Moja praca w szkole była raczej epizodyczna. Uczyłam maluchy i może ze 4 lata to były… Miałam np. jedną klasę złożoną z samych dziewczynek. Cały rok wałkowałyśmy temat Brintey Spears, bo ona wtedy była na topie. Pisałyśmy do niej listy, układałyśmy pytania i dialogi. Do dziś obudzona w środku nocy mogę bezbłędnie zaśpiewać Hit my baby one more time, albo Barbie Girl 😉
Z tamtego okresu pamiętam też jedną prześliczną małą dziewczynkę, która siedziała w pierwszej ławce i bawiła się zębem, aż w końcu go wyrwała 🙂 To była dolna jedynka 🙂 Mleczak oczywiście. Siedziała przerażona i zawstydzona, a ja nie wiedziałam co zrobić, więc po prostu udałam, że nic nie widzę.
Ale ogólnie uważam, że byłam świetnym pedagogiem 😀
I jeszcze jedna akcja. Na studiach miałam staż nauczycielski w zawodówce. Trochę byłam przerażona, czy będę umiała uczyć niewiele ode mnie młodszych, ale nauczycielka, która mnie wprowadzała powiedziała, że to proste, bo co roku uczy ich alfabetu, a oni na wakacjach wszystko zapominają. Strasznie mnie to zdziwiło, bo był to ten okres w moim życiu, kiedy mnie jeszcze coś dziwiło.
NAJLEPSZEGO Nauczyciele! :D