
W oglądanym teraz przeze mnie Taboo, który jest mroczny, pogmatwany i skomplikowany, jest Alchemik. Bawidamek i geniusz. Bohater drugoplanowy. I ten pierwszoplanowy pyta go o kobietę. Jedną – konkretną. Czy jest atrakcyjna? I znawca odpowiada:
- Tak. Co więcej, jest w gronie kobiet, które chętnie bym wychędożył. Lecz jest też w grupie, dużo węższej, kobiet o których chętnie bym fantazjował.
Strasznie mi to spodobało. Rzeczywiście można stworzyć takie stopnie atrakcyjności, lecz bycie w tej najwyższej grupie to dobra rzecz…
I tego Wam dziś dziewczyny życzę! 🙂
Ja dostałam górę tulipanów (i z klubu biegowego, i na siłowni, i od Lutki, a nawet sama sobie kupiłam -ale zawiozłam Łucji!), zrobiłam zakupy kosmetyczne (promocja wiecie pewnie jaka i gdzie: druga sztuka gratis) i miałam naprawdę udany dzień. Najważniejsze co się jednak wydarzyło, to poznałam fajna babkę na porannych zajęciach na siłowni. Niestety była na zastępstwo, ale powiedziała coś, co okazało się dla mnie ważne. Otóż robiliśmy pompki, ona miała dużą wiedzę o ludzkim ciele i cały czas mówiła.
- Jak opuścicie kolana to będzie łatwiej. I nie ma w tym nic złego. Pompki z uniesionymi kolanami nazywane są czasem męskie. Ale tak naprawdę to są pompki pełne. Mężczyźni po prostu mają silniejsze ręce. Taka jest fizjologia.
I dotarło do mnie, że ja nie muszę tego mojego stanu FIT nikomu udowadniać. Rozważałam tego Runmagedona, miałam dać mojej instruktorce znać, czy startuję z nimi, ale doszłam do wniosku, że nie. Na nic jest mi to niepotrzebne, posiniaczę się, tak że przez pół lata będę poobijana, jest ryzyko kontuzji, czy to zwichnięcia czy czegoś poważniejszego i właściwie to nie powinnam tego robić. A przede wszystkim nie muszę. To taka moje małe-wielkie odkrycie. Mój taki dzisiejszy przełom!
