🪴irytacja dnia powszedniego

Muszę założyć sobie dwuetapową weryfikację na laptopie i telefon wymusił na mnie zahasłowanie go. Strasznie jestem z tego powodu nieszczęśliwa i chociaż znam doskonale WSZYSTKIE argumenty dlaczego ma to być mądra decyzja, to mnie to irytuje. To że system zakłada naszą bezwolność i beztroskę jako największe zagrożenia naszego życia, to gigantyczna teoria spiskowa! Z pewnością hakerzy czają się na mój zdebetowany rachunek i SEKRETNE wiadomości do dzieci. A, dobra, są też wyselekcjonowane profile tańczących latynosów na Instagramie, kilka aplikacji stacji benzynowych (uuu, ktoś może wykorzystać moje punkty na kawę – a nie, wróć, nie ma żadnych punktów) i naprawdę oskarowe piosenki na Shazzamie. Przełomowe informacje najwyższej państwowej wagi!

Z pozytywów zapakowałyśmy dziś z Lilką kilka prezentów….Btw. Cudowną kawę kupiłam dla dziadków (afrykańską i świeżo dla nas zmieloną), bo nie wiem czy kalendarze dotrą do świąt. Udały nam się także wyjątkowe naleśniki z serem a Łucja przywiozła przepyszne irańskie orzeszki z uczelnianej Wigilii!

🪴🪴🪴

  • Łucja, a możesz powiedzieć po persku: „Babciu, zrobiłaś bardzo dobry obiad”? – zapytała Lutka wnuczkę w niedzielę.
  • Mmmm… Mogę powiedzieć, że „moja babcia jest bardzo dobrą kucharką”.
  • No to poprosimy!

I Łucja powiedziała. I NIKT przy stole jej NIE zrozumiał i NIKT nie mógł sprawdzić czy powiedziała DOBRZE!

🔔A dziś sobie ponarzekam

Nie byłby taki przytłaczający TEN grudzień, gdyby tego świętowania było MNIEJ. Mikołajki i prezenty? Zryw na 6 grudnia i na 24-go. Ogarniania po drodze kurierów i paczkomatów nie zliczę (czy ktoś w ogóle chodzi jeszcze na zakupy NIE spożywcze w grudniu?) Warsztaty świąteczne? Ja byłam 2x! Po drodze Mikołajki z losowaniem w pracy (i tak jestem asertywna, bo obchodzę TYLKO w jednym zespole, a mogłabym w kilku) i w szkole (Łucja ogarnia sama, Lila nie obchodzi, lecz świętował Mieszko, który nawet chciał podwójnie bo jeszcze z kumplami). A potem cały grudzień te śledziki (może i bezalkoholowe, ale i tak trudno inaczej te spotkania około świąteczne nazwać). Nie znosiłam, gdy Diabli na to chadzał, ale nawet bez niego, TEGO jest dużo. Ja wczoraj, Łucja ma na uczelni dziś (rano byłyśmy w cukierni), Lila także wczoraj i nie poszła (kochane dziecko), ale dla równowagi Mieszko ma jutro i w piątek. Poskarżyłam się wczoraj ich ojcu na tę kumulację i że ja nie mam JAK cokolwiek mu kupić (ma przynieść ciasto i jednorazowe widelczyki), bo dziś od ósmej do 20-stej siedzę przed kompem, ale Diabli powiedział:Niech kupi sobie sam. Ma 15 lat. Przekazałam to młodemu i o dziwo był całkiem zadowolony z takiego rozwiązania. Morał z tego taki, że MOŻNA czasem sobie ten grudzień uprościć i wszyscy są z tego zadowoleni!

🔔🔔🔔

W kategoriach świątecznego cudu historyjka zza okna. Z Lilianą widziałyśmy! Otóż podjechała śmieciarka, a z tyłu gość (ten uwieszony jedną ręką przy kubłach) CZYTAŁ książkę. I nie mówcie, że pęd do słowa w narodzie ginie. OBIE widziałyśmy!

