Klarens w poziomkach

Wiem, lepiej by brzmiało Klarens w malinach, ale u mnie AKURAT poziomkami obrodziło. Rośnie to w wielkie rozrastające się kępy i wypiera trawnik. Z punktu widzenia ekologii łąki są lepsze niż trawniki! W niektórych miastach, w działach zarządzających zielenią, pojawiły się banki nasion, gdzie można pobrać bezpłatnie miarkę maku, lnu, rumianku, komosy, chabrów czy maciejki. Potem musimy ją gdzieś wysiać. U nas w gminie właśnie się siłujemy z radnymi, żeby też coś takiego zrobili. Koszt jest żaden, a to duże wsparcie dla owadów zapylających, wzrost świadomości ekologicznej mieszkańców, no i ładna wizytówka gminy 🙂

No, ale do Klarensa, bo temat czystości rasowej mojego trawnika dawno odpuściłam, zasłaniając się ekologią 🙂 Przyłazi taki brudny kloszard i kładzie się w tych poziomkach. I śpi wyciągnięty cały dzień 🙂 btw. te poziomki mi mizernie owocują, bo wybrały wariant ekspansji terytorialnej, a nie smakowej…

Szykujemy się do imprezy. Stanęło na finger food w wersji słodkiej. W małych kieliszkach, które pozbierałam po rodzinie (ale plastikowe pojemniczki też będą bo by było za mało) będą: tiramisu (już zrobione), sernik (ser już nałożony, galaretka stygnie) i panna cotta z granatem. Będzie też kilka porcji tęczowych galaretek i truffle czekoladowe. Na rynku już byłam: owoce są. Jak szłam przez supermarket to na dziale z nabiałem było coś rozlane i wywinęłam mega-orła. Prawie, bo złapałam równowagę w ostatniej chwili… Sery i śmietanki, co to je miałam w ręku wylądowały na ziemi, a nogi miałam jak z galarety. Ostatni raz taki piruet wykręciłam 5 lat temu i skończyło się to gipsem. Ja wiem, że z odszkodowania od sklepu to byśmy byli jak pączki w maśle, przez jakiś rok, ale jednak NIE. Wolę nie mieć 🙂 Czuję się więc jakbym DZIŚ wygrała los na loterii i bez marudzenia ogarniam temat przyjęcia! 🙂

>><<

Dostałam filmik z warsztatów, na których byłam w zimie. Były to zajęcia z postawy stolarstwa 😉 Zrobiłam stojak na komórkę, który zresztą używa Łucja. Filmik archiwizacyjnie wrzucam: