podglądając JAKA to była kiedyś zima

Wpadł mi nowy segment zadań, czyli sprawdzanie próbnych matur. I bardzo się z tego cieszę, bo rosyjski w podstawie chce pisać na maturze Łucja, a w ten sposób będę wiedziała więcej. Czuję, że to JA wepchnęłam pannę w te językowe atrakcje, a w żaden sposób jej w tym nie pomagam. No więc mając dostęp do sposobu oceniania i widząc prace innych mogę trochę ją wspomóc i mam nadzieję, że bździągwa będzie chciała z tego skorzystać!

🪶🪶🪶

I równolegle, bo te prace sprawdzam sobie w nocy, wyrwałam się dziś do muzeum z dziadkami! Cała zabawa tkwi w tym, żeby dziadki zaczęły korzystać z miejskiej komunikacji. Parkować nie ma gdzie, a jak wczoraj wracałam z miasta władowałam się w środek strajku górników. Całe szczęście byłam BEZ auta, bo utknęłabym na pół dnia, a tak „z buta” lekko wydostałam się z newralgicznego miejsca. Dzisiejsza wyprawa się udała, Chełmoński maluje zimę jak nikt i mroźna sceneria jest zawsze przepiękna! Dziadek dopatrzył się oczywiście błyskotliwych niuansów, że np. obraz z orką namalowany był lepiej przez Ferynarda Ruszczyca, a próba namalowania przez Chełmońskiego niedźwiadków wspinających się na zwalone drzewo TO nawiązanie do Iwana Szyszkina, ale i tak zaśnieżonych kuropatw NIE przebije NIC!

Dziadek i „Babie lato”
ten obraz mi się podobał – to wnętrze rozświetlonej poleskiej chaty
To „Orka” Chełmońskiego
a to orka na obrazie „Ziemia” Ferdynarda Ruszczyca
dropie, czyli moje ukochane ptactwo
i oczywiście zaśnieżone „Kuropatwy”