Świąteczny przerywnik

Trąbić będę i przypominać, że nie ma lepszego pomysłu na święta niż spacer pomiędzy posiłkami. Zimowe święta można tłumaczyć chłodem, zimną i słabą aurą, ale jak wiosna zaprasza to w domu nie ma co siedzieć! 🙂

My pojechaliśmy oglądać granicę Prusów z Galicją, a potem do rezerwatu podglądać żeremia bobrów

A tu już krążenie po rezerwacie i okolicy:

Tu Lila znalazła gniazdko i zasadziła w nim Wiórkę Grzybowską:

A tu Łucza wspina się na gigantyczną wieżę widokową:

I „panna na pomoście”!

Wielkanocnie

Żeby śmiały się pisanki, uśmiechały się baranki, mokry Śmigus zraszał skronie, dużo szczęścia sypiąc w dłonie! 

Cieszmy się z tych radosnych Świąt! 🙂 Żeby były rodzinne, pogodne i słoneczne. Żeby było pysznie i smacznie. By był makowiec (opowiem Wam kiedyś o wybitnym makowcu z Ejszeryszek, który w składzie ma ponad 60% maku ;), aromatyczne mięsa i góra jajek. By nikt się nie kłócił i by każde gniazdko, które dzieci zbudują dla Zajączka zepełniło się prezentami. Wesołej Wielkanocy! 😀

militarna Wielkanoc…

Ależ się szykuje upalna Wielkanoc! U dziadków ponad 20 stopni i jeśli się temperatura utrzyma to będzie jak trzy lata temu, kiedy czekoladowe jajka topiły się w trawie! 🙂 Pachnie pasztetem Lutki (w tym roku testujemy przepis na pasztet Alzacki) , a zaraz zabieramy się za malowanie jaj!

<><>

Kilka fotek z wczoraj. Czołgi, katiusze i armaty przeciwlotnicze. Bieganie po okopach i wspinanie się na ciężarówki. Pordzewiałe to straszne, ale wytrzymało jeszcze jedną inwazję. NASZĄ… Łucja czytała napisy na tablicach, a Mieszko starał się MASZYNY uruchomić. 

  • Łuczku, a co tzn. przeciwlotniczy? Do kogo się z tej broni strzelało?
  • Do samolotów.
  • Dobrze!

Lila dorzuca:

  • I do helikopterów!

Niemalże Marusia! ;D

Niżej zapora z JEŻY żelbetonowych, która z racji nazwy zaciekawiła Lilę 😉

Łucja na Rudym:

Okopy, btw. z Sziwy średni kompan na bitwę, bo się bała wchodzić do okopów.

A tu tzw. mały czołg:

I w bonusie fotka z cyklu zabawa z aparatem i wyodrębnianie kolorów 🙂

Wielkanocne wędrówki



Jechałam nie tak dawno temu koło dużego dworca. Taksówki, tłum ludzi i szybkie wciąganie dymu przez palaczy. Wyszła ze środka ciemnoskóra azjatycka para. Hindusi? Stanęli z walizkami na kiju i rozglądali się wokół. Strasznie im pozazdrościłam tego momentu… Gdy przybywasz do nowego miasta, do nowego kraju, stoisz na dworcu i nie masz pojęcia co dalej. Nie wiesz gdzie iść i czy to był dobry pomysł, ale z całą pewnością masz świadomość, że oto zaczyna się przygoda.

Wielki Czwartek to początek Wielkanocnych migracji. Zaczynają się ferie w szkole, więc Ci co mają rodzinę dalej ruszają by się z nimi spotkać przy stole. Są tacy, którzy przed świętami uciekają i też ładują bliskich do aut i z rowerami na bagażnikach jadą. Na drogach robi się tłoczno, a jadąc przez Polskę widać jak wszyscy się do świąt szykują. Koszą trawy, zgarniają liście i zamiatają przed domami. Ja jestem z tej naszej narodowej potrzeby ładu i ogarniania dumna. Lutka uważa, że to nawet nie tyle jest szykowanie na Wielkanoc, lecz sprzątanie po zimie, a święta są takim deadlinem pt. Jeszcze muszę okna umyć i przyciąć forsycję.

Ruszyliśmy więc i my. Zapakowałam psa i dzieciaki, a na straży domu postawiłam dwa wielkanocne króliki. Z potrzeby przygody dzisiejsza podróż miała stop pointy z atrakcjami. Jednym z nich był skansen z czołgami, ale fotosy innym razem. Ważne, że wcześniej zadzwoniłam by sprawdzić, czy nas z psem wpuszczą. Wpuścili! 🙂

Gdyby nie one uważałabym się za nieudacznika

 – dr. Johnson o swoich dzieciach, „Masters of Sex” s01

Odebrałam wczoraj wyniki badań Mieszuli, a dziś stawiliśmy się na wizycie u dok. Jest dobrze, a co najważniejsze, wiemy już skąd były te nocne skurcze i czemu była taka słaba morfologia. Winny jest niedobór witaminy D (ma 18-ście jednostek, co mieści się w kategorii „niewystarczające 10-30”) oraz obniżoną Ferrytynę, czyli zapasy żelaza (ma 15-ście, norma to od 30 do 400). To wszystko w połączeniu z szybkim wzrostem, podczas którego może wystąpić niedobór żelaza, powoduję obniżoną odporność i bóle (zresztą odpukać od 3 tygodni jest ok). Mamy zalecenie podawania tranu i receptę na żelazo, które będziemy podawać przez 3 miesiące. Po drodze zrobiliśmy jeszcze usg brzucha, które nic nie wykazało. Gość, który je robił (to spec od żywienia i zagorzały jogin, któremu zdarza się nakrzyczeć na pacjenta) zna nas, bo bywałam u niego z Lilką i go lubimy. On tez luknął na wyniki Mieszka i powiedział, że niedobór witaminy D ma 90% Polaków, należy się wystawiać na słońce i jeść dużo zielonych warzyw. Lato więc jest nam bardzo po drodze!

Przyszły dziś też zamówione fanty, które przyniesie Zajączek dzieciakom. Uchwałą sprzed lat wielu od Zajączka zawsze są prezenty rękodzielnicze. Były już szydełkowe opaski, ręcznie robione zabawki, quillingowe pisanki i haftowane zające. W tym roku będzie szydełkowa mysz i świnka, podsypane szydełkowymi owocami i tradycyjnie ocieplacz na interes dla pana M (tym razem w kształcie krasnala). Trudno żebym tej części jego ciała nie obserwowała, bo to nawet zaleca pediatra: „A jeśli chodzi o napletek, proszę obserwować. Fizjologiczne wzwody powinny być coraz silniejsze i napletek sam zacznie się stopniowo zsuwać.” To już trzeci ocieplacz i planuję, że będzie je dostawał do piątego roku życia. Są robione na wymiar, więc będzie mógł sobie jako dorosły sprawdzić ILE w jakim wieku miał :)) Z tymi owocami (truskawy, maliny i morele) to nie wiem co zrobimy, ale najwyżej użyjemy do robienia broszek, spinek lub korali 😉

<><><>

Łucja opowiada jak minął jej dzień w szkole:

  • A wiesz mamo, że jak tak długo nie było Amadeusza  w ubiegłym tygodniu to miał operację?
  • Tak? Ojej! A jaką?
  • Operację na siusiaka!
  • A skąd wiesz?
  • Sam nam powiedział!

🙂

Faberge 2014

W przedszkolu Lili ogłosili konkurs na pisankę. Wykonaną w dowolnej technice, na dowolnym jaju z tworzywa lub wydmuszce. Wykonać w domu przy pomocy „innych członków rodziny” miały wszystkie przedszkolaki. No, ale my przecież pozbyliśmy się wszystkich rekwizytów wielkanocnych! Zresztą miałam ochotę na coś innego… Tylko co? 

