- Mamo, szarpniesz mi pachy? – jak panny wyrażają chęć, to czasem pomagam im z plastrami z woskiem.
- Ojej, Łucza. Co się stało? Ty nigdy z tym nie walczyłaś.
- Studniówka.
- No tak. Sukienka z gołymi ramionami… Jeszcze będziesz tańczyć z Luśką [nauczyciel matematyki], a on z tego pokolenia co kobiety sobie tak nie folgowały. Kładź się.
- Już się boję.
- Niepotrzebnie. Matiemu rozumiem to nigdy nie przeszkadzało? Nawet na początku, a przecież Ty byłaś bardzo w nim zakochana.
- Ja byłam obssesed. Aaaa!!!!!
- Zobacz ILE było! Lilka miała mniej, jak szła do sanato. Dawaj drugą pachę.
- Muszę do siebie dojść!
- Wydaje Ci się. A tak z innej beczki. Kiedy my mamy ortopedę z Tobą? Ja nie mam nic wpisane w kalendarzu.
- Mi tylko napisałaś, że w marcu. Ale bez datyYYYYYYY!!!
🧌🧌
Pełna zachwytu jestem nad moim poserwisowym autem. ŻADNA kontrolka mi się nie pali! Zapomniałam, że może być tak idyllicznie! Byłam u Lili i Mieszka i towarzystwo zaczyna TRYB: wydawanie. Ilość rzeczy, które im przywożę musi być ściśle wyliczona na to ile dni im zostało, a to czego mają za dużo, mają mi już oddawać. No i jak zaczęłam przeglądać historię mojej rozmowy z Łucją, to rzeczywiście nie podałam jej daty wizyty u ortopedy, czyli muszę tam zadzwonić i to sprawdzić. Za to widzę, że w tym październiku zupełnie nieracjonalne zafascynowana byłam wyszukiwaniem połączeń do Tokio 😀

