Kwiaty cukinii, pomidory, papryka (już jest NASZA!),fasolka, jeżyny, cebula cukrowa…

Pojechałam dziś z Lilą na rynek. Panna pomogła mi wszystko wybrać (dziś kupowaliśmy więcej, bo potrzebuję przekupić sąsiadów, żeby znów zajęli mi się kotką na kolejny wyjazd) i przyłapała mnie GDY jakaś pani wcisnęła MI kępę mięty do zasadzenia…. Wsiadłyśmy do auta i powiedziałam:

  • Kocham Cię, Lila.
  • Mówisz tak, bo chcesz mojego lodowego sandwitcha.
  • Nie. Mówię tak, bo widziałaś moją porażkę i jest MI głupio -(to, że coś mi wciśnięto i ja byłam za mało asertywna).
  • Kocham Cię pomimo tego, że popełniasz błędy.
  • Myślałam, że powiesz, że kochasz mnie, pomimo tego, że TY popełniasz błędy!
  • Ja? Ja, nie popełniam błędów? Ja jestem doskonała!

Dziś mieliśmy ROZWAŻYĆ co dalej ze szkołą Łucji. No bo teoretycznie mamy 2 dni, kiedy wyniki są już ogłoszone i szkoły ogłaszają, czy MAJĄ jeszcze jakieś wolne miejsca. Czyli możemy zmienić, jeśli w jakiejś INNEJ się takie zwolniło… I są TAKIE dwa czynniki… Z jednej strony panna traktuje całą sytuację jako porażkę, bo przez egzamin z polskiego, który na próbnych wychodził wybitnie (i nie rozumiem dlaczego tym razem punktacja była niższa), średnia punktów ogranicza jej wybór. To raz. DWA nowa klasa utworzyła już grupę, w której panna jest i na TEJ grupie jest fajnie, a w czwartek mają NAWET spotkanie! Więc chyba nie zmieniamy… W sumie to o sukcesie decydują czynniki środowiskowe i jeżeli będzie miała fajną ekipę to jest to chyba ważniejsze. Panna jakby nie było mocno szykuje się na ten czwartek, smaruje ręce kremem, żeby mieć miękkie przy podawaniu i testuje na Mieszku:

  • Mieszko, choć się przywitamy i powiesz mi czy moja ręka jest przyjemna w dotyku!??