No więc wakacje! Dziś byłam na szybkich wyprzedażowych zakupach z pannami, po drodze kupiłyśmy pięciolitrowe baniaki z wodą i kartoniki z lodami na patyku, które wrzucimy do samochodowej lodówki. Odebrałyśmy dowód Łucji, co to leżał w urzędzie od kwietnia, a ze szkoły ŚWIADECTWO panny. Pasek jest, od góry do dołu same piątki i szóstki, oprócz dwói… za matematyki… Bez sensu, ale cała klasa ma podobnie, zresztą tak samo jest u Liliany, bo to ta sama pani. Przed nami jeszcze szybka wyprawa do biblioteki po audiobooki i wywiezienie psa do dziadków. W planie a)mieliśmy Bibsa z nami zabrać, ale tak naprawdę ona się umęczy w tych upałach poza domem. Wszędzie trzeba by ją trzymać na smyczy i zgodnie z zalecaniami w kagańcu, więc sensu to nie ma.
Wyjazd jutro rano, a pakowanie dziś PÓŹNO wieczorem, gdy wyprasuję ostatnią suszącą się teraz partię odzieży. Powrót w niedzielę i wtedy relacja! Tzn. wracam ja, a dzieci po kilku dniach. Trawę mam skoszoną, działalność gospodarczą zawiesiłam :), a do kotki mają podchodzić sąsiedzi. KWIATY z zakończenia roku zostawiłam po imprezie u dziadków. U mnie one by padły, a tam babci będą pięknie pachniały. Sobie przywiozłam do domu tylko mini bukiet z piwonią i goździkami. Widzicie jakie piękne te samolociki, które dwa tygodnie temu zrobiły maluchy?

Mamy MORZE książek do czytania na te wakacje. Kurier dziś dowiózł kolejny set (więcej TEGO lata nie kupuję), a kolekcję uzupełnia wielka książka z baśniami Grimmów, którą ostatnio zabrałam z takiego sanatoryjnego stojaka książek do użyczenia. Jakoś tak mnie ci mroczni bajkopisarze przyciągnęli… Ale to CO doszło dziś to: Runa, czyli wielowątkowa historia z motywem szpitala psychiatrycznego oraz dwie dla Łucji: Serce Meduzy (przyjaźń, strata, wybory) oraz Gdy Ogień Gaśnie (nie wiem dlaczego mi uciekła ta książka, ale chyba będzie świetna- to o sekcie). Na liście znalazły się też Chiny bez Wzajemności, które dostałam od któregoś z rodziców na zakończenie.
