👑Król życia z królem deserów🎂

  • Mamuś, a może my przyjedziemy z tortem? Tata, we wtorek, ma urodziny. – zapytałam wczoraj babcię.
  • Mi zostało ciasto po dzisiejszych gościach…
  • Ciasto ciastem, ale tort to jednak tort. Nam wychodzi, że to 77, więc ładna rocznica.
  • No nie wiem. Zapytam go… KRZYSIU! Czy Ty chcesz jutro tort z okazji Twoich urodzin we wtorek?… Chce.
  • To przywieziemy! Świeczki też załatwimy!

Tort Sachera wymyślono w XIX wieku w Wiedniu. Oczywiście na dworze i oczywiście tort nazwano „królem deserów”. Był czekoladowy, przekładany dżemem morelowym i w tej wersji, którą wybraliśmy dla dziadka MY, ukryta była też cienka warstwa marcepanu tuż pod czekoladowym ganachem. Oryginalny przepis jest TAJNY i to to tak bardzo TOP SECRET tajny, że jego skład wyciekający do zewnętrznych przepisów kulinarnych jest tworzony wyłącznie „na podstawie rocznego zużycia składników używanych do jego produkcji przez hotel Sacher”… Mawiają, że już pierwszy kęs sprawia, że przenosisz się nad urokliwy Dunaj, a oprócz stolicy Austrii, jego warianty spotyka się też w Bawarii. Lilka określiła go na podobny smakowo do delicji, a ugościliśmy się nim, po sutym obiedzie, u dziadków! A jak tam dziadek? Dziadek to dziadek. Duże były zawirowania z jego zdrowiem w tym roku, ale cieszę się, że wykaraskał się z tego, bo potrzebujemy jego energii, stanowczości i rozmachu. Stanowią z Lutką symbiotyczny duet i w procesie przemijania uzupełniają swoje deficyty sprawnościowe. Do momentu zdrowotnej zapaści we wrześniu wydawało mi się, że ich relacja jest trudna i blokująca się nawzajem, ale bez siebie ONI absolutnie nie funkcjonują. Patrząc na nich widzę, że bliskość drugiego człowieka może być niewiarygodnym wsparciem!

Zakwas? Obecny!

Dziś na bieganiu rozmawiałyśmy o kołdrach obciążeniowych. Zaczęło się od tego, że jedna dziewczyna nakłada taką koszulkę obciążeniową swojemu psu po spacerze, żeby on się bardziej odprężył. Ona się profesjonalnie zajmuje psim zdrowiem i psią aktywnością i znowu się poczułam złą psią mamą, że Bibs takiej koszulki a) nie ma, b)nie dała by sobie założyć. A potem zeszłyśmy na takie kołdry dla ludzi i tak myślę, że może Lilce pod choinkę taką sprawię? Je podobno trzeba dobierać do wagi (do 50 kg CZŁOWIEKA waga kołdry powinna być około 6 kg), lepiej się pod nimi zasypia (ona nie grzeje, a obciąża, więc można też w lecie) i przykrywają się nimi NA główną kołdrę.

🥁🥁🥁

Poza tym Łucja dotarła do fryzjera na podcięcie włosów, Lila miała korasy z chemii, a z Mieszkiem pojechaliśmy do sklepu kupić prezent dla jego kumpla na klasowe Mikołajki.

  • Synu, skoro uchwyt do roweru na komórkę nie, power banki nie, planszówki nie, to może klocki?
  • Za tę kwotę nie kupimy żadnego fajnego zestawu. Zresztą on chyba nie lubi klocków… Może pluszak i słodycze?
  • NIE. Ja znam jego matkę i wiem, że nie uradowałby jej kolejny kurzący się pluszak. A czym on się interesuje?
  • Brawlastrs. Nic więcej… Widziałem ostatnio koszulki z brawlstars.
  • Ooo, to może się udać! Szukamy! Opowiadaj mi dalej, o tych wakacjach.
  • No bo, znowu wypłynął ten temat, że po egzaminach pojedziemy do ojca.
  • Ty z kumplami?
  • Tak. No i nie wiem czy dam radę z nimi przez tydzień.
  • Macie fajną ekipę, więc o ile ojciec się zgodzi, to warto tam pojechać. Pewnie zabierze Was do dzielnicy czerwonych latarni, żebyście zobaczyli jak to wygląda.
  • Pewnie tak.
  • Widzę, że już o tym myślałeś? 😀 Łucję zabrał, więc Wam pewnie też pokaże!

🥁🥁🥁

Trzy foteczki z wycieczki w mijającym tygodniu:

A zarostu to mężczyznom zazdroszczę.

Dziś, w pracy mojego brata, wszyscy męscy pracownicy robią sobie zbiorowe zdjęcie. Ostatni roboczy dzień listopada to doskonała okazja, by podkreślić wąsatą jedność, zanim ją zgolą! Wiadomo, listopad to movember i w biurach cały miesiąc klimaty są jak w filmie Boolywood, bo gdzie indziej, współcześnie, ujrzysz TAKĄ ilość mężczyzn z WĄSEM?

DLA mnie, koniec listopada, to ostatni dzwonek bym poszła na siłownię! Bo od 1 listopada mam ZNOWU Multisporta. Mam go w cenie pojedynczego wejścia na zajęcia fitness, czyli tak tanio NIGDY nie było, ale obiecałam sobie, że jeżeli NIE pójdę, to karnet anuluję. Zrzekłam się showmaxa i hbo, żeby było ekonomicznie, więc nie bawmy się w pozory!

I poszłam. I całkowicie, NIE pamiętałam jak tam się ćwiczy, zaskoczyło mnie, że w nieużywanej od trzech lat torbie mam NAWET skarpetki oraz żele pod prysznic i przypomniało mi się, jakie TAM są zawsze zadbane babki! Ja tu spokojnie weszłam w butach po Mieszku, w których dobrze mi się spaceruje po polach z Bibs, zdjęłam fluffy skarpetki, ściągnęłam włosy gumką ze ściągacza i doszłam do wniosku, że to co ja wokół siebie robię, to absolutnie wersja MINIMUM. I powtórzę to ponownie: podziwiam i szanuję wszystkich ludzi, którym się CHCE.

🐈‍⬛Andrzejki? Polecam!

Zastanawiałam się ostatnio co bym pomyślała, ja-dwudziestoletnia, gdybym podejrzała siebie teraz. W latach ’90-tych gradacja była prosta. Każdy kolejny samochód powinien być lepszy, a dom większy. A teraz? Ja docierająca wszędzie zbiorkomem, a o obecnym metrażu domu myśląca, że optymalny, bo weź to ogrzej czy posprzątaj. I dziś wsiadłam w AUTO. Było to konieczne, bo miałam Andrzejki (wróżby, zaklęcia, proroctwa i ustawianie butów to wspaniała zabawa), z których musiałam się na chwilę wyrwać, gdyż w szkole Liliany miałam spotkanie z pedagogiem w sprawie dostosowań, które szkoła dla niej przygotowała, a potem musiałam na te Andrzejki wrócić. I wiedziałam, że będzie bolało, bo rano w drodze na przejeździe kolejowym przepuszczałam pociąg, którym normalnie bym pojechała, w kółko myślałam o mailu, który mogłabym wysłać siedząc jeszcze na peronie, ale najgorszy był powrót. Wyszło mi, że spędziłam dziś w aucie cztery godziny i dochodzę do wniosku, że olewam komfort słuchania audiobooka (chociaż dobry i prawie go kończę), bo jednak transport zbiorowy jest cudowny!

🧹🐈‍⬛🧹

Pokażę Wam fotkę od Łucji. Panna w okienkach pomiędzy wykładami chodzi do biblioteki się uczyć. I czasem dołącza się do niej Miłek. Czasem on wyciąga ją do BARU MLECZNEGO na pierogi, placki i krokiety, a czasem ona zaciąga go do nauki! 🙂

jeden z symboli wielu

Dziś mam ten dzień, kiedy siedzę przy kompie. ALE miałam po drodze krótkie okienko i wyskoczyłam do sklepu… Zrobiłam zakupy i kupiłam pierwszy, TEGOROCZNY, świąteczny papier! Nie, nie potrzebowaliśmy, ale to takie symboliczne rozpoczęcie świątecznej aury 🙂

Dotarły też do nas zamówione RAJSTOPKI. Zamówiłam z dwóch polskich firm, jedna paczka jest jeszcze w paczkomacie, ale pierwsza partia jest cudowna. Są mięciutkie, bawełniane i będzie w nich cieplutko!

𓃠𓃠𓃠

Pełni też jesteśmy obaw, co też zwierzyniec nam POWIE w tym roku, w Noc Wigilijną… Łucja właśnie nakrzyczała na kotkę, że ona NAKRZYCZAŁA na nią, że źle leży i ONA (kotka) nie ma się JAK na niej (człowieku) położyć! A tak Miau wchodzi w nadświetlną ze swoimi super mocami:

𓅓Drożdżówka ze śliwką i pączek też ze śliwką

Pojechałam rano na rynek i niestety zaczął się ten czas w roku, kiedy na rynku NIC nie ma. Skończyły się pomidory, cukinie, papryki i bakłażany, kupiłam więc głównie warzywa na zupę (Mieszko z Łucją są gotowi na GROCHÓWKĘ), jabłka, cebule i dwie odmiany ziemniaków (jedne takie bardziej MIĄCZYSTE będą na kluski, bo podpowiedziano mi, że MOŻE dzięki temu ŚLĄSKIE mi się w końcu udadzą!). Zajrzałam też do piekarni i sama się sobą zdziwiłam, bo smaka miałam wyłącznie na dróżdżówkę z twarogiem i wariacje ze śliwką… Zima moi drodzy!

Niemniej jednak, za długo po tym rynku, NIE chodziłam, bo a)wiało, b)miałam dziś szkolną wycieczkę! I byliśmy dziś na wystawie, którą jakoś zawsze omijałam, a jest mistrzowska. Polska archeologia to legenda. znam archeologów i wiem, że istnieje nawet termin „polska szkoła archeologiczna”, bo to Polacy w latach ’60 wprowadzili do wykopalisk specjalistów różnych dziedzin, dzięki czemu odbiór znalezisk jest dużo szerszy. Ba, taki właśnie był Indiana Jones! On TEŻ znał się na wszystkim!

Muszę tam moje dzieci zaciągnąć, ale najchętniej to bym zwiedziła Muzeum Kairu, które jak otworzyli (oni raz po raz je otwierają, co dobudują kolejne skrzydło), to bilety do końca roku wyprzedane! Może i dobrze… 😀

𓂀𓋹𓁈𓃠𓆃☥𓅓𓆣

Last Santa

Przyszły wczoraj wieczorem fotki po niedzielnej imprezie… Popatrzyłam na nie i zdałam sobie sprawę, że TAKI śnieg, to dawno w listopadzie nie padał! Bliźniaki mojego brata skończyły lat sześć i to pierwsze ich urodziny, gdy za plecami mają zaśnieżony ogródek! Pukają święta z każdej strony! Wianek na drzwiach zmienię w weekend, a fanty na Mikołajki już prawie mam! Wczoraj jeszcze zamówiłam ciepłe rajstopy dla mnie i dla panien, ale to będzie wręczone poza mikołajowymi prezentami. OBOWIĄZKOWO muszę zawinąć drzewko oliwkowe, bo cały czas TEGO nie zrobiłam. Zimno. I na dworze i chłodno w domu. Nie wiem czy kojarzycie ten nurt z Internetu, nabijający się z temperatur w polskich domach zimą? Bo wszędzie w Europie, w zimie jest chłodno (nosi się sweterki i pija ciepłe napoje), a u nas dominują krótkie spodenki i bose stopy (sąsiada mam takiego co TAK wyskakuje, ale on ma panele, więc sobie TAK grzeje). I nie chodzi nawet o kraje co NIE mają systemu ogrzewania (południe Europy), ale ogólna tendencja jest taka, że ZIMĄ ma być zimno. Zanim więc podkręcicie piecyki to pamiętajcie, że chłód jest zdrowy i najwięcej infekcji jest jak sobie za mocno dogrzejemy!

Przed nami ostatni tydzień listopada! Ja mam dwa wydarzenia poza domem, w piątek będzie Black Friday (i tak myślę, że może wtedy coś dziadkom pod choinkę kupię?), a dziś ogarniam zaległe sprawy. Gdzieś zaginęły stopnie Mieszka, które miały być przesłane z sanatorium do szkoły i chciałam także podgonić sprawę jeszcze jednych korków z chemii dla Liliany. W jej szkole zbiera się rada w jej sprawie i też chciałam wiedzieć CZY mam na niej być? Przejrzałam również fotki do kalendarzów dla dziadków: najładniejsze są z Turcji, plus przydało by się gdzieś jakiś świąteczny plener złapać…Buty zimowe JUŻ w użyciu!

W szale ogarniania zjadły mi się jakoś wszystkie czekoladowe mikołajki 😦

☃️Niedziela w migawkach

spotkanie rodzinne, śnieżna Bibi i pierwszy bałwan! (dolny lewy róg!)

Włączyłam sobie wczoraj serial Krucjata. Pewnie bym się dłużej zastanawiała, ale mignął mi w trailerze Tomasz Schuchardt i to mnie przekonało. Gościa kojarzę od czasów Wielkiej Wody, gdzie zagrał byłego męża bohaterki i prezydenta Wrocławia i pamiętam, że pomyślałam wtedy, że ten koleś jest jak żywcem wyjęty z lat ’90. Później trafiłam na Breslau i doszłam do wniosku, że jest aktorem wybitnym (ostatnia scena? Nie można było tego lepiej zagrać), a teraz jak zaczęłam o nim czytać to okazuje, że w filmowym środowisku mówi się nawet, że „wystarczy, że damy Schuchardta i będzie świetne„. Bo to jest nasz pierwszy aktor klasy de Niro, który potrafi do roli schudnąć i przytyć i absolutnie on ROBI każdy film. Wiecie, że powstają DWIE ekranizację Lalki i on będzie w jednej z nich? W drugiej będzie Dorociński, który jest totalnym drewnem (i gościa NIE lubię) i obejrzę tylko jedną wersję. Aferę po Dobrym Domu, kiedy ludzie zaczęli go na ulicy atakować, bo grał tam przemocowego męża, pewnie kojarzycie. Ach, no i wybieram się z uczniami na Ministrantów i też on TAM będzie grał. Wrzucę go do „rocznego podsumowania”, ale zdecydowanie to najlepszy aktor TEGO roku!

☃️☃️☃️☃️

  • Łucja, dlaczego mi znowu ZNIKNĄŁ tusz do rzęs??!
  • Ach, już Ci daję.
  • W Twojej torebce?
  • Bo Ty nie używasz.
  • DZIŚ chciałam użyć! I jeżeli mi zużyjesz MÓJ tusz, to ten co to ma Ci przynieść Mikołaj chyba zostawię sobie!

🎈opowiadacze

Dotarłam rano do sanatorium Mieszka… BO? Bo nigdzie nie możemy znaleźć jego jednej pary butów i przyszło nam do głowy, że może TAM zostawił? Wyłuszczyłam więc, że był, wyszedł dwa tygodnie temu, ale nie możemy znaleźć jednej pary butów. A że ogólnie ma DWIE, to ta druga by się przydała! Byłam więc w sanatoryjnym depozycie (och, czegoż tam te dzieciaki nie zostawiają), lecz bucików NIE znalazłam!

Później pojechałam z pannami do sklepu, po wody do szkoły, stoczyłam tam walkę z Łucją, która za każdym razem jakiś kawowy napój próbuje mi podrzucić do koszyka, nie kupiłam młodemu jego ulubionej szynki (bo była kolejka do wędlin), a potem ruszyliśmy do dziadków! A u dziadków opowiedzieliśmy historię jaką usłyszała Łucza na Festiwalu Opowiadania. Bo Irański opowiadacz opowiedział im swoje życie. O tym jak uciekali z Teheranu. Że najpierw, kilka miesięcy wcześniej zniknął jego tata. A potem któregoś dnia, mama obudziła go w nocy i powiedziała, żeby założył zimową kurtkę, co było dziwne, bo przecież zawsze było ciepło. Następnie jechali taksówką i dojechali aż w góry, gdzie taksówkarz ich zostawił… Później jechali na koniach i mama zapytała się go, czy wie gdzie są i on odpowiedział, że w głupich irańskich górach. A ona na to odpowiedziała mu, że są w głupich górach, ale NIE irańskich, lecz tureckich! Na koniec dotarli pod więzienie, z którego wyszedł jego tata i dalej jechali już z nim. Z Iranu najwyraźniej pamięta bombardowania i że w schronach jego tata ZAWSZE opowiadał opowieści.

🎈🎈🎈

Pokażę Wam jak Diabli zabawia się w sobotni wieczór. A ponieważ może Was konfundować dlaczego byli małżonkowie mają takie TŁO do konwersacji, niżej Wam to wyjaśniam…

Po prostu miesiąc temu poprosiłam nakładkę AI w messendzerze, żeby wygenerowała tło do tematu: „Rozwód w przyjaźni”. I tak pojawił się obrazek gościa z bujną grzywą i wpatrzonej w niego (po rozwodzie?) niuni 😀

Grawitacja w poziomie

Wiem, że w kółko o tym piszę, ale mam nieustanne wrażenie, że życie tylko przyspiesza. Czasem rozglądam się na boki, patrzę na innych ludzi i wydaje mi się, że oni mają WOLNIEJ. I TEN rok, bije absolutnie wszelkie rekordy! Pominę moją pracę, bo naszą dewizą jest „zmiana jest stałą”, więc ten bigos, który mam zawodowo jest mi organicznie bliski. A potem zaczyna się rodeo z dziećmi… Najpierw jest Łucja, o której Diabli odsyłając ją po dwóch tygodniach powiedział, że ONA jest NIE do opanowania. TAK. Taka właśnie jest. Byli ostatnio z Miłkiem na koncercie… Na koncercie pojawili się jego znajomi, którzy przyjechali do miasta i wynajęli „apartment”. Wszyscy mają ksywy niezależnie od płci. I taka akcja: na koncercie jakiś obcy koleś dostawał łomot, więc oni ułańsko postanowili go bronić. Łucja powiedziała do Miłka: Ty NIE idziesz, więc NIE poszedł. ALE później wszyscy, razem z tym uratowanym gościem i jego dwoma kumplami wylądowali w tym „aparment”, gdzie fabuła mogła posłużyć za scenariusz kolejnego sezonu Euforii. Następnie mamy Lilę. Niby nic tu się nie może wydarzyć, lecz wczoraj, w szkole, jeden gość powiedział drugiemu, że kolejnego dnia, wszystkich zabije i żeby TEN lepiej NIE przychodził. Na grupie rodzicielskiej zawrzało i rodzice postanowili, że zagrożenie jest za duże, czas zawiadomić policję i nie wysyłają dzieci do szkoły dopóki szkoła nie zareaguje odpowiednio (Liliana do szkoły poszła). I jest jeszcze Mieszko, który niby neutralnie był tylko na premierze Drwala w Mac-u i uciekał z kumplem przed jakimś dziwnym gościem, ale w weekend wybiera się AŻ na dwa koncerty i zabiera ze sobą Łucję jako osobę pełnoletnią, która go wprowadzi. Dodajmy też, że na zebraniu w szkole okazało się, że wszyscy wiedzą gdzie BYŁ (ba, jedna nauczycielka zapytała go na korytarzu ILE zapłacił za bilet) i ja czułam się tak jakby wszyscy wcześniej widzieli moje gołe zdjęcia („oni wiedzą i myślą, że ja nie wiem, że oni wiedzą”),

Tyle w tym dobrego, że stoją murem za sobą i gdy Miłek zaproponował, że on chce jechać na męski wyjazd z Mieszkiem i swoim młodszym bratem – Olinkiem (równolatkiem Mieszka), Łucja odpowiedziała: NIE. On NIE jest taki 😀 I że panny wyrywają się razem te swoje lanczyki! Na lanczyk dotarł też dziś dziadek (bo raz w miesiącu ma spotkanie ze starymi kumplami), odwoziła go babcia i umówiłyśmy się potem na chwilę, na KAWĘ!