Retrospektywa z weekendu (czekałam na zdjęcia)

Wiecie, że lubię biegać? Wiecie! Biegacze są pozytywni, a te rozmowy z innymi są zawsze takie „osiągnięciowe” Gdzie teraz biegniesz? Albo: Ile miałeś ostatnio na piątkę? Super! Chciałabym, żeby moje dzieci biegały. Zawsze im powtarzam: trzy rzeczy dadzą Wam w życiu przewagę. Szybkie czytanie, szybkie myślenie i szybkie bieganie. I w tych trzech rzeczach musicie być dobrzy.

I pobiegli. Bez Łucji, bo ta się wojażowała, ale pakiet startowy dla niej wykupiłam, bo z dużym wyprzedzeniem rezerwowałam miejsca w biegu. Koszulki dostali profesjonalne, były numery z czipami i zawodowy pomiar czasu.  Był ciężki medal i soczek na mecie, i nawet kupony na posiłki regeneracyjne (bigos i zupa dyniowa). Dodatkowo przyjazne zaplecze trenerskie i medyczne. To ostatnie zresztą sprawdziliśmy, bo młody wywinął efektownego orła wchodząc do Biura Zawodów i rozwalił sobie brodę.

Ach, no i chodził wielki Ciasteczkowy Potwór częstujący ciasteczkami z pestkami dyni. 😀

Archiwizacyjnie wstukam tylko ich czasy. I Lilka (8) i Mieszko (5) pobiegli na 300 metrów, czyli pełne okrążenie stadionu. I oboje bieg ukończyli.

  • Liliana była 13-sta, na 40 startujących dziewczynek i miała czas 1,21 min.
  • Mieszko był 34 na 44 startujących (ale biegł z chłopcami z rocznika Liliany, czyli trzy lata starszymi) i miał czas 1,40min. Bardzo ładnie! 😀

 

Oboje na starcie stanęli tuż przy lewej krawędzi. Grupa Mieszka była bardzo liczna, bo to 4 roczniki biegły.

Niżej Biuro Zawodów. Mieszko mi trzyma agrafki do przypięcia numeru startowego:



Snucie się przed biegiem…

I bieg! Oraz odbiór medali 🙂

A tu jeszcze ta dramatyczna sytuacja z rozwaloną brodą 🙂 Ma ranę, na szczęście skóra nie pękła, a jest tylko mocno zdarta i stłuczona. Brodę ma gość fioletową, a że skóra po mamusi, to taka inno-kolorowa bródka utrzyma się ze 2 tygodnie 😉