–„Trzymaj się się z dala od Hazel Wood„. Babka, która mi na targach książki to poleciła, mówiła, że to kategoria: nieźle popaprany thriller. I dokładnie tak jest :)) Coś jak Twin Peaks.
Odwaliłam dziś jedną urzędową kobyłę. Uporządkowałam moją umowę z dostawcą energii. Umowa była jeszcze na moje panieńskie (!!?) nazwisko, ale co gorsza, był podany zły pesel i nie mogłam się zalogować, żeby mieć konto on-line i z domu przeprowadzać zmiany. Odsiedziałam więc swoje z numerkiem U024 (umowy), aż przetoczy się 14 osób, które były przede mną, i załatwione!
Pomieszczenia gospodarcze ogarnięte, a bonusie zrobiłam przegląd przetworów w strefie spiżarni. Zagadką jest dla mnie pochodzenie niektórych słoików. Czy to efekt jakieś wymiany słoikowej? Czy coś co dostałam? A może sama zrobiłam i i to tak zmutowało? Nic jednak nie wywaliłam. Mam takie poczucie winy, wobec tej pracy, która została przy każdym przetworze wykonana, i na jesieni będę próbować. Na razie umyłam półki i słoiki, wymieniłam papier na którym były poustawiane i więcej nie ruszam! Chcę odkurzyć w aucie i kontynuuję festiwal zapiekanek. Dziś będą wariacje z cukinią, bo dostałam dwa wielkie warzywne giganty.
<><>
Kido-s na wakacjach. Fotki dwie, bo dostaję głównie wargę Mieszka fotografowaną z różnych kątów. Jak każda lekko rozwalona warga, na dodatek wyciągnięta palcem na lewą stronę (w celu lepszego kadru), wygląda to dramatycznie. Łucja przytomnie zauważyła, że gdyby sobie włożył teraz kolczyk, to było by co oglądać. Tym niemniej jednak mam DWA zdjęcia NIE-wargi. Jedno z ubiegłego tygodnia – to Łucja nad jeziorem, a drugie z tego, z kempingu nad samym morzem. Obie dziewczyny! Przepięknie!