Miaukę Wam pokażę. W jej kalendarzu adwentowym miała na dziś woreczek z kocimiętką. Ależ to było szaleństwo!

Świąteczny ZEW

Miałyśmy z Lilą dziś akcję ratowniczą z czyimś pieskiem. Jechałyśmy autem (na siłownię, bo panna dziś nie szła do szkoły, a ja wychodziłam w drugiej połowie dnia) i środkiem drogi biegła taka biała kulka ciągnąc hałasującą smycz. Zwolniłyśmy (dwupasmówka w dość gęstej dwupiętrowej zabudowie) i jechałyśmy za nią. Z naprzeciwka jechały inne auta i wszystkie, GDY ta kulka gnała, się zatrzymywały. Same dobre auta i WSZYSTKIE stawały. Jeden koleś jakimś dostawczakiem NIE zwolnił i szybko wyminął jakiś takim niedużym łukiem. BURAK. Wszystko w nas wtedy zamarło. Oprócz niego, cały 500 metrowy odcinek, był pełen empatii, współczucia i chęci pomocy zwierzakowi. Pomyślałam, że spróbujemy TO złapać, ale kudłate cudo skręciło na jakieś osiedle i stanąło pod bramą. Zatrzymałyśmy się na awaryjnych i pobiegłyśmy do tej bramy. Była otwarta, wiec tylko pchnęłyśmy ją i piesek pognał do swojego domku.

Bardzo mnie poruszyła ta historia bo pomyślałam, że mieszkam między dobrymi ludźmi. NIKT (oprócz tego jednego pacana) nie chciał tego pieska skrzywdzić. Tak myślę, że chyba jest TAK, że jeżeli jest NAM dobrze, to łatwiej potrafimy dawać.

🤶🤶🤶

A w drugiej połowie dnia pojechałam na pracową Wigilię i chociaż szerokim łukiem omijam wszelkie integracje, to nie żałowałam, że się sprężyłam! I też pomyślałam sobie, że mam dużo szczęścia, że znam tyle cudownych osób, a śpiewane kolędy bardzo ładnie wprowadziły mnie w świąteczny nastrój. Nie mogłam go w tym roku złapać, lecz oto jest! Świąteczny ZEW!

kolędy, warsztaty makramowe i dużo wege jedzonka

Podniosę rolety, bo może zaczął się dzień?

-ja do młodego

Listopad. Jakaś połowa:

  • Mamo, nie będę jednak robił bierzmowania.
  • Dlaczego nie, synu?
  • No bo nikt nie robi.
  • Ale zadeklarowałeś się, że będziesz robił i wypadało by, żebyś słowa dotrzymał.
  • Ale tam trzeba chodzić na roraty.
  • I nie dasz rady?

Listopad. Sam koniec:

  • Jednak będę robił to bierzmowanie, bo Jaguar robi.
  • A roraty? To jakoś bardzo rano będzie?
  • Ale to tylko 4x trzeba pójść.
  • To będzie bardzo wcześnie.
  • Dam radę.
  • Podoba mi się, że nie odpuszczasz.

Roraty to poranne msze odprawiane w Adwencie. Są „obowiązkowe” dla tych, którzy myślą o bierzmowaniu, a parafie by zachęcić do udziału raczą uczestników ciepłym napojem (kakao) oraz ciachem (dziś była jagodzianka). Zaczęliśmy i co Wam będę mówić, ale pobudka o piątej BOLI, a moje dzisiejsze zmarszczki na czole są jak namalowane markerem… Niemniej jednak, pełna jestem podziwu, że Mieszko coś tam sobie postanowił i jest w tym konsekwentny. Kartki już wysłane, kalendarze złożone (chociaż jak dziś dotrę do domu to muszę jedno zdjęcie wymienić, bo dałam rozmazane) i wieczorem zamówię! Zamknięty etap tworzenia kartek oznacza, że mogę sprzątnąć strych. Tam, przez dwa tygodnie, wszystko było rozłożone, żeby KAŻDY miał szansę znaleźć chwilę, by wejść na górę i zrobić DWIE obowiązkowe. Ja miałam trudniej z wieszaniem prania, ALE każde dziecko te dwie kartki zrobiło, więc procedurę uważam za skuteczną. Jak te „ścinki” ogarnę (DZIŚ?) zacznę wyciągać świąteczne gadżety! Prezenty IDĄ, pakować będę w weekend, ciasta wybrałam z pannami w weekend (co pieczemy, co kupujemy), a choinkę MOŻE w piątek kupię? Ach, a porządki jakoś PO DRODZE będą się robić! 😀

Powiedz mi, kto Cię zrobił, to Cię pomszczę.

-„Zamach na papieża” – ależ niezły film! Dobry to rok dla polskiej kinomatografii. „Zamach” to takie wskrzeszone „Psy”. Jeśli byliście w swoim czasie fanami, to TO też Wam się spodoba. Cyniczny Boguś w świetnej formie, teksty doskonałe (tradycyjnie warto włączyć napisy) i masa nawiązań do największych hitów Pasikowskiego (typu: otwierająca scena przesłuchania o przyznanie karty wędkarskiej).

⭐⭐⭐⭐⭐

Moja pięcioletnia przyjaciółka wrzuciła mi do skrzynki własnoręcznie zrobioną kartkę świąteczną. Jej rodzice, a moi sąsiedzi, wytłumaczyli mi, że ma kalendarz adwentowy z różnymi zadaniami i po prostu, w okienku miała „zrobić kartkę”. I chciała ją zrobić dla CIOCI Justyny! I był dobry impuls byśmy i my się w końcu się za NIE zabrali! Zrobiłam oczywiście TAKŻE dla niej i do środka dałam jakieś świąteczne zagadki, a reszta poleci w tradycyjne miejsca. Archiwizacyjnie dorzucę, że przydały nam się tym razem podkładki pod filiżanki z Ikei oraz tradycyjnie już najlepiej tworzyło się nam te kartki, gdzie mogliśmy dodawać kolażowe chmury słów. Wiecie: oksymorony, hiperbole i metafory! 😉 Zwróćcie uwagę na dwie. Jedna ze zrobionych przez Łucję to wariacja na temat bombek i choinki jest naprawdę niezła, a mega mnie ubawiła kartka, którą Lila zrobiła dla ojca (to specyficzna relacja). Otóż na kartkę dla niego wybrała celebrytkę, której Diabli nie znosi i otoczyła ją ZŁOTEM 😀

zwiewna postać w koszuli nocnej (z zakwasami)

  • Lila, bardzo to miłe, że obie mamy dziś zakwasy w plecach i w udach! Co Twoja siostra mogłaby chcieć pod choinkę?
  • Dlaczego pytasz o nią? Czy to oznacza, że dla mnie już coś masz?
  • Nie. Tego nie powiedziałam. A zresztą, Ty zamawiałaś nożyczki do obcinania włosów 🙂 Teraz Cię pytam o nią.
  • Najbardziej bym chciała, żeby Łucja dostała kosmetyk do włosów, ale ona się na nich NIE zna i nie doceni. Więc pewnie lepiej coś z kolorówki… Tylko, że róż i bronzer ma już wybrany i sobie na niego zbiera, więc musi być coś innego.
  • A Mieszko?
  • Możesz mu kupić spray z solą do włosów bo on mnie o to pytał [młody zaczął dbać o włosy równie obsesyjnie jak dziewczyny i czasem coś konsultuje z Lilą], plus coś do twarzy. Jakiś krem, ale taki, który nie będzie mu „obtłuszczać” palców. On jest w tym wieku w którym ja byłam w pierwszej klasie i za późno zaczęłam używać takich kosmetyków.
  • A jest coś takiego jak krem w sprayu?
  • Jest coś co może mu się spodobać. Nawilżająca mgiełka do twarzy. Dodałam Ci do koszyka propozycje.
  • Zginęłabym bez Ciebie!

Mieszko poszedł dziś na nocowankę do kumpla. Dużo ich na tę przygodę się wybrało i jak wiele razy podkreślałam, nocowanek NIE znoszę. Mieszko np. wraca z nich zawsze podziębiony, śpią tam na podłodze (zabrał dwa śpiwory), boli go brzuch (po tych tonach czipsów) i jest strasznie niewyspany. Ale tak, wiem, czasem muszę go puścić, bo bez tego siedział by przy kompie! Niżej macie JAK wygląda klasyczny wieczór: siedzą sobie w kilku przy grze, młody akurat ma dwa ekrany, więc na jednym ma kumpli, na drugim grę, a ta postać w koszuli nocnej za Mieszkiem, to oczywiście JA z komórką robiąca zdjęcie!

🎄12 dni do Świąt

  • Lil, jak ten próbny angielski?
  • Chyba najłatwiejszy, ale też trudny.
  • Mi się wydaje, że na próbne matury zawsze wyszukują trudniejsze arkusze, żeby Was TAK trochę nastraszyć. Ale, fajnie, że pierwsze podejście już za Tobą! Pojedziesz ze mną na siłownię?
  • Na siłownię?
  • No tak. Ja mam multi, a dla Ciebie zrobimy pierwsze wejście za darmo.
  • Tak można?
  • Chyba tak. Zaraz do nich napiszę czy na pewno. I pójdziemy sobie potem na saunę.
  • No ok. Tylko zjem banana.
  • Ojej, tak profesjonalnie podeszłaś! To może jakąś kreatyninkę w koktajlu jeszcze machniemy?
  • A masz?
  • Nie 🙂

Zabrałam sobie Lilę na siłownię. Ona miała bardzo dużo dziwnych wątpliwości JAK TAM jest i w sumie była całkiem z wyprawy zadowolona. Panna chce ćwiczyć i chyba to dobrze? Z Łucją udało nam się natomiast dziś uruchomić na nowo temat ortodonty (panna zgrzyta zębami) i to też jest sukces! Równolegle Mieszko nie mógł się doczekać piątku, bo dziś w szkole kończył się im kiermasz świąteczny i WSZYSTKIE niesprzedane ciasta były za bezcen. Wrócił więc ze szkoły NAJEDZONY.

🕺Moja odpowiedź na „Cloud Dancer”

Zawsze mi się TAK zbiegnie, że WSZYSTKIE rodzaje „wizualno-czytelniczego przerywnika” są PODOBNE. Jak trafiałam w epokę czasową, to na każdej płaszczyźnie było to samo (lata 20-ste/ koniec XIX wieku/okupacja), więc kombinuję bardzo, żeby TAK dobierać, by mi się NIE mieszało. Np. teraz do łóżka mam książkę „Nocami krzyczą sarny”, które miała być współczesna w Polsce, w aucie mam „Lalkę z Lizbony”, która założyłam, że będzie się działa w Portugalii, a w serialach kończę „The Serpent”, którego akcja toczy się w Tajlandii. Niby NIC podobnego, nie? Otóż NIE. Wszystkie te trzy pozycje mają fabułę toczącą się w TRZECH segmentach czasowych. Sarny dzieją się teraz, w latach 80-tych i podczas wojny. Lalka dzieje się podobnie (tu, kilka lat wcześniej i jeszcze kiedyś), a i Serpent rozgrywa się na skaczących między sobie trzech odcinkach, dzielących się o 4 i 10 lat. Na szczęście film mi się prawie skończył, wiec powinno być łatwiej!

🕺🕺🕺

Czwartek zleciał. Kartki cały czas NIE zrobione, kalendarze nie zamówione, a prezentów BRAK. Zlokalizowałam za to świąteczne skrzaty na strychu (nieźle mnie wystraszyły, bo o nich zapomniałam, a one stały i patrzyły) i opowiem Wam zabawną historię z Łucji uniwersum. Otóż jak pamiętacie Łucja zrobiła sobie kolczyk na brwi razem z Miłkiem. I może zdarzyć się tak, że oko zareaguje opuchlizną i człowiek stanie się REKSIEM. Łucję to ominęło, ale spotkało Miłka. I rano gdy mama go obudziła, wykrzyknęła: Miłek, co Ci się stało?! A Miłek pokłócił się dzień wcześniej z farmaceutką w aptece, bo on czasem ładuje się w jakieś konflikty. I odpowiedział, że był z ŁUCJĄ w aptece i jakiś gość klepnął JĄ w tyłek i on się z NIM pobił. I wszyscy takie wytłumaczenie zrozumieli i taka wersją została PRZYJĘTA 😀

