tematycznie z dala od Polska-Senegal ;)

W marcu zapisałam dzieci na jazz. Pod koniec roku panny miały ostatnie zajęcia z latino, które przestało nam się podobać. Rozbudowała się forma, potrzebne były buty, stroje na turnieje i zajęcia stały się wyczynowe. Dziewczyny miały nerw przed zajęciami, a weekendy zajęte przez zawody zupełnie nam nie pasowały. Jazz był strzałem w 10-tkę. Nie dość, że może na nie chodzić CAŁA trójka, to nie był potrzebny żaden strój. W każdy wieczorny poniedziałek, przed kąpielą i snem dzieciaki miały porcję rytmicznej, tanecznej gimnastyki w GOK-u. Wczoraj były ostatnie zajęcia i na koniec dzieci zatańczyły trzy układy, które opanowały w tym semestrze. Grupa jest 10 osobowa, ale jak już mówiłam sporo osób wyrwało się już na wakacje. Niżej numer ostatni! 🙂

><<>><

Byłam na rynku. Lubię ten duch czystej przedsiębiorczości, jak to mawiał Kondrat w „Pieniądze to nie wszystko”. Dziś znajoma mnie zaczepiła, że jej nie zauważyłam, więc mówię, że podsłuchuję, bo super te targowiskowe rozmowy. Emerytka do krzepkiego sprzedawcy:

  • Jeszcze pan mi buraki nałoży. Tylko dużo, żeby poczuć tego buraka.
  • Jarzynka to najlepsza o tej porze roku! A malin pani nie weźmie? Dziś zrywane.
  • Malinki jak dziewczynki.
  • Wszystkie chce się zjeść!

🙂

<><>

I foto z biegu: