Jest taka impreza, gdzie JESTEŚMY co roku! Dzień Dziecka w Żelazowej Woli! Piękny park, gra terenowa i nagrody dla tych co uzbierali wszystkie pieczątki podczas biegania po parku. W tle dużo muzyki granej w różnych punktach na pianinie, czytanie wierszy polskich klasyków i dość taka elegancka, pomimo tej dziecięcej gonitwy, atmosfera. W jednym punkcie mieli podpisać się JAK Fryderyk Chopin (kaligrafia), w innym zbudować makietę pokoku z jego dworku, a w jeszcze innym nauczyć rozróżniania piano forte od piano fortissimo 🙂 Łucja wykorzystała plenery do fotek na swoje konto (tak), ale też przesadziła dwie sadzonki trzmieliny, które dostaliśmy do domu. A podczas, gdy ona bawiła się w ogrodnika, Mieszko zbudował klockową wieżę!













Nagrody odebraliśmy i zaczęliśmy szukać miejsca na obiad!


I znaleźliśmy! Wszystkie pobliskie knajpy były obleżone, ale w Strzyżewie trafiliśmy na coś naprawdę super! 🙂

<><>
Odkrycie
Podczas tych weekendowych przejazdów trafiliśmy do maka, który był tuż obok zlotu miłośników popkultury. Komiksów, superbohaterów i seriali. WOW. Patrzyliśmy na rycerzy Jedi oraz jakieś nimfy, które stały z nami po odbiór hambuksów i Łucja powiedziała: Ja tu chciałam przyjechać! Dla mnie stało się jasne, dlaczego w piątek odbierając pakiety biegowe mijałam ludzi w przebraniu Spidermenów i dlaczego jadąc na bieg wiedzieliśmy gostka w czapce przypominającej wielkiego strusia….
I to było BARDZO fajne i tak też dzieciom powiedziałam: Na taką imprezę też kiedyś dotrzemy! Tak dużo się dzieje na ten Dzień Dziecka, że po prostu trudno wybrać gdzie BYĆ. Na razie mamy Szopena i bieganie w kolorowych proszkach, ale może za rok- dwa uderzymy na taki konwent?!