


Jednego mają moje dzieci dziadka i dwie babcie. Babcie są obie energiczne i pełne planów. Z dziadkiem mamy problem, bo bardzo źle widzi i każda wyprawa jest dla niego dużym problemem. I różni są ludzie, ale Krzycho i ja zawsze byliśmy podobni i czuję jak bardzo mu to ograniczenie przeszkadza. Łucja zrobiła cudną prezentację o dziadkach, którą Mieszko miał zanieść do szkoły i wypunktowała tam, CO w tych ich dziadkach Mieszko lubi najbardziej. Pisała oczywiście o Mieszku, ale przemyślenia mają wspólne. Cenią więc ZUPY, oraz rozmowy i możliwość kontaktu… A ja zawsze gdy zaczynam o tym myśleć, to mnie ten gnający czas frustruje. Nie ma kiedy pogłębić tych relacji, a wszystko wokół coraz bardziej przyspiesza…
Dziś pojechaliśmy z dziadkami na obiad! W miejsce, gdzie serwują ulubionego kurczaka Mieszka i ogólnie jest klimatycznie oraz smacznie. Pasuje nam formuła food courtów, bo każdy wybiera to co lubi najbardziej, a nieformalny klimat jest całkowicie niestresujący. Dziadki dostały od nas fanty z muzeum w którym byliśmy z Mieszkiem przed tym spotkaniem!
<><>
Bo RANO pojechaliśmy z Mieszkiem do muzeum. Byliśmy już tam KIEDYŚ, ale założyłam, że można powtórzyć i na miejscu okazało się, że młody NIC stamtąd nie pamięta. Ale ja już TU byłem? Muzeum było związane Historią Żydów w Polsce i jest to jedna z tych placówek, gdzie ZAWSZE jak wchodzisz, to inną atrakcję odkrywasz. Tym razem np. znaleźliśmy atrapę kasy biletowej, gdzie można było urwać bilet, pieczątką wytłoczyć PIECZĘĆ i potem przeczytać losowy fragment z powieści, który był z tyłu biletu. Młodemu się podobało, ja akurat czytam „Córkę Rzeźnika”, która jest tłumaczona z hebrajskiego, jego królewski imiennik sporo uczynił w temacie Żydów w Polsce, więc wyprawa była niezwykle udana!









