To takie dziwne, że w te upały człowiek czasem się robi głodny… W świecie znajomych coraz to kolejni przechodzą na wegetarianizm, a i ja latem jadę głównie na sałatkach. Kupiłam na rynku bób i przymierzam się do zrobienia libańskiej pasty z bobu. Znalazłam jakiś przepis, gdzie radzą wymieszać go z serem feta, ale nie wiem pasta tahini nie będzie jednak lepsza. Tym niemniej jednak mięso ma tak dużą kaloryczność, że nie chce mi się po niego sięgać, chociaż wczoraj od sąsiadów pięknie pachniało grillem…
Dziś na obiad jedziemy do dziadków! Mamy co prawda Międzynarodowy Dzień Jogi i po parkach jogini urządzają swoje święto (mieliśmy TAM być), ale NIE mamy na to czasu! Towarzystwo ma zaproszenia na kolejne imprezy na 15-stą i byśmy po prostu nie obrócili. Za to u dziadków NAJEMY się i kolejny tydzień ZNOWU będziemy jaroszami :))
<>
Mam zabawną fotkę z wczoraj. Bohater drugiego planu, czyli Mieszko, który PODGLĄDAŁ dziewczyny… Widzicie go? Za łóżkiem z peryskopem? Lilka była taka przejęta, że w ogóle się zorientowała, że on takie numery wycinał :)) Za to później oglądając zdjęcia doszła do wniosku: ja się co chwila przebierałam! 🙂
Wiem, pralka wiruje od wczoraj!

