To tutaj mieszkał Piłsudski i to on uczynił Belweder swoją rezydencją w okresie międzywojennym. Budynek przez lata pełnił funkcję siedziby polskich prezydentów i do tego miejsca otoczonego parkiem Łazienkowskim NIE jest łatwo się dostać. Samo miejsce jest niesamowite, a prowadzący nas strażnik potwierdził plotkę, że DUCH marszałka cały czas TU jest. „Fakt. W nocy skrzypi parkiet jakby tu cały czas ktoś łaził. Ja zapachu papierosów nie czułem, ale są tacy co czuli„. Można obejrzeć niesamowitą kolekcję zdjęć, medali i orderów (czy wiecie, że H_t_r szanował Piłsudskiego i gdyby ten drugi żył o te cztery lata dłużej, to może Niemcy by nas nie zaatakowali w ’39?), oraz kaplicę, która jest prawdziwa, bo stoi na poświęconej ziemi i uruchomił ją nasz słynny wąsaty prezydent w latach ’80, a na dodatek, bo okres jest świąteczny, to jest tam szopka!
Są sale, w których przyjmowane są głowy obcych państw i gdzie przyjmowani są ambasadorzy. Dowiedzieliśmy jak naprawdę miała na imię KASZTANKA oraz pies Piłsudskiego oraz dlaczego nie lubił odbierać telefonów. Ach i co było najobrzydliwszą rzeczą*, którą marszałek zjadł? Tak obrzydliwą, że musiał to popić alkoholem, od którego stronił? Którzy prezydenci tam mieszkali i ile psów miał Komorowski?
[*sushi]
Nowy rok rozpoczęłam z atrakcjami na GRUBO. Dziś byłam w Belwederze! Tym samym budynku, w którym urzędują prezydenci (technicznie większość woli Pałac Prezydencki, ale każdy wybiera sobie sam) i który był ważny dla Piłsudskiego. Nie jest łatwo się tam dostać, ale z grupą uczniów się udało.










