Bibi, przywieźć Ci mexican street dog? Chciałabyś małego braciszka?

-Łucja do Bibs dziś o piątej rano

Pamiętacie, że na swoją 18-stkę w sierpniu panna zbierała na wyjazd? Trochę dostała, trochę miała odłożone i wystarczyło, żeby na początku września kupić sobie bilety do… Meksyku! Myśleli o Wietnamie, ale tam trzeba by na trzy tygodnie, a Mati wyraził zgodę maksymalnie na tydzień (jest ciut dłużej).. I od tego września panna planowała. Dzień po dniu, godzina po godzinie ułożyła im plan atrakcji. Pisała to jakiegoś Rajmonda, który miał na miejscu im zorganizować nurkowanie na bezludnej wyspie, sprawdzała menu w małych knajpach i kompletowała walizkę (walizka od dwóch tygodni stała na środku domu i była pakowana). Na studniówkę poszła w paznokciach pomalowanych samodzielnie, bo chociaż planowała zrobić sobie PAZY, to chciała by wzór był meksykański, a one STYLISTYCZNIE nie pasowały do studniówki (wczoraj jechała do China Town, żeby w jakimś salonie z Azji zrobili jej paznokcie TAKIE jak na zdjęciu, które im pokazała).

Poleciała dziś bardzo wcześnie rano i późno wieczorem mają być na miejscu. Po drodze Mati dostał jeszcze wezwanie do wojska, więc wymyśliliśmy, że ma się skontaktować z meksykańskim crushem Liliany (znajomość z Kanady), żeby zawiązali tam jakiś kartel. Nie obyło się bez dodatkowych atrakcji, bo na studniówce młodzi się pokłócili i rozstali. Ja te ostatnie dni kręcę jak się chomik w kołowrotku, a tu doszły mi jeszcze telefony od mamy Matiego. Łucja była na tyle zdesperowana, że postanowiła, że jedzie SAMA i ja powiedziałam, ze ok, ale oficjalnie przed rodziną się do tego NIE przyznam i zwalę wszystko na nią, że mnie okłamała. Niemniej jednak wczoraj w nocy się POGODZILI i dziś na lotnisku byli RAZEM. Miejsca mają po prawej stronie i gdy będą mijać Grenlandię (bo krzywizna ziemi jest tak, że leci się przez Atlantyk nad Grenlandią), to będą JĄ widzieć. Na miejscu ma kupić sobie kartę telefoniczną, więc Internet będzie mieć. Adapter do kontaktów też kupowała dopiero wczoraj. Walizkę wzięła w podróż RÓŻOWĄ, bo to meksykański kolor, książkę wybrała napisaną przez hiszpańskiego autora, a do celu podróży mają 10 tysięcy km. Na ekranie fotela może podglądać mapę, gdzie się znajdują, lub oglądać Greys Anatomy. To jej serial, więc jest zachwycona! Relacje będę Wam wklejać!

bez kurtki, bo tę zostawiła mi w aucie („Mamo, tam będzie 28 stopni!”)