
Super był ten wyjazd! Gdybym miała go do czegoś porównać, to poziom zadowolenia z wyprawy był porównywalny z naszą podróżą poślubną. Było lepiej niż w Egipcie, niż w Chorwacji i chyba nawet lepiej niż w Grecji, bo tam była chłodniejsza woda i dzieciaki (Lilka miała wtedy pół roku) się pochorowały.
Ale nie zapowiadało się na to. Jak przebiliśmy się przez Karpaty i dotarliśmy do rumuńskiego wybrzeża to się przeraziłam. Tamtejszy kurort Constanza (a właściwie jego okolice) to coś jak Dźwirzyno czy Władek x4. Tłumy (TŁUMY) ludzi przewalające się ulicami, auta zaparkowane na chodnikach i w rowach (!!), dmuchańce sprzedawane z okien na parterach bloków i korek do wyjazdu. Większy niż po Sylwestrze z Zakopca. Ciągnący się przez 30 km i stojący tak, że ludzie siedzieli obok aut, bo przecież to nie jechało. A my wjeżdżaliśmy w ten kocioł…
Lecz po przekroczeniu granicy nastąpił efekt lustra. Powitała nas cisza, majestatyczne wiatraki kręcące się na wzgórzach i brak ruchu. I z każdym kwadransem było coraz lepiej… Miasteczka w górnej części bułgarskiego wybrzeża powstały dzięki strumieniom rzek spływającym w dół. Układ mają więc podobny. Po obu stronach wysokie wzgórza, a w dole dolinka z miasteczkiem rybackim.



Hotel mieliśmy wyjątkowy (baa, nawet z basenem, o którym już wiecie, że był doskonały do wyławiania topiących się w nim żab), więc po przespaniu nocy ruszyliśmy na plażę.


Mieszko pływał na desce i siedząc na niej okrakiem potrafi pokonać kilka fal pod rząd. Niezły surferowy start 🙂


Pierwszego dnia mąż wyłowił mi dwie muszelki: będziesz miała na wisiorek 😉 Wzięłam je do ręki, a one mi uszczypnęły! Okazało się, że obie były zamieszkałe! Od tamtej pory oglądaliśmy już zbiory uważnie, a TE dwa egzemplarze wylądowały na resztę dnia w mini akwariach z foremek ;0

Plan dnia mieliśmy prosty. Rano była plaża, potem lunch, potem właziliśmy na jedną z gór otaczających plażę… Btw. podczas jednej ze wspinaczek spotkaliśmy żółwia, co paradoksalnie w ogóle nie zdziwiło dzieci (o żółw!)…



…chodziliśmy podglądać rybaków i wędkarzy:


To niżej to są domki rybaków. W jednym z takich domków zobaczyłam przez okno gościa który wyglądał jak Lincoln ze „100”. Ufff…. Wogóle to trzeba przyznać atrakcyjna nacja :))



Lub zbieraliśmy muszelki, które potem były obmywane przez kilka dni pod prysznicem…



Jedzenie było pyszne. Zdecydowanie lepsze niż w Chorwacji… Jeśli oczywiście lubicie morskie wynalazki. Nasz standardowy posiłek to były mule (medi natural) z lubczykiem (używają go do wszystkiego) oraz szopska. Serem posypują wszystko. Frytki mogą być z serem i nie mogli się nadziwić, że zamawiamy BEZ 🙂 Są pyszne małe rybki smażone na głębokim tłuszczu, a plażowym przysmakiem dzieciaków była gotowana kukurydza sprzedawana w wielkich papierowych kubkach. I są to rzeczy tanie. I wogóle Bułgaria okazała się być bardzo dostępna finansowo, co jest super opcją. Diabli zamawiał sobie Zagarkę (czyli piwo), ja tarator, czyli coś jak Ayran, ale bez czosnku, a z ogórkiem i koperkiem, dzieciaki dostały lody i frytki i mogliśmy siedzieć w knajpce na plaży cały dzień.


Któregoś dnia pojechaliśmy na Kaliakrę. To półwysep, który jeszcze przed Rzymianami był potężną twierdzą. Teraz jest tam baza wojskowa, bo to najbardziej w głąb Czarnego Morza wysunięty cypel Bułgarii. Tam trafiliśmy na wyjątkowego sprzedawcę biżuterii i dziewczyny zarobiły delfinki, a ja szeroką białą bransoletkę z muszli, którą nosiłam cały pobyt (kosztowała tyle co lody 🙂


Wracając trafiliśmy na wspaniałą plażę, gdzie od tej pory jeździliśmy regularnie…




A ostatniego dnia trafił nam się nadzwyczajny bonus 🙂 Z Europejskiego funduszu rozwoju rybołówstwa miasto dostało środki na urządzenie imprezy. Jako nagrodę za dobre wykorzystanie środków 🙂 Całą noc z falochronów puszczano fajerwerki. Pokaz o 21 (obejrzeliśmy z dzieciakami), o 23-ciej (z balkonu hotelowego we dwójkę), a o 2-giej w nocy słyszeliśmy przez sen 🙂 Coś niesamowitego! Wystrzały, petardy, słupy podpalonego gazu i migające gwiazdy spadające do morza! 🙂


Wspaniała jest ta Bułgaria!!! Jedyne co mogło irytować, to to, że oni na TAK kręcą głową, a na NIE potakują :))) Zamawiasz coś w knajpie, a po każdej potrawie kelnerka kręci głową :))) I weź tu nie bądź poirytowany 😉
A na zakończenie Liliana zasłaniająca BIUST liskiem figowym 🙂 Znaczy się LIŚĆMi 🙂
