kostna waluta

Za DWA zęby Zębuszka podrzuciła (pod poduszkę Lilianie) pluszową sówkę… Sówka jest cudna, wymarzona od dawna i natychmiast została nazwana Gołąbek (jest popielata). No i Mieszko się popłakał, bo on też chce TAKĄ sówkę i on nic nie dostaje… I przekonywała go Lilka, że to od Zębuszki i że przyjedzie moment, że on też będzie ciągle dostawał, ale nie pomagało… W końcu zaproponowała:

  • Mieszko kolejnego mojego zęba dam Tobie. Może być?
  • Tak.
  • Ale pamiętaj. Jak Tobie zaczną wypadać, to jednego mi oddasz!

Tymczasem Łucja siedzi i rusza kolejnym… Ona wie skąd się biorą prezenty i wie, że zaczęłam już gromadzić fanty do adwentów i koniec z prezentami-niespodziankami. Więc jej powiedziałam: Ty, akurat się nie rozpędzaj! Jak wyrwiesz, to dwa miesiące będzie pod poduszką leżał!

ZĄB i Zielnik

  • MAMO….Czy kiedyś jacyś chłopacy się o Ciebie bili?
  • Nie. Chyba nie. Nic mi o tym nie wiadomo…
  • A dlaczego nie?
  • Łucja, jeśli nie dopuścisz do takiej sytuacji, to znaczy, że źle coś rozegrałaś. Że dwóch mężczyzn myśli, że ma do Ciebie prawo. Wystarczającym problem jest gdy jeden tak myśli.

<><>

Łucja zrobiła do szkoły zielnik (na przyrodę). Bardzo ładny jej wyszedł, więc się pochwalę. Minimalnie trzeba było dać 6 roślin, na szóstkę 12, a dała z 13-stu! A zebrane zostało dużo więcej 🙂

A Lilianie wypadł kolejny ząb. I niby nic w tym dziwnego, ale okazało się, że pod poduszką już jeden ma. I tak nieśmiało mi przypomniała, że Zębuszka chyba o niej zapomniała… Więc gnam do sklepu by coś jej za te DWA zęby podrzucić :)

Retrospektywa z weekendu (czekałam na zdjęcia)

Wiecie, że lubię biegać? Wiecie! Biegacze są pozytywni, a te rozmowy z innymi są zawsze takie „osiągnięciowe” Gdzie teraz biegniesz? Albo: Ile miałeś ostatnio na piątkę? Super! Chciałabym, żeby moje dzieci biegały. Zawsze im powtarzam: trzy rzeczy dadzą Wam w życiu przewagę. Szybkie czytanie, szybkie myślenie i szybkie bieganie. I w tych trzech rzeczach musicie być dobrzy.

I pobiegli. Bez Łucji, bo ta się wojażowała, ale pakiet startowy dla niej wykupiłam, bo z dużym wyprzedzeniem rezerwowałam miejsca w biegu. Koszulki dostali profesjonalne, były numery z czipami i zawodowy pomiar czasu.  Był ciężki medal i soczek na mecie, i nawet kupony na posiłki regeneracyjne (bigos i zupa dyniowa). Dodatkowo przyjazne zaplecze trenerskie i medyczne. To ostatnie zresztą sprawdziliśmy, bo młody wywinął efektownego orła wchodząc do Biura Zawodów i rozwalił sobie brodę.

Ach, no i chodził wielki Ciasteczkowy Potwór częstujący ciasteczkami z pestkami dyni. 😀

Archiwizacyjnie wstukam tylko ich czasy. I Lilka (8) i Mieszko (5) pobiegli na 300 metrów, czyli pełne okrążenie stadionu. I oboje bieg ukończyli.

  • Liliana była 13-sta, na 40 startujących dziewczynek i miała czas 1,21 min.
  • Mieszko był 34 na 44 startujących (ale biegł z chłopcami z rocznika Liliany, czyli trzy lata starszymi) i miał czas 1,40min. Bardzo ładnie! 😀

 

Oboje na starcie stanęli tuż przy lewej krawędzi. Grupa Mieszka była bardzo liczna, bo to 4 roczniki biegły.

