Kalkulacje i prognozy

Strasznie to irytujące, że NIC nie można zaplanować. Lubiłam sobie w głowie układać dalekosiężne zamysły i marzenia, a tu trudno myśleć o świętach czy feriach… Jedna zagraniczna piosenkarka zapowiedziała, że ona nie będzie robić koncertów do końca pandemii, czyli do 1024 roku (???). Moja fryzjerka słuchała jakiegoś lekarza w telewizji, który powiedział, że pandemie trwają latami. A dla odmiany ja, usłyszałam w radiu wirusologa, który powiedział, że wg niego dziennie jest 100 tysięcy zachorowań, tylko większość to bezobjawowi ->i na wiosnę osób zarażonych, które wirusa przeszły, BĘDZIE 8 mln i wtedy nie będzie nam potrzebna żadna szczepionka, bo będziemy mieć odporność zbiorową. Gdzie tu jakaś spójność tych wszystkich teorii??

Bo korzystając z tego, że nie ma dzieci posiedziałam w necie gdybając o wakacjach… Czy znowu nastawić się lokalnie czy zaryzykować? Nie ma w tym roku długich weekendów, a ja tym razem nie utnę tygodnia, bo stracę godziny (żal mi ich, bo w lecie nie będę ich miała). I tak się jakoś nie ma jak rozpędzić z planami! Zaraz jadę do dzieci, nocuję z nimi i jutro razem wracamy. Schodzą mi esemesy co im przywieźć (Łucja rajstopy, Lilka bluzę, a Mieszko kurtkę, bo przez pomyłkę wziął Łucji). Za wiele tym razem bez nich nie narobiłam, ale za to np. odebrałam pierwszą porcję zamówionych książek z księgarni. Zastanawiałam się, czemu taka asymetryczna ta paczka, a oni mi w bonusie batonik dorzucili! Miły fant na piątek trzynastego 🙂

Kocica w tym czasie popilnuje domu. Wczoraj np. zlała się w linie prostą z pluszakami!