
Zwlekłam rano skoro świt rodzinę z łóżek i zarządziłam: Jedziemy na Kurpie! Dziś niedziela palmowa, pooglądamy jedne z najsłynniejszych w Polsce! Nie było łatwo, marudzili wszyscy, ale wepchnęłam do auta, wytłumaczyłam, że kolejny raz Wielkanoc tak późno wypada dopiero w 2019-stym, siadłam za kierownik i ruszyliśmy! Na spotkanie z kulturą, folklorem i przyrodą. I tej ostatniej nie zabrakło. Bociany zobaczył każdy i to więcej niż raz, a zmiana powietrza też zawsze jest dobra.


Najdłuższa tegoroczna palma miała 6 metrów i niosło ją sześciu (!!) mężczyzn!Kucnęłam by ją złapać, a i tak czubek ucięło 😉

Tym niemniej jednak palm nie kupowaliśmy. Spóźniliśmy się na święcenie, więc nie miało to sensu. Ja utknęłam natomiast przy wycinankach. Tych doszło sporo, ale one są tam praktycznie za darmo. „Te małe to Pani po prostu dam!” Domowe zasoby urosły o widocznego niżej koguta, LICZNE małe wycinanki, które ozdobią przyszłoroczne wielkanocne kartki i sporo bibułkowych kwiatków, które wbiję w owies ;))


Ale muszę też ponarzekać. To chyba nasza ostatnia wyprawa do Łysych. A) daleko, B) impreza jest z roku na rok gorsza. Nikt tego nie kontroluje, scena z występami jest wciśnięta w stragany i nie ma szans by dzieciaki coś zobaczyły, doszły grillownie i kebabownie oraz góra chińskich szczekających i migających zabawek. Ostatnim razem jak byliśmy było jeszcze znośnie. Ludowizna, kanapki ze smalcem, stragany kowali i z rzeczami z drewna i dużo przytupaśnej muzyki. Teraz wokół sceny są punkty z płytami disco-polo, które zagłuszają wszystko. Damy im 10 lat i sprawdzimy czy coś poprawili 😉
Chociaż dzisiejszy tłum mógł być spowodowany jeszcze jednym wydarzeniem… Razem z nami Łyse postanowił odwiedzić Bronek K, prezydent Polski 🙂 Zaraz odpalę zresztą tiwi by to zobaczyć. A tu macie fotę z łapanki: strzelałam z wysoka, ale i tak nic nie widać :))
