Zaczynamy wakacje! Część pierwsza tradycyjnie u dziadków. Razem z psem i rowerami zaczepionymi na zewnątrz auta dotarliśmy na miejsce. Lutka od kilku dni jest emerytką 🙂 Trochę ma chyba doła, ale i tak długo zwlekała z przejściem, bo rocznik jest ’50 🙂 Naprawimy jej nastawienie zmuszając do galopu z wnukami. Na razie pogoda jest do bani, ale od niedzieli ma być już 30 stopni, więc zaczną się nam wyprawy nad okoliczne zalewy.
Planuję u nich zabawić do połowy lipca i marzy mi się też wyrwanie stąd z dzieciakami w Bieszczady. Potem wracam, dam im kilka dni przerwy i na drugą turę ruszymy wspólnie, chociaż już z innych punktów. I tak minie lipiec. Sierpień jest wielką niewiadomą. Pogoda ma być całe lato taka sobie, więc jestem tym trochę przerażona. Lipiec ma być w miarę ciepły, choć nie upalny, ale sierpień już chłodny. No i co z tym fantem zrobić???
Bardzo mi się podoba oferta półkolonii przygotowana przez szkołę. Zapisuje się dziecko na określony tydzień lata i w każdym dniu przez 7 dni danego bloku jest masa atrakcji: wyprawy na basen, do kina, muzeów, warsztaty plastyczne i zajęcia sportowe. Ale ulokowanie samej Łucji nie rozwiązuje mi problemu, więc wariant będzie można wykorzystać dopiero w przyszłym roku, kiedy zapiszę obie dziewczyny.