Niżej Biuro Zawodów. Mieszko mi trzyma agrafki do przypięcia numeru startowego:



Snucie się przed biegiem…

I bieg! Oraz odbiór medali 🙂

A tu jeszcze ta dramatyczna sytuacja z rozwaloną brodą 🙂 Ma ranę, na szczęście skóra nie pękła, a jest tylko mocno zdarta i stłuczona. Brodę ma gość fioletową, a że skóra po mamusi, to taka inno-kolorowa bródka utrzyma się ze 2 tygodnie 😉

Dziewczyna SUPER KOTA…

Pochwalę się Wam, że MÓJ KLARENS upolował mysz… Wiem, że ja w kółko o tych myszach i można odnieść wrażenie, że u mnie to jakaś patologia i że jak schodzę na dół to mysie ogonki zawijają mi się wokół palców od nóg, ale tak jak z kochankami, do ilości mogę się przyznać. Jedna była pod koniec sierpnia, no a teraz raptem druga. Nie byłam pewna czy jest, bo nie było śladów, ale czułam, że może być. Tak jak się czuje coś czego śladów nie ma…

Wczoraj weszłam do kuchni, a kot siedzi w rogu i patrzy na szafki… Dziwne takie… Wzięłam go na ręce i mówię:

  • Co się dzieje Klarens? Pies jest stary i ma Alzhaimera, ale Ty jesteś młody i piękny i miałeś mi dostarczyć rozrywki na kilka najbliższych lat.

A on wyszedł… Ja otworzyłam szafkę, a tam z górnej półki mała szara mysz wykonała akrobatyczny skok do tyłu (nawet otaczające mnie zwierzęta są sportowcami).

  • Aaaaaaaa!!!

Na noc postanowił zostać w domu. Tak nietypowo dla niego.
A gdy zeszłam rano to na podłodze były ślady krwi. Wytarłam i poszłam do śpiącego na fotelu kota-zwycięzcy. Czyli ten pozytywny coaching, który uprawiałam z nim od roku („jesteś najlepszym myśliwym jaki stąpał po tej planecie” vs „te przerośnięte i wyleniałe kanapowce do pięt Ci nie dorastają”) DZIAŁA! 😀

Paris, Paris

W każdej kulturze są różne świadome szczeble inicjacyjne. Mogą być religijne (komunia), edukacyjne (matura), towarzyskie (osiemnastka, dowód osobisty, pierwsze wybory 😉 albo komunikacyjne (prawo jazdy albo pierwszy skuter). Tych elementów może być dużo i nie muszą być ogólnopowszechne a dotyczyć konkretnej rodziny (pierwsza całonocna wyprawa z ojcem na ryby albo zgoda na pierwsze samodzielne wakacje).

Akcentowanie takich momentów jest wyjątkowo ważne, tam gdzie dzieci jest więcej, bo w ten sposób czują się bardziej wyróżnieni. Lecz nawet tam gdzie jest tylko jedno dziecko warto podkreślać nobilitację z tytułu pokonania kolejnego szczebla rozwojowego.

 

Na 10 urodziny dziadki wymyśliły, że będą zabierały jubilata na wycieczkę. W DOWOLNE miejsce (raczej w Europie 😉 No i Łucja wybrała Paryż. To jest jej Land of Dreaming i Kraina Idealna i tam właśnie chciała pojechać. (nie zastanawialiście się dlaczego na zdjęciach z weekendu nie było Łucji? 😉

Przygotowali się fantastycznie. Muszę przyznać, że Lutka jest niesamowita, wyczaiła karty miejskie i ułożyła cały plan, a ojciec wynalazł nocleg w samym centrum, tuż przy Katedrze Notre Dame. Zdobyli wieżę Eiffla, przepłynęli się rejsem po Sekwanie, był mały shopping (choć nie w Centrum Lafayette, a przy polach Elizejskich) i weszli do Opery i do Luwru, bo Łucja chciała zobaczyć Mona Lizę. Jadali crossainty i pijali kawę. W prezencie rodzeństwu starsza siostra przywiozła eleganckie pudełko ekskluzywnych makaroników 🙂 Chodzili na nocne spacery po mieście i mieli wspaniałą pogodę.

Nie wiadomo co wybierze za półtora roku Lilka 🙂 Babcia namawia ją na Sztokholm. Pomysł się sprawdził 100%-owo i ja ze swojej strony obiecałam im, że na 13-ste urodziny będę je zabierać do Rzymu. A na 15-ste może do Madrytu, bo też go dobrze znam 🙂 Do Paryża chce NAS teraz zabrać Łucja. Bo przecież DOSKONALE zna to miejsce i NAM wszystko pokaże! 🙂

Jedna śmieszna historia z tym była. Jak pamiętacie Lilka na Gali z okazji Dnia Nauczyciela przemawiała. No i namawiałam ją, żeby dziękując wszystkim za przybycie, na koniec, dodała też: Szczególnie dziękuję mojej siostrze Łucji, która nie mogła dziś tu z nami być, bo właśnie siedzi w samolocie do Paryża, ale bez niej, szanowna Akademio, nie było by mnie tutaj 🙂 Ale niestety nie powiedziała tego :))

Zasłodzić jesień!

DZIŚ mieliśmy NIC nie robić… Na 15-stą były nagrane urodziny kolegi Liliany i tak spokojnie planowałam dotrwać. Nałożyłam dzieciakom rajstopki („Wiem, królewiczu, że nie lubisz, ale zobacz jak Ci cieplutko będzie. Poza tym uwielbiam dzieci w rajstopkach!„) i zajęłam się pracami domowymi…

I tak wieszam sobie na strychu pranie i słyszę jak Lilka uczy Mieszka:

  • I teraz przeliteruj.
  • R-E- Co to za litera?
  • Ż.
  • -Ż-I-M.
  • A teraz przeczytaj całość
  • RE..
  • REŻIM! Bardzo dobrze!

Halo! Ja go w przyszłym roku chcę wysłać do zerówki, a jeszcze chwila ona nauczy mi go czytać! Zdenerwowałam się, przejrzałam grafik atrakcji i pojechaliśmy na Festiwal Miodu 🙂 Zimno się robi, a to dobry moment, żeby rozpocząć atrakcje z jedzeniem w tle 😉

Absolutnym przypadkiem załapaliśmy się na warsztaty kulinarne z miodem dla dzieci, były filmy o pszczołach, spotkania z bartnikami,cała masa wystawców z miodem (nie było nas w tym roku na Festiwalu Smaku w Lublinie, bo mieliśmy akurat bieg, więc „conieco” kupiliśmy). Niezłe i widowiskowe były sekcje miodów miejskich.

Ach, i koniec końców nie ustaliłam z jakiej pomocy dydaktycznej korzystała Lilka w nauce brata 🙂

Nocne polowanie na samoloty…

Podobnie jak rok temu, nie bacząc na jesienny ziąb pojechaliśmy na Noc Awiacji, na największą w Polsce NOCNĄ imprezę popularyzującą sektor lotniczy i kosmiczny. To jedno z tych miejsc, gdzie gromadzą się takie tłumy, że dobrze mieć przygotowany plan działania… Z poprzednich razów wiedziałam jak parkować. Rok temu zaparkowałam tak, że wyjeżdżałam 40 minut, no i wiadomo, że nie mogło mi się to spodobać. A dla odmiany w tym roku nie dopilnowałam dzieci i Mieszko wsiadł do auta(pod domem) w bluzie, a BEZ kurtki, co radykalnie skróciło czas zabawy (odkryłam to dopiero na miejscu).
 

F-16, MiG-29, spotkanie z twórcami filmu Dywizjon 303 (miasteczko „Dywizjon 303” z tematycznymi gadżetami), śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i klimatyczna Iskra. Największa na świecie komora próżniowa do testowania silników lotniczych, warsztaty, wykłady i strefa piknikowa.

Produkty polskiej myśli technologicznej, łaziki marsjańskie i prototypy W AKCJI (to nam się podobało). Bezzałogowce, tunele aerodynamiczne i symulatory lotu. Tłumy pilotów wojskowych chętnie zagadujących do dzieci (świetne). Balony, naklejki i możliwość posiedzenia w fotelu pilota. I jeszcze jest super bohater, którego w tym roku nie spotkaliśmy, ale wiemy że był. Kapitan Iskra? Kapitan Błyskawica? Taki szalony gość, który wszystkim przybija piątkę i ma strój w stylu Supermena 😉

W bonusie bliskość lotniska i niezła szansa na oglądanie z bliska, z poziomu płyty, startów samolotów.

Fotki rozmazane, bo przestawiałam na jakiś KOSMICZNY filtr i nie umiałam tego na szybko, w tym zimnie, OD-ustawić. 

Wyżej miernik temperatury ludzkiego ciała. Było tak zimno, że wszyscy mieliśmy poniżej zalecanej 😉 Niżej widzicie rakietę?

A to fotele lotnicze. Dość chyba archaiczne, ale przetrwały brykanie tłumów dzieciaków 🙂



„Czy mogę pójść do ubikacji?”

Moja praca w szkole była raczej epizodyczna. Uczyłam maluchy i może ze 4 lata to były… Miałam np. jedną klasę złożoną z samych dziewczynek. Cały rok wałkowałyśmy temat Brintey Spears, bo ona wtedy była na topie. Pisałyśmy do niej listy, układałyśmy pytania i dialogi. Do dziś obudzona w środku nocy mogę bezbłędnie zaśpiewać Hit my baby one more time, albo Barbie Girl 😉

Z tamtego okresu pamiętam też jedną prześliczną małą dziewczynkę, która siedziała w pierwszej ławce i bawiła się zębem, aż w końcu go wyrwała 🙂 To była dolna jedynka 🙂 Mleczak oczywiście. Siedziała przerażona i zawstydzona, a ja nie wiedziałam co zrobić, więc po prostu udałam, że nic nie widzę.
Ale ogólnie uważam, że byłam świetnym pedagogiem 😀

I jeszcze jedna akcja. Na studiach miałam staż nauczycielski w zawodówce. Trochę byłam przerażona, czy będę umiała uczyć niewiele ode mnie młodszych, ale nauczycielka, która mnie wprowadzała powiedziała, że to proste, bo co roku uczy ich alfabetu, a oni na wakacjach wszystko zapominają. Strasznie mnie to zdziwiło, bo był to ten okres w moim życiu, kiedy mnie jeszcze coś dziwiło.

NAJLEPSZEGO Nauczyciele! :D

gala

Dziś w szkole obchody DNIA Nauczyciela. Dla klas 0-6 przedstawienie przygotowywała klasa LILI. I słuchajcie, Lilka przemawiała na MÓWNICY! Sama na scenie. Jak z nią o tym wczoraj rozmawiałam (starałam się nie za dużo, żeby nie napiąć), to podpytywałam:

  • A Ola też coś mówi?
  • Tak. Ale wiesz, ona ma taką… nieważną rolę…
  • Dlaczego nieważną?
  • Bo mówi kawałek wierszyka i jest z innymi dziećmi na scenie.
  • Mama Oli prosiła panią, żeby ona dostawała dużo wierszyków. To wiem na pewno.
  • Też coś! Przecież Ola nie lubi występować!
  • A Ty?
  • Ja uwielbiam!

🙂 To jest coś niesamowitego. Jej wychowawczyni dokonała jakiegoś cudu 🙂 Tak wyglądało to dwa lata temu.

<><>

Za mną kolejny trening tempowy. Biegaliśmy po stadionie, daleko było, ale było super. Nowa tartanowa bieżnia, podświetlone tory i nawet nie przeszkadzał zacinający deszcz 🙂

zdążyć przed nocnymi przymrozkami

Klarens, gdy za wolno nakładam karmę, gryzie mnie… Albo gdy nie smakuje mu karma… Albo gdy jest głodny… I w ogóle lepiej nie mieć go w okolicach łydek bo niezależnie od sytuacji może dziabnąć. Ot, tak, żeby wiadomo było, że należy się go słuchać…

Wczoraj siedzę na kanapie i obok mnie stanęła pies. I piszczy… Ale zignorowałam ją, a ona na to mnie chapsnęła… ?? Tak lekko, ale przekaz był jasny. Widocznie podejrzała metody kociego terrorysty i doszła do wniosku, że może będzie działać 🙂

<><>

Kupiłam cebulki tulipanów. Wyleciało mi to z głowy, a Lilka chciała, żeby na jej komunię były przed domem. CZERWONE. Teraz tylko czekam na rozpogodzenie,lecz jak do jutra nie nadejdzie, to muszę w deszczu zakopać, bo kończy się szybko ta jesień :0

Ale wpierw ścianka z przetworami 😀 Półek jest dwie, pigw wyszło 4 słoiki i jeden już do herbaty leci!