sobota leżakująca

  • Czemu tak późno wróciłaś z Bibs? – zapytała mnie wczoraj Lila. Reszta rodzeństwa nocowała poza domem (Mieszko poszedł na nocowankę do kumpla), a mój spacer z psem wyszedł rzeczywiście prawie dwugodzinny.
  • Aa, spotkałam Izę, jak już wchodziłam na osiedle. I poszłam z nią po raz drugi. Ty wiesz, że ona w ogóle nie ma zmarszczek na czole?! Ani jednej! Ona jest cztery lata starsza ode mnie!
  • Botoks czyni cuda.
  • Kurcze, muszę w tym roku i ja się wybrać. Bez sensu nam się ta kasa rozchodzi. Na co nam wakacje?
  • Daj spokój, matko. Co Ci ten brak zmarszczek zmieni?
  • Fakt, nic.

Niemniej jednak dziś wylądowałam u dentysty na zabiegu, w sumie to, estetycznym. Spędziłam pół godziny nie czując szczęki, za to pełna strachu i rozpaczliwych modlitw (jednak), że implanty ogólnie są bezpieczne i pomimo mojej pychy i próżności zostanie mi oszczędzone pół procenta możliwych komplikacji. Będzie to wszystko jeszcze trwać, ale proces został rozpoczęty!

Na kwiecień, dla domu są wiśniowe leżaki! Cztery! Dlaczego cztery? No cóż, to część większego projektu związanego z urodzinami Łucji. Będzie przy nich przebiegał pewien proces przeróbek, ale ich cel wyjaśni się w sierpniu!

Dodaj komentarz