Imprezy w domu to zawsze dobra okazja, żeby te przetrząsnąć te miski i miseczki przy drzwiach 😉 Przetrząsnęłam. Znalazłam naklejki na świeżaki, monety, bilety i listki 🙂 A potem przy pomocy Liliany (ona dziś miała na I- zmianę) ozdobiłyśmy cały dom 😉 Btw. dynię wczoraj ztuningowaliśmy. Doszły śruby z pralki by Frankenstein wyglądał groźniej, a z drugiej dyńki powstała elektro-świnia. 🙂
Koło 16:30 zaczęli się schodzić goście. Mieszka goście. Bo Łucja ruszyła z koleżankami i wylądowała później na imprezie na osiedlu obok, a Lila łaziła ze swoją koleżanką i kolegą, którego mamę udało mi się namówić by pożyczyła mi syna, żeby same nie szły (dziewczyny nakleiły mu wąsy i zawieszkę „ochraniarz”).
Ja w tym roku byłam KLEOPATRĄ. Perukę kupiłam w takim sklepie imprezowym, jest bardzo licha, a ten model nazywa się SHAZZA :DDD
Ci mali chłopcy to tornado. Na chwilę wpadł Diabli, żeby ich popilnować jak łażą po domach i po chwili zadzwonił z pytaniem: ILU ich było??? Odpowiedziałam, że nie wiem 🙂 Ale impreza się zakończyła, i nie mam żadnego samotnego rodzica, więc chyba wszystkich wydałam 🙂
Ta baba z czarnymi włosami… to ja. Znaczy się Kleopatra 🙂 Obok mnie uroczy diabełek.
Lilka była jednorożcem, a Mieszko miał tradycyjną bluzę z nietoperzem i włochate rękawice z pazurami. Lili przyjaciółka była Harley Quinn.
<><>
Czekam do 21-szej, bo to taki ostatni okres dla „cukierkowych duchów” i sprzątam ten pomarańcz wokół domu 🙂 Jutro, baardzo rano, ruszamy na Wszystkich Świętych. Biorę dynie, które kupiłam na rynku i wracamy w sobotę. Kompa nie zabieram, więc kolejny wpis za te 3 dni 🙂