- Ubieramy się, bo za pół godziny wychodzimy!
- Ale gdzie znowu??!!?
- Na zajęcia podobne do tych, na których byliście kiedyś z tatą, Lilka.
- Ale których? Tych gdzie robiliśmy domki dla zwierząt?
- Dokładnie. Podobało się Wam?
- Tak. Mogę tam iść znowu.
- Super. Dziś będziecie się uczyć o tym jak architektura może wpływać na nastrój.
Z całej plejady zajęć dodatkowych dla dzieci, najbardziej lubię architektoniczne. Są najtrudniejsze do odtworzenia w warunkach domowych i zawsze dość przestrzenne. W tym akurat cyklu o architekturze, dzieciaki już były na zajęciach o tym jakie zwierzęta mieszkają w miastach. Dziś były kolejne…
Miasto to złożony twór, którego części składowe muszą ze sobą współgrać, a często bywają niespójne. Najpierw był pokaz slajdów o różnych ciekawych budowlach, atmosferze jaką tworzą i nastroju jaki wywołują. Był podświetlony nocą kościół we Francji, blokowiska w Brazylii, ławeczki miłości, Praskie lotnisko, eksperymenty dizajnerskie z Holandii i muzea z Japonii. Dzieciaki mówiły co im się podoba i co czują jak na to patrzą. Dziewczyny są raczej obserwatorami, ale bardzo mi się podoba, że elementem aktywnym jest w takich miejscach Mieszko. On ma swoje zdanie oraz przemyślenia i wyraża je na głos.
Po takim wykładzie dzieciaki miały za zadanie zbudować COŚ. Jakieś własne sekretne miejsce, która ma wywoływać określony nastrój. Łucja zbudowała klimatyczny, zadaszony basen z teleporterem (nastrój: radość, przygoda), Lilka coś co wywoływało złość i nie miało nazwy ;), no a Mieszko jakąś dziwną konstrukcję składającą się głównie z plastikowych rurek i plasteliny, ze to opowiadał o niej najdłużej 😉
Up macie właściwie skończoną budowlę Mieszka 😉 Niżej inna praca kolegi z naprzeciwka 🙂
Praca „wywołująca złość”:
Praca Łucji:
I oglądanie tego co zrobiły inne dzieci: