Pojechałam do przedszkola po Lilkę. Łucza została w domu. Wzięłam młodszą pannę, kliknęłam kartą zegarową, że odbieram przed 15-stą, wyszyłyśmy z budynku i powitała nas ściana deszczu…
- Moje pranie- jęknęłam…
Wystawiłam je sobie na środek ogródka rano i wyobraziłam jak ocieka wodą. I??? Wróciłyśmy i okazało się, że pranie jest jednak suche!??!! Łucza złożyła to wielkie koromysło i przeciągnęła pod daszek. Niesamowita! Hmm.. Ja nie byłam taką dobrą córką 🙂 Zadzwoniłam do Lutki by się upewnić i usłyszałam potwierdzenie:
- Tak, Ty byś nie schowała. Byłaś taka jak Lila. Uznałabyś, że Ciebie to nie dotyczy.