Najpierw pomyślałam o jajku na pestkach – lecz nie zdobyłam odpowiednich, więc opowiem Wam o nich za rok. Potem o kompozycji na dużym plastikowym jajku po niespodziance, a potem wymyśliłam, że Łucja z gliny samoutwardzalnej ulepi jajo, a Lila je flamastrami pokoloruje. Ale w szkole Łucji jest akurat wielkanocny kiermasz i można kupić jaja styropianowe. Zapytałam więc Łuczy:

  • Może kupimy takie jajo? Czy wolisz ulepić z gliny?
  • Kupmy. Przynajmniej będzie równo.

Btw. Cały z niej tatuś z tym poczuciem symetrii 😉 

Lila spojrzałam na jajo i powiedziała:

  • Nie będę nic wycinać, ani nic kolorować. Wszystko inne mogę robić.

Pozostało więc wyklejanie. Najpierw pomyślałam o łowickich wycinankach, ale potem wpadłam na pomysł jaja podróżnika. Lila była pomysłem zachwycona: To będzie.. jajo pocztowe! Każdy może je wysłać! Ona przyklejała znaczki, ja obkleiłam wszystko taśmą, bo do tego styropianu nic się nie przykleja. Tadaaa!

<><>

Łucza pobiła kolejny rekord czytelniczy. Po przyjściu ze szkoły (15:30) wzięła drugą część Duni i zaczęła czytać. Czytała w drodze na balet (17:00) i po powrocie z baletu (17:50). O 18:30 powiedziała: Skończyłam! To jest większa czcionka i liczne obrazki, ale jakby nie było to 118 stron. Dwie godziny! :))

Najbardziej kształtują nas rzeczy, na które nie mamy wpływu. Dom, rodzina i miejsce w którym dorastamy.

– „Gdzie jesteś Amando?”, reż. Ben Affleck. Btw. beznadziejna ta Ameryka pokazywana w jego filmach.

Przyszły książki na Zajączka. O wszystkich Wam już pisałam, drugą część Duni Łucja dostała już teraz, reszta będzie w gniazdkach. Straszną miałam ochotę kupić im Cukiernię pod Wiśniowym Pierożkiem, ale jak wrzucałam książki do koszyka okazało się, że audiobook jest akurat w promocji i jest tańszy niż papier. Stwierdziłam więc, że chociaż szkoda mi pięknych szkicowych ilustracji, to w sumie to panny będą mogły sobie obie tego słuchać.

><

Diabli rozmawia z przyjacielem i mówi do niego:

  • Wiesz wygrywam dla nas w konkursie Visa wycieczkę na mistrzostwa Fifa.
  • Dziękuję! Nie wiedziałem!
  • Bo to miała być niespodzianka :))

Żeby było jasne nic jeszcze nie wygrał, a gramy od lat kilku 😉

Paaalmy!

Zwlekłam rano skoro świt rodzinę z łóżek i zarządziłam: Jedziemy na Kurpie! Dziś niedziela palmowa, pooglądamy jedne z najsłynniejszych w Polsce! Nie było łatwo, marudzili wszyscy, ale wepchnęłam do auta, wytłumaczyłam, że kolejny raz Wielkanoc tak późno wypada dopiero w 2019-stym, siadłam za kierownik i ruszyliśmy! Na spotkanie z kulturą, folklorem i przyrodą. I tej ostatniej nie zabrakło. Bociany zobaczył każdy i to więcej niż raz, a zmiana powietrza też zawsze jest dobra.

Najdłuższa tegoroczna palma miała 6 metrów i niosło ją sześciu (!!) mężczyzn!Kucnęłam by ją złapać, a i tak czubek ucięło 😉

Tym niemniej jednak palm nie kupowaliśmy. Spóźniliśmy się na święcenie, więc nie miało to sensu. Ja utknęłam natomiast przy wycinankach. Tych doszło sporo, ale one są tam praktycznie za darmo. „Te małe to Pani po prostu dam!” Domowe zasoby urosły o widocznego niżej koguta, LICZNE małe wycinanki, które ozdobią przyszłoroczne wielkanocne kartki i sporo bibułkowych kwiatków, które wbiję w owies ;))

Ale muszę też ponarzekać. To chyba nasza ostatnia wyprawa do Łysych. A) daleko, B) impreza jest z roku na rok gorsza. Nikt tego nie kontroluje, scena z występami jest wciśnięta w stragany i nie ma szans by dzieciaki coś zobaczyły, doszły grillownie i kebabownie oraz góra chińskich szczekających i migających zabawek. Ostatnim razem jak byliśmy było jeszcze znośnie. Ludowizna, kanapki ze smalcem, stragany kowali i z rzeczami z drewna i dużo przytupaśnej muzyki. Teraz wokół sceny są punkty z płytami disco-polo, które zagłuszają wszystko. Damy im 10 lat i sprawdzimy czy coś poprawili 😉 

Chociaż dzisiejszy tłum mógł być spowodowany jeszcze jednym wydarzeniem… Razem z nami Łyse postanowił odwiedzić Bronek K, prezydent Polski 🙂 Zaraz odpalę zresztą tiwi by to zobaczyć. A tu macie fotę z łapanki: strzelałam z wysoka, ale i tak nic nie widać :))

SGR

– czyli Sezon Grillowy Rozpoczęty!

Pozadomowe atrakcje przyblokowała nam Łucja, która miała dziś rajd zuchów. Szli przez las szlakiem partyzantów i słuchali wykładu o polskiej historii. Btw. poza tymi wspomnieniami wojenki eskapada się pannie podobała. A swoją drogą dzieje królów chyba jednak barwniejsze… Jakby nie było wycieczka Łucji była długa, a niekompletną rodziną nic nie mieliśmy mocy by coś robić. Maluchy tylko poszły rano na plastykę, a potem z krótszymi przerwami zajęliśmy się ogródkiem. Skoszona została pozimowa trawa, przycięto kilka badyli (i dużo jeszcze zostało!), no i uruchomiliśmy grilla! W gronie mikro, bo z gości był raptem kumpel Diabla, ale pierwsza karkówa i pierwsze kiełbaski w sezonie zjedzone! Dodajmy, że staliśmy wokół talerzy w kurtkach 🙂

weekendu początek

Zapakowałam do przedszkola gadżety wielkanocne do robienia kartek. Przygotowałam kartki, na których odcisnęłam kwiatki i motylki ;), do czterech saszetek nasypałam guzików, oczu, scrapek i styropianowych jajeczek, dorzuciłam, piórka, styropianowe kulki, zielony filc, żółte sprężyny i dwa kleje. Wrzuciłam też karteczki z życzeniami wielkanocnymi do wklejenia. Myśmy nasze już zrobili, więc mogę zbiory przekazać dalej. Tym bardziej, że z wielu względów chciałam coś dla przedszkola zrobić 🙂

I zakładka Łucji. Wiedzieliście kiedyś taką? To prawdziwy mix czytelnika i klockomaniaka 😉

Gadałam dziś z jedną mamą  w szkole o warsztatach kulinarnych. Ona piecze torty (ale jakie!) i co 2-3 miesiace odbębnia kolejne szkolenie. Najczęściej jeździ do Niemiec, bo oni smakowo podobni do nas i potwierdziła to babka na ubiegłorocznym szkoleniu babeczek, że brytyjskie kursy są nie dla nas, bo oni za ciężkie masy robią. Więc tak przed chwilą sobie googlałam na co by tu za rok… Czy na mazurki, czy na wielkanocne słodkie prezenty? A może sprężyć się jeszcze w tym na szkolenie z używania lukru na pierniczkach?

Muszę chyba jakieś ciasto dziś upiec, bo to cukrowe gdybanie strasznie mnie wygłodziło…