednak akrobaci na linach i sporo muzyki w różnych częściach miasta, którzy urzędowali na placach już od rana.

Miałam jechać z Lilką i z Mieszkiem, lecz pannę młodszą, jak wiecie, zostawiłam u dziadków. Towarzystwa dotrzymywał mi tylko Mieszko, który jest bardzo dobrym podróżniczym kompanem. I poleżeliśmy na leżakach na Błoniach (strefa Food Trucków) i dał się zabrać do knajpy żydowskiej i był żywo zainteresowany nielicznymi spektaklami, na które trafiliśmy. Ludzi było mniej niż w latach wcześniejszych, ale winna jest chyba ta obrzydliwa pandemia, bo sama impreza miała zdecydowanie mniejszy rozmach. Ach, no i Mieszko realizował swój własny program fotografowania miejsc, w które później wkleja… pokemony. NIE wiem po co, ale to chyba jest główny content jego Instagrama.

NIE mam zdjęć (nawet pleców) Łucji z ekipą, wrzucę Wam za to Mieszka w odsłonach wielu!

I ten… Przywieźliśmy do domu SIATĘ cebularzy i pierogów biłogorajskich zwanych gryczakami, bo Lila nas o to prosiła. No i Łucja chciała bym wzięła DLA niej, bo jej koleżanki są na tyle DOPRACOWANE, że maku między zębami nie tolerują (nie mówiąc o cebulowym oddechu)… A ŁUCJA AKURAT cebularze uwielbia! 🙂

Chodzą na linach!
Projekt Pokemon

To jest TO, czym się zachwycałam w czerwcu. PORTAL, który w czasie rzeczywistym pokazuje Wilno! Widać mnie tu kawałek, jak macham do ludzi TAM!

a po tych fontannach skaczą wszystkie dzieciaki
Planeta LUBLIN
Projekt Pokemon…
Lody Manufraktura. Podobno lepsze niż osławione Boskie 😉
Na Zamku
Strefa Food trucków…
i odbiór zamówionego kurczaka – ja wybrałam jakieś tam pierożki na parze
biegiem do kurtyny wodnej
BARDZO ładny ten LUBLIN!!!

Ludzie lubią cytaty, które potwierdzają ich światopogląd

Luther, s03e01

No to mam licealistkę! Nie do końca do tego LO co to miało być, ale to kolejne TEŻ wygląda fajnie. Jest duże, dobrze wyposażone i plany lekcji w poprzednim roku były ułożone sensownie. Daleko będzie miała, ale może nie będzie tak źle? Panna, jakby nie było, przerabia TERAZ swoje profile w mediach społecznościowych, żeby wyglądały LEPIEJ. To w końcu jej wizytówka 😉

Czekam aż skończy się pranie i jedziemy do dziadków! Zostawiamy tam psa i… Lilę, bo jutro mamy wycieczkę. Miałam jechać z całą trójką, ale nich Lila się jeszcze na chwilę wyciszy, bo wycieczkę mamy TYLKO jednodniową, za to BARDZO intensywną. Wrócimy jutro pewnie przed północą i po Lilę z psem pojedziemy w sobotę. Dziś, jak to u nas, zamieszanie od rana, ale mamy już umówionego fryzjera dla Lilki i szczepienie dla dziewczyn (w środę!).

Kłodzko