rosną

  • Mówiłaś ojcu, jak Mieszko zdobył medal? A jeszcze jedno mi się przypomniało! Wyobraź sobie, ze on chce brać udział w szkolnych wyprawach do teatru i zapisałam go na dwa najbliższe wyjazdy. – opowiadałam Lutce przez telefon.
  • Niesamowite. Tak te dzieci same się wychowują i same chcą się rozwijać! Przecież nikt ich do tego nie zmusza i za bardzo o nich nie dba.
  • Dokładnie.

Powiem Wam, że na ciepłe słowo wsparcia od mamusi zawsze mogę liczyć 🙂 Ale szczerze mówiąc: TAK. Rzeczywiście te pomysły są często NIE narzucane przeze mnie i wychodzą całkowicie od NICH. Oczywiście, ja bym taki wyjazd do teatru załatwiła taniej korzystając z różnych programów wsparcia dla szkół, ale nie będę się wychylać, bo fajnie, że się zgłosił i wspaniale, że szkoła takie rzeczy organizuje. Dumna jestem też z Łucji, która postanowiła zacząć pracować. Mam naturalnie także ogromne wyrzuty sumienia, że nie potrafię jej zapewnić beztroskiego studenckiego życia, ale uważam, że jeśli wysłała CV i oni do niej po 7 minutach oddzwonili (!!!!) to jest to szok. Praca baristy jest oczywiście robotą słabo płatną i czasową, ale to, że jej się chce i że podejmuje próby to jest imponujące! Foteczka panny z koncertu. W tle jej obecna sympatia!

„Grudzień to miesiąc zawiły, czasem srogi, czasem miły”

  • Lila, czy dziś w nocy, to Ty mnie obudziłaś?? –zapytałam o tej szóstej Lilę, która podeszła do mojej toaletki.
  • Nie wiem. Nie pamiętam. Co Ci to zmienia?
  • Nie mogłam potem zasnąć. Muszę wiedzieć koło nienawidzieć.
  • Masz z czego wybierać – i machnęła ręką pokazując na Bibi na moim łóżku i miauczącą Miaustrę wchodzącą do sypialni. Btw. ten koci kalendarz to złoto – otworzyliśmy wczoraj aż cztery okienka i wszystkie PRZEPYSZNE.

Mieszko wrócił ze szkoły z medalem za TRZECIE miejsce. Ja spojrzałam na krążek kątem oka i przeczytałam, że to Mistrz Tańca. Lila spojrzała szybko i pomyślała, że Matematyki, a potem przyjrzałyśmy się UWAŻNIE i odkryłyśmy, że to za zawody w DWA OGNIE. OBIE byłyśmy rozczarowane!

❤️❄️❤️

Foteczka Lili. Jest z nią związana cała historia. Otóż, ktoś w klasie sfotografował tablicę z matmy i wysłał na grupę klasową. Im się potem te wyliczenia nauczycielki przydają przy zadaniach domowych, więc ZAWSZE ktoś wrzuca zdjęcie tablicy. Czemu nie zrobił drugiego zdjęcia, żeby NIE było Lili? Nie wiemy, a przecież NIKT nie lubi, jak JEGO zdjęcie wpada na grupę klasową! Może dlatego, że to było chwilę po akcji na polskim, kiedy się okazało, że panna jako jedyna będzie miała czwórkę, a nie dwóję na semestr? Jakby nie było, ja się z tego zdjęcia cieszę, bo to JEDYNE szkolne zdjęcie Lili (z całego LO) i moim zdaniem wyszła bardzo dobrze! ❤️