a teraz siedzę i piszę 🪭

Spóźniłam się dziś na egzamin. Wyszłam ze sporym zapasem, podjechałam sobie rowerkiem, wsiadłam w pociąg, a po kilku stacjach kolejka stanęła. Pierwsze info było, że ruszy za kwadrans. Spoko. Drugie po kwadransie, że ruszy po pół godziny. Spoko. Napisałam co prawda od razu wiadomość, że będę na styk, ale zdążę. Kolejne info było, że ruszymy po godzinie… I to już było źle… Wyszłam i poszłam szukać jakiegoś autobusu. Znalazłam przystanek skąd odjeżdżały co 20 minut. Zaczęłam wtedy korespondencję z Łucją. Panna napisała: bierz bolta. Inaczej nie zdążysz! Ale już coś podjechało więc wsiadłam. Przewiozło mnie bliżej świata, tam wysiadłam, bo jechałam totalnie w złym kierunku i podjęłam próbę łapania bolta lub ubera. NIC. NIE było NIC wolnego. Wsiadłam znowu w autobus i pojechałam w stronę miasta. Po drodze zadzwonili z roboty, więc mówię, że próbuję złapać bolta… Chwilę później złapałam na telefonie pierwszego wolnego, wyszłam na jakimś przystanku na żądanie i zaczekałam na Aleksandra. Powiedziałam (ależ się ten rosyjski przydaje!), że muszę bystro, bo egzamien i pognaliśmy. Po drodze zadzwoniłam, że będę spóźniona 4 minuty, ale jadę. Maturki mają sztywne godziny rozpoczęcia, więc szkoła w międzyczasie uruchomiła red alert jaki nauczyciel jest fizycznie blisko szkoły i na tę chwilę zastąpił mnie ktoś inny. Ale o całym tym zamieszaniu dowiedziałam się, gdy weszłam na salę (osiem minut po rozpoczęciu) i zastąpiłam zastępującą mnie osobę. A potem przez trzy godziny pilnowałam maturzystów piszących łacinę, którzy z jakichś uzasadnionych powodów nie podeszli w pierwszym terminie… Ach i próbowałam przypomnieć sobie wszystkie zwroty jakie znam w tym ojczystym języku Rzymian! Niewiele tego było 🪅

jutro cd i jutro NIE mogę się już spóźnić!