
Opowiedziała mi Lutka rodzinną historię… Otóż pewnego razu, ona i tato, postanowili pójść do kina. W tej pogoni praca-dom-praca-dom zamarzył im się element kulturalny. Myśmy już z bratem byli całkiem duzi, ale na tę okazję rodzice ściągnęli mieszkającą 100 km dalej babcię. I SAMI poszli do kina na maraton „Nad Niemnem”. Nie wiem czy to była jeszcze epoka kronik, czy już epoka reklam, ale zanim zaczął się film – JUŻ spali. I oboje obudzili się pod koniec drugiego odcinka… Ładnie! No cóż, tak to czasem bywa… JA postanowiłam pójść na warsztaty. Ostatnio byłam na jesieni na robieniu Baby Jagi, mamy odmrożenie i chociaż bym dłużej pospała, RANO pojechałam na zajęcia. Odbywały w ramach dziewczyńskich spotkań, były zajęcia z wyszywania aktów na tamborkach, były panele, pokazy, a ja poszłam na robienie makramowych cycuszków 🙂 Miałyśmy drewienka, gruby elastyczny pleciony sznurek, mogłyśmy wiązać te supełki na wysokich wieszakach, albo rozłożone na stołach! Wyżej macie kilka screenów z Insta babeczki, która nas tego uczyła, a niżej mix migawek MOICH. Fotki JESZCZE jakoś będą i dokładnie pokażę Wam TEŻ moją makramę GDY już powieszę ją gdzieś tam w sypialni!

<><>
Ależ dziwnie bez tej maseczki na ulicy 🙂 Tak jakoś goło!!!
To.na ulicy byl przepis nosic non stop?-ojej
PolubieniePolubienie
tak. a od soboty w „open space-ach” mozna już bez :))
PolubieniePolubienie
Brawo Ty😁
PolubieniePolubienie