Miałam wczoraj wieczorem zebranie w szkole Mieszka i wróciłam z kartką zapisanych informacji. Dzień Patrona, rekolekcje, nieobecności, spóźnienia, dni wolne, problemy klasowe…
- Synu, a to przesiadywanie koło kibla z klasami ósmymi, to Ty?
- Nie. Mnie tam nie ma. Mówiłem Ci.
- Czterech uczniów ma stypendium. Ile tego jest?
- Stówa.
- Miło było by przytulić, nie?
- Dam radę bez.
- Ale paseczek na koniec wyciśniesz?
- Może.
Poszłam do Lili i ona jak mnie zobaczyła to powiedziała:
- NIE.
- Co, nie?
- Nie spełnimy Twojej chorej fantazji.
- Ale, Lila… To byłoby piękne, gdybyście wszyscy…
- Nie będziemy mieli WSZYSCY paska.
- Ale to OSTATNIA szansa!
- Ostatnia to była, jak Mieszko był w czwartej klasie.
- Wtedy Ty byłaś w ósmej i miałaś najgorsze świadectwo w historii, a Łucja miała poprawkę. TERAZ, jest TEN moment!
Dobrze, że piątek. Dużo się w tym tygodniu działo i nie wiem co będziemy robić w weekend. Dziadki dotarły do kina na Dylana i były zachwycone, a my mieliśmy pójść na Nosferatu, ale nigdzie już tego nie grają.
🪇🪇🪇
U Łucji pogoda cudowna, wczoraj weszli szli jakąś ulicą i jeden sprzedawca krzyknął za Matim: Lucky Guy! Ale było to jednostkowe, bo wszyscy biorą ich za RODZEŃSTWO. Cóż, są podobni! 😀






🦩🦩🦩🦩🦩
Wrzucę Wam też ich dwie fotki ze studniówki, bo akurat zaczynają mi schodzić! Aż trudno uwierzyć, że te zdjęcia dzieli sześć dni. Podróże to jednak wehikuł do innych rzeczywistości